Reklama

Niepełnosprawny chłopiec od urodzenia potrzebuje stałej opieki. Kacperek nie chodzi ani nie mówi. Zamiast się nim zajmować, 35-letnia matka, Marzena K, przetrzymywała go w zamkniętym mieszkaniu. Dziecko przez wiele dni było całkiem samo, bez wody i picia. Co się stało z Marzeną K.? Dziadek Kacperka postanowił ujawnić szczegóły tej dramatycznej historii, w którą zaplątany jest ojczym chłopca.

Reklama

Marzena K. była dobrą matką

Kacperek cierpi na celiakię i zespół Downa. Chłopiec od uradzenia wymagał stałej opieki. Nie wiadomo, jak długo Marzena K. znęcała się nad chłopcem, ale gdy trafił do szpitala, ważył mniej niż 3-letnie dziecko. Od sierpnia br. kobieta przebywa w areszcie, a prokuratura postawiła jej zarzuty znęcania się fizycznego i psychicznego nad dzieckiem. Teraz pan Jan, ojciec Marzeny K., próbuje zrozumieć motywy córki.

„Ci, którzy znają Marzenę, zachodzą w głowę, co jej się stało, co ona nawyrabiała. Ona nie była taką matką. Teraz mówią o niej w całej Polsce” – powiedział pan Jan w rozmowie z „Faktem”. Dziadek chłopca wspomina, że Marzena była dobrą matką. Wszystko zmieniło się, kiedy kobieta poznała kolejnego męża. „Moja córka opiekowała się synem od urodzenia. Była dobrą matką” – twierdzi. Kacper przyszedł na świat, gdy Marzena była panną, a ojciec dziecka nie interesował się nim. Po narodzinach u wnuka stwierdzono wadę serca, potem mały chłopczyk walczył z sepsą. „Leżał nieprzytomny przez dwa tygodnie, córka na okrągło siedziała przy nim w szpitalu. Lekarzom udało się go uratować cudem, ale Kacper przestał mówić i chodzić” – wspomina pan Jan.

Ojczym wyzywał Kacperka

Sytuacja zmieniła się, gdy Marzena poznała Sławomira K., ojczyma Kacperka. Dziadek opowiada, że prosił córkę, aby zostawiła mu Kacperka, ale ona stanowczo odmówiła. „Prosiliśmy, żeby zostawiła nam Kacperka, bo takie dziecko jest dużym obowiązkiem, ale ona powiedziała, że nie zostawi swego dziecka za żadne skarby” – opowiada dziadek.

Pan Jan wspomina, że nadal wspierał córkę w wychowaniu wnuka. Dziadkowie dokładali się także do kosztów leczenia. Z mężem Marzena ma dwóch synów w wieku 8 i 10 lat. Pan Jan opowiada, że ojczym nie darzył Kacperka uczuciem. Wyzywał go od durniów, „downów” – relacjonuje dziadek.

Znęcała się nad dzieckiem, żeby ratować małżeństwo?

Dziadek Kacperka jest przekonany, że Marzena nie miała złych zamiarów. Uważa, że w jej przypadku załamanie psychiczne mogło wynikać z niezdrowej atmosfery w małżeństwie. W pewnym momencie Marzena miała usłyszeć od swojego męża o „dwóch Marzenkach w jego życiu”, co miało dotyczyć jego związku z inną kobietą. „Od tego momentu córka ciągle płakała, nie można było nawiązać z nią kontaktu” – opowiada dziadek.

Mężczyzna jest przekonany, że jego córka była ofiarą przemocy. „Nie pracowała, bo opiekowała się dzieckiem. On ją poniewierał, upokarzał i wyśmiewał się z niej. Moją córkę do więzienia wsadził” – stwierdza pan Jan. W sierpniu, po serii niepokojących snów o wnuku, pan Jan postanowił działać. Gdy policja weszła do mieszkania, obraz był przerażający. Kacper ważył zaledwie 10 kg, a na ciele miał odleżyny.

Według pana Jana Sławomir K. wiedział, że Kacperkowi dzieje się krzywda. „Zięć musiał wiedzieć, że Kacperek tam przebywa. Zabierali z tego mieszkania krzesła na komunię, którą wyprawiali w maju. Tak więc ojczym musiał wiedzieć, gdzie jest dziecko i nie reagował na to, że mieszka samo!” − mówi oburzony dziadek chłopca.

Śledztwo w sprawie Kacperka prowadzi Prokuratura Rejonowa w Ostrołęce. „Postępowanie do chwili obecnej nie zostało zakończone. Badane są również okoliczności związane z możliwą odpowiedzialnością karną innych osób” – informuje prokurator Dorota Korzep-Czekalska. Marzenie K. grozi do 5 lat więzienia za znęcanie się fizyczne i psychiczne nad dzieckiem.

Źródło: Fakt

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama