„Mam 43 lata i zakochałam się jak małolata. Przez nową miłość straciłam moją córeczkę” [LIST]
Piszę ten list, bo duszę się we własnym domu. W miejscu, które miało być moją ostoją po latach walki, teraz słyszę tylko ciszę. Tak bardzo tęsknie za moją córką...

- redakcja
Mam na imię Anna, mam 43 lata, pracuję jako urzędniczka w Krakowie. Jestem rozwódką. Mam córkę, a raczej… miałam? Tak się teraz czuję, jakby ktoś ją ode mnie zabrał. Może sama ją odepchnęłam? Nie wiem. Naprawdę nie wiem.
Córka wybiegła z domu. Nie wierzyłam, że do niego wróci
Wczoraj weszłam do jej pokoju. Pachniało jeszcze jej perfumami, tymi, które zawsze były dla mnie za ostre. Na biurku leżał zeszyt, w którym kiedyś rysowała koty. Od dziecka kochała koty. Miałyśmy plan, że kiedyś weźmiemy prawdziwego. Teraz ten zeszyt to bolesne wspomnienie. Bo jej nie ma. Spakowała się i poszła do ojca.
To miała być zwykła sprzeczka. Nastolatki krzyczą, a potem wracają
Kilka dni wcześniej jeszcze tu była. Krzyczała, że to ja zniszczyłam rodzinę, że to przeze mnie wszystko się rozsypało. Stałam wtedy w korytarzu z koszem prania w rękach, jak idiotka. Myślałam, że to kolejna sprzeczka, że zaraz wyjdzie, powie coś łagodniej, a potem znów zjemy razem kolację. Ale nie. Tym razem nie wróciła.
To ja zniszczyłam rodzinę? Asia nie może zrozumieć naszego rozstania
Ojciec Asi. Człowiek, którego latami broniłam. Którego kłamstwa tłumaczyłam przed nią, przed rodziną, przed sobą. Dla niej, żeby miała pełną rodzinę, bo tak się przecież robi – tak mówią w tych wszystkich poradnikach, tak mówiła moja matka. A potem, kiedy zabrakło mi już sił, odeszłam. Tylko że dla niej to ja byłam tą, która rozwaliła wszystko. Ja – ta, która po prostu powiedziała: „Mam dość”.
Chciałam ułożyć sobie nowe życie
Zaczęłam układać życie na nowo. Czy to taki grzech? Czy naprawdę miałam zostać tam, z człowiekiem, który w nocy nie wracał, a kiedy wracał, pachniał inną? Który rzucał w moją stronę te swoje „spokojnie, histeryczko”, kiedy płakałam, bo znów przepuścił całą wypłatę?
Znów poczułam miłość do mężczyzny
Po dwóch latach poznałam Marka. On był inny. Spokojny, cierpliwy. Nagle ktoś pytał mnie: „Jak się czujesz?”. Kiedy pierwszy raz przyniósł mi herbatę do łóżka, myślałam, że się popłaczę. Ale nie ze szczęścia – z lęku. Bo nie byłam przyzwyczajona, że ktoś może po prostu być dobry. Ale dla niej to było jak zdrada. Jakby miłość do Marka oznaczała, że już jej nie kocham. A ja przecież kocham swoją córkę. Każdym kawałkiem siebie.
Marek miał się wprowadzić
Potem powiedziałam, że Marek się wprowadzi. Wybuchła. Krzyczała, że sprzedałam ją dla obcego faceta. Próbowałam coś powiedzieć, wytłumaczyć, ale każde moje słowo odbijało się od niej jak kamień od muru. Nie wiem, skąd w niej tyle gniewu. Może to ja zrobiłam coś źle, może powinnam bardziej walczyć, bardziej tłumaczyć, bardziej… być? A może to ten cholerny wiek? Trzynaście lat – burza hormonów, świat czarno-biały, a ja akurat stałam się tą czernią.
Asia zniknęła z mojego życia. To kara dla mnie za nową miłość
Znów pokłóciliśmy się z partnerem. Nie mam Asi, ani Marka. Tylko że teraz ona jest tam, u niego. U człowieka, który nie potrafił być ojcem, który wracał do domu pijany. Ale co to teraz zmienia? On jest „tym dobrym”. On nie kazał jej sprzątać pokoju, on nie mówił, że musi się uczyć, on nie wprowadził „obcej” do domu. A ja? Zostałam sama.
Codziennie patrzę na telefon. Nic. Cisza. Czasem widzę, że była online, czasem serduszko pod zdjęciem koleżanki. Ale do mnie? Żadnego znaku życia. Czy naprawdę zasłużyłam na to, żeby mnie nienawidziła?
Anna
Piszemy też o:
- „Koleżanki wyśmiały Julkę, że miała biedne urodziny. A ja chciałam, żeby było miło i domowo, muffinki i kanapki w kształcie misiów” [LIST]
- „Ich dzieci zmieniły wagon w małpi gaj. Koszmarna reakcja matki zaskoczyła nawet kierownika pociągu” [LIST]
- „Moja koleżanka nie ochroniła córki, a teraz płacze. Po wstrętnej chorobie małej zostały okropne blizny” [LIST]