Reklama

31-letniej Erin Corner los nie oszczędzał. Najpierw musiała się zmierzyć ze śmiercią dziecka, które urodziło się jako wcześniak. Potem w pożarze przyczepy kempingowej straciła 3-letniego synka.

Reklama

Była mamą trójki dzieci

Gdy wybuchł pożar, w przyczepie znajdował się nie tylko 3-letni Zack, ale i jego 4-letni brat, Harley. Tata próbował ich ratować. Rzucił się w ogień i chwycił rączkę jednego synka oraz nóżkę drugiego syna. Myślał, że wydobywa z płonącej przyczepy dwoje dzieci. Ale na zewnątrz okazało się, że trzyma Harley’a, a Zack został w przyczepie… 3-latek zginął w płomieniach. 4-latek, mimo rozległych oparzeń, przeżył.

Zack był już drugim dzieckiem, które straciła. Pierwsze zmarło tuż po przedwczesnym porodzie.

Diagnoza: rak piersi

Niedługo po śmierci Zacka kobieta usłyszała diagnozę: rak piersi. Wyniki badań nie pozostawiały wątpliwości, że to nowotwór w IV stadium. Operacja. I wiadomość o przerzutach na płuca. Rokowania: najwyżej kilka miesięcy życia.

W ubiegłym roku kobieta opublikowała nagranie, jak pisze kartki do męża i syna. Z okazji urodzin, świąt i innych ważnych dni, w których jej już z nimi nie będzie.

W ubiegłym tygodniu pokazała swoje ostatnie w życiu wyjście z domu.

„Ostatni raz wyjdę, by zrobić to, na co mam ochotę”

31-latka wiedziała, że to ostatni raz, kiedy jedzie zatankować samochód, robi zakupy w supermarkecie i zamawia ulubiony zestaw w McDonaldzie.

„Udało mi się wyjść. Tankujemy paliwo i jedziemy do Aberystwyth, do Tesco. Udało się. Realistycznie rzecz biorąc, to będzie moje ostatnie wyjście z domu. Ostatni raz, kiedy wyjdę, by zrobić to, na co mam ochotę” – mówi na nagraniu.

Najpierw kupuje leki. Przyznaje, że jest bardzo zmęczona, że chyba da radę tylko zrobić zakupy w supermarkecie. W sklepie dziwi ją, że choć dopiero co skończyły się święta Bożego Narodzenia, na półkach można zobaczyć już wielkanocne produkty.

Nuggetsy, szarlotka, proszek do prania i dwie piżamy

Potem decyduje się jechać jeszcze do pobliskiego McDonalda.

Zamawia nuggetsy, kawę, gorącą czekoladę i szarlotkę.

Wracając, mówi: „Mamy to. Ostatnia wycieczka może nie była szalona, ale dla mnie była cudowna. Plecy mnie bolą, nie będę kłamać. Poza tym czuję się całkiem dobrze. Uznaję to za sukces. Udało mi się kupić proszek do prania i dwie piżamy. Jesteśmy już w domu. Dziękuję, że towarzyszyliście mi na tej ostatniej wycieczce”.

Źródło: The Sun

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama