Niemal każda, jaką znam chwilę dłużej, proponuje mi spłodzenie potomka, uważając nie wiadomo czemu, że byłbym wspaniałym ojcem.

Reklama

Niby skąd one to wiedzą?

Wyczuwają coś? Widzą w podczerwieni? A może wystarczy im moja nienajgorzej zbudowana klata i 190 cm wzrostu? Przez nie na słowo „tata” wpadam w panikę. No bo ile można mieć dzieci? Dwoje? Czworo? Ja dorobiłem się pięciorga, nie skończywszy jeszcze 30 lat!

Kumple kpią ze mnie. Za moim plecami wyzywają od głupka, który nie wie, jak się zabezpieczyć, idąc do łóżka z dziewczyną. Ojciec szydzi, że spłodził dziecioroba, a takim trzeba podwiązywać nasieniowody, mama tylko wzdycha i załamuje ręce, słysząc o kolejnym dziecku, a ja staram się robić dobrą minę do złej gry. Przecież żadnego z tych maluchów nie chciałem, spłodziłem przypadkowo, przynajmniej tak uważam, bo z biegiem lat coraz mniej w tej materii ufam kobietom.

Zbyt są przebiegłe, a ja rzeczywiście zbyt głupi.

Po raz pierwszy zostałem ojcem, mając 19 lat

Głowę straciłem dla Iwonki, a ona straciła ze mną dziewictwo na tyle skutecznie, że dziewięć miesięcy później zostaliśmy rodzicami bliźniąt. Podobno ślicznych, a z całą pewnością, krzykliwych. Ryczało to to całe dnie i noce, domagając się naszej uwagi.

Zobacz także

Sam nie wiem, czy kochałem te maluchy, ale starałem się najlepiej jak umiałem być dla nich dobrym ojcem, a dla Iwonki wyrozumiałym mężem. Wciąż nie wiem, czemu rozpadło się nasze małżeństwo. Przecież pomagałem przy dzieciach i w domu, kiedy tylko w nim byłem. Teściowie jednak uważali mnie za darmozjada, który żeruje na ich córce i wyrzucili mnie ze swojego domu.

Za ich podszeptem Iwonka odsunęła się ode mnie, zażądała rozwodu i niebotycznie wysokich alimentów, a przecież miałem jedną pensję!

Po tym doświadczeniu na długo zniechęciłem się do kobiet

Przez prawie dwa lata unikałem ich jak ognia, ale kiedy wpadniesz lasce w oko, to nie ma rady, jesteś zgubiony. Angela skusiła mnie długimi nogami i poczuciem humoru.

Myślałem: „Taka dziewczyna woli się zabawić, niż siedzieć w domu z pieluchami”. Myliłem się. Po trzech miesiącach znajomości Angela zaszła w ciążę. Wkrótce zostałem ojcem Sandry. Wierzyć mi się nie chciało, że to moje dziecko! Nawet po kryjomu zrobiłem testy na ojcostwo, no i wyszło, że znów będę musiał płacić alimenty, bo o żeniaczce mowy nie było.

Owszem, Angeli niczego nie można było zarzucić, ale żonę chciałem mieć normalną, cichą, na której można polegać, a nie takie fiu bździu. Zacisnąłem więc pasa, znalazłem dodatkową pracę na budowie i płaciłem na trójkę dzieci, mając nadzieję, że to już koniec mojej udręki.

Ale gdzie tam! Losu nie oszukasz!

Chociaż Wioletka była o pięć lat starszą ode mnie rozwódką z dzieckiem, ledwie wiążącą koniec z końcem na umowach śmieciowych, to nagle poznawszy mnie, zapragnęła dużej rodziny. Próbowałem wyperswadować jej ten pomysł, tłumacząc, że dzieci mam aż nadto, ona jednak uważała inaczej.

Po roku znajomości uznała, że nie ma co dłużej ze mną pertraktować i upiła mnie do nieprzytomności, a potem… wykorzystała. Poszczęściło jej się za pierwszym razem – została mamą bliźniąt. Wkurzony poskarżyłem się nawet policji, ale funkcjonariusze tylko mnie wyśmiali, więc wróciłem do Wioli.

Rodzicom aż do chwili porodu nie wspominałem o kolejnych wnukach. Zwyczajnie było mi wstyd, że tak dałem się podejść. Miałem nawet myśli samobójcze, w końcu jednak się otrząsnąłem i kiedy Wiola zaczęła przebąkiwać o ślubie, uciekłem do Anglii. Wyjechałem pod pretekstem zarobienia większych pieniędzy.

W dzień pracuję jako kierowca autobusów, nocami dorabiam sortując przesyłki w firmie kurierskiej. Żyję skromnie, w mieszkaniu wynajmowanym przez pięciu Polaków, ale jestem szczęśliwy, bo zapracowany nie mam czasu poznawać kolejnych kobiet. Chociaż przyznaję, raz spodobała mi się pewna Słowaczka, lecz kiedy na pierwszej randce zaczęła zachwycać się moją wrażliwością i opiekuńczością, zrezygnowałem z tej znajomości. Zbytnio przypominała mi Angelę, a ja kolejnej Sandry już mieć nie chciałem.

I tak przez kobiety, mając trzydziestkę na karku, stałem się przedwcześnie posiwiałym, smutnym gościem, który od piwa z kolegami woli samotne wieczory przed telewizorem.

Adam, lat 30

Czytaj także:

Reklama
  • „W przedszkolu mojego syna uczył… przedszkolanek. Zawsze myślałam, że to >>kobieca
  • „Noszę za synem plecak i wyręczam go we wszystkich obowiązkach. Jeszcze się w życiu napracuje”
  • „Przez moją matkę syn wylądował w szpitalu. Całowała i przytulała Krzysia, choć wiedziała, że jest poważnie chora”
Reklama
Reklama
Reklama