Reklama

Jestem taka umęczona, nie spałam normalnie od siedmiu lat. Ciągle tylko dom, kuchnia, przedszkole, pranie... Na palcach jednej ręki mogę policzyć, ile razy wyszłam gdzieś sama. Chodzę podenerwowana, wybucham o byle co. Wiem, że potrzeba mi resetu, najlepiej z dala od dzieci i tego całego rozgardiaszu. Mój mąż nawet nie ma nic przeciwko, tylko że ja nie widzę go w roli niańki i kucharki.

Reklama

Chcę wyjechać bez dzieci, ale kto ma zająć się domem?

Krzysiek generalnie z niczym nie ma problemu, o cokolwiek go spytać albo poprosić, ma jedną odpowiedź: „Spoczko”. Mnie już czasem szlag trafia, bo jak zapomni kupić chleb czy włączyć pranie, to dla niego też jest „spoczko”. Bo przecież świat się nie zawalił. Ja wariuję, bo muszę o wszystkim pamiętać i wszystkiego w domu pilnować, co przy trójce dzieci jest nie lada wyzwaniem. Tymczasem on rozsiądzie się na kanapie, włączy film i powie, że pranie zrobimy później, a dzieciom nic się nie stanie, jak zjedzą zapiekankę z resztek. I żebym wyluzowała.

Marzę o tym, żeby się wyrwać z tego kieratu. Niby dwa dni to niewiele, ale dla mnie to jak najwspanialsze wakacje. Żeby tak nie musieć o niczym myśleć i zająć się sobą. Moja przyjaciółka zaproponowała wspólny wyjazd do Krakowa na weekend. Wszystko sprawdziła i zaplanowała. Tylko my dwie, wystawy, zwiedzanie, spa i zabawa. I dużo snu. W tej mojej pięknej wizji pojawia się jednak jeden zgrzyt – kto w tym czasie ogarnie dom i dzieci?

Wiem, dzieci mają ojca. Ojciec ma wolne weekendy, mógłby się wszystkim zaopiekować. Nawet się już zgodził. Dla niego to oczywiście „spoczko”, co z tego, że nie ma pojęcia, co dzieci jedzą na obiad, jakie leki biorą i jak je uśpić wieczorem. Umierałabym z niepokoju, czy o wszystko zadbał, zamiast cieszyć się wyjazdem! A jakby zabrał dzieci na spacer i nie upilnował na ulicy? To niestety do niego podobne.

Jak mam się z tego uwolnić, wyrwać z tej pułapki? Bo właśnie tak się czuję, jak niewolnik. Chociaż gdzieś w głowie telepie mi się myśl, że powinnam pomyśleć o sobie, a mężowi dać szansę wykazania się. Może nabrałby trochę odpowiedzialności, gdyby został sam ze wszystkim?

Marta

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama