„Mam męża i dziecko, ale nigdy nie byłam tak samotna. Marzę, by wrócić do mojego poprzedniego życia”
Patrzę w mediach społecznościowych na moje znajome, które też zostały niedawno mamami, i widzę, jakie są szczęśliwe. A ja? Oczywiście bardzo kocham swoje dziecko, ale czuję się samotna. Mój facet ciągle jest w pracy, a na przyjaciół nie mam przecież teraz czasu. I komu mam się wyżalić? Rocznemu maluchowi?
Doskonale zdaję sobie sprawę, co sobie o mnie niektórzy pomyślą – w głowie mi się poprzewracało! Przecież mam kochającego męża i roczne dziecko, o które tak długo się staraliśmy. Mąż dobrze zarabia, więc nie muszę martwić się o finanse. Jeśli tylko bym chciała, mogłabym już nigdy nie wracać do pracy. Żyć, nie umierać! Dlaczego w takim razie czuję się tak beznadziejnie?
Uważaj, o czym marzysz?
Mam rodzinę, o której zawsze marzyłam. Wyszłam za mąż i urodziłam swoje dziecko grubo po trzydziestce, więc musiałam trochę na nich poczekać. Mam piękny, duży dom z ogrodem. Mój maluch jest zdrowy i nie sprawia większych problemów. Kocham go, nie wyobrażam sobie bez niego życia i mogłabym patrzeć na niego godzinami. To prawdziwy skarb! Zdaję sobie sprawę, że nie każda kobieta, która pragnie mieć dziecko, w końcu zostanie mamą. Wiem, że jestem szczęściarą, ale czegoś mi brakuje.
Chciałabym zachować to, co mam, a jednocześnie wrócić do mojego poprzedniego życia. Spotkania z przyjaciółmi, randki z partnerem w świetnych knajpach, wyjazdy służbowe i te tylko we dwoje... Czy będę okropną matką, jeśli powiem, że bardzo mi tego brakuje?
Czuję się samotna. Potrzebuję ludzi, towarzystwa. Twórczej energii i nowych pomysłów! Chciałabym mieć gdzie znów ładnie się ubrać (chodzenie wciąż w domowych dresach mnie już dobija). Chciałabym znów poczuć się nie tylko jak żona i matka, ale też (a może przede wszystkim?) jak kobieta. Chciałabym, żeby mój mąż patrzył na mnie z dawnym pożądaniem. Żeby nam się układało w łóżku tak jak kiedyś. Chciałabym się do niego przytulić i mu wyżalić, ale jak, skoro wiecznie go nie ma w domu?
Chcę czuć, że żyję!
Kocham swoje dziecko, ale jestem zmęczona. Czuję się, jakbym żyła w klatce. Jestem uziemiona w naszym domu i nie mam nawet komu opowiedzieć o swoich problemach i frustracjach. Mam się zwierzać rocznemu dziecku?!
Jeszcze raz: zdaję sobie sprawę, że jestem w uprzywilejowanej pozycji. Wiele kobiet na pewno zazdrości mi takiego życia. Ale to wcale nie poprawia mi humoru. Wiedziałam, że kiedy urodzę dziecko, wiele się zmieni. Nikt nie mówił, że zupełnie przestanę poznawać samą siebie. Mam wrażenie, że w moim życiu nie ma już miejsca na żadne pasje i zainteresowania. Dziecko jest teraz najważniejsze, to oczywiste, ale ja też chcę czuć, że żyję!
Mam prawo do chwili dla samej siebie, tymczasem wszystko jest na mojej głowie! Męża nigdy nie ma. Z tym już się powoli godzę. Ale kiedy mówię mu, że chciałabym zatrudnić opiekunkę (albo chociaż pomoc domową, która by mnie trochę odciążyła), zbywa mnie. A przecież nas na to stać! Naprawdę nie wiem, już co mam robić. Już zawsze tak będzie wyglądało moje życie?
Anna
Zobacz też:
- „Zrozumiałam, że Maciek już nie chce próbować. Ma bezpłodną żonę, tyle w temacie”
- Chwalą się wielkimi dziećmi. Te maluchy ważą o wiele za dużo!
- „Teściowej nie zwraca się do mojej córki po imieniu, bo twierdzi, że jest ono DZIWACZNIE”