Reklama

Cześć Dziewczyny,

Reklama

Odkąd dowiedziałam się, że jestem w ciąży, wszystko w moim życiu nabrało nowego znaczenia. Każda moja decyzja wydaje się mieć ogromny wpływ na przyszłość naszego synka. A teraz, w tym pięknym czasie oczekiwania, toczymy z mężem wojnę o imię.

Przed ciążą było łatwiej. Te różnice były dla mnie atrakcyjne

Wszystko było łatwiejsze, kiedy nasze różnice wydawały się urocze. On kochał moją polską kuchnię, choć czasem narzekał, że jest za ciężka. Ja zachwycałam się jego włoskim temperamentem, nawet gdy kłótnie o drobiazgi zamieniały się w prawdziwe spektakle. A teraz patrzę na niego i zastanawiam się, na jakie kompromisy jestem gotowa. Tym razem poszło o imię dla synka, którego od kilku miesięcy noszę pod sercem.

Mój ukochany wybrał dla dziecka oryginalne imię. Kto je wymówi?

Od 5 lat mieszkamy w Polsce i nie zamierzamy się wyprowadzać, bo ja mam tu dużą rodzinę. A mój mąż nagle wymyślił dla naszego malucha imię, które brzmi dość… oryginalnie. Gdy je usłyszałam, od razu pomyślałam, że nasz syn zapyta mnie kiedyś, czemu ma imię, którego nikt nie potrafi wymówić. Czy będzie z dumą mówił: „Mam na imię Michelangelo”, czy raczej przedstawiał się jako Michał? A może się mylę? Może dzisiaj takie rzeczy nie mają już znaczenia?

Jak wybrać imię dla dziecka? Musi mieć długą tradycję

Mój mąż z entuzjazmem proponuje włoskie imiona: Leonardo, a najlepiej Michelangelo. Mówi, że mają historię, brzmią dostojnie, niosą za sobą tradycję. A ja w głowie widzę moją babcię, która próbuje wymówić „Mikelaaa… Anżelooo” . Wiem też, jak to wygląda w Polsce. Nauczycielki zwykle przekręcają zagraniczne imiona, koledzy je kaleczą albo robią sobie z niego żarty. Nasze dziecko będzie musiało je literować na każdym kroku, a może nawet zacznie się go wstydzić.

Moje propozycje są dla niego nijakie

Ja proponuję coś neutralnego, co pasuje i do Polski, i do Włoch: Alex, Adrian, Daniel. Ale dla niego to imiona bez charakteru, bez tej głębi i włoskiej tradycji. Mówi, że nasze dziecko powinno nosić prawdziwie imię, że to symbol jego kultury, dziedzictwa. A ja czuję, jakby moja część tożsamości była mniej ważna, jakby nie miała takiej siły przebicia.

Toczymy wojnę o imię dla synka

Nie chcę się kłócić. Przecież kocham go właśnie za tę jego pasję, za przywiązanie do tradycji, za to, że dla niego nazwisko i imię to nie tylko słowa, ale opowieść o przeszłości. Ale nasze dziecko będzie częścią dwóch światów. Powinno czuć się dobrze w każdym z nim.

Tylko jak to wytłumaczyć komuś, kto całe życie spędził w kraju, gdzie nikt się nad tym nie zastanawia, bo każde imię brzmi naturalnie?

Zastanawiam się, czy my tak naprawdę rozmawiamy o imieniu… czy może o czymś więcej. O tym, jak bardzo można się różnić, nawet kochając się najmocniej na świecie...

Sandra

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama