„Marzyłam, by córka była lekarzem i robiłam wszystko, by tak się stało. Po latach zrozumiałam, że to były moje chore ambicje”
„Dotarło do mnie, że to ja popełniałam błędy. Chciałam uszczęśliwić Julkę na siłę! Chciałam dać jej wszystko, czego nie miałam ja. Medycyna była moim niespełnionym marzeniem. Nigdy z nią nie rozmawiałam, nie pytałam o zdanie. Z góry założyłam, że chce tego, co ja”.
- redakcja mamotoja.pl
Pamiętam, jak tamtego dnia siedziałam w pociągu do stolicy i z dumą opowiadałam przypadkowo spotkanej pasażerce o swojej córce. Julia była naszym oczkiem w głowie, może dlatego, że komplikacje przy porodzie i trudna operacja odebrały mi szansę na ponowne zajście w ciążę…
Dbałam o Julię, chuchałam na nią i dmuchałam. Kupowałam jej najlepsze stroje, najdroższe zabawki.
Gdy miała pięć lat, zapisałam ją na zajęcia taneczne i język angielski. W końcu im szybciej maluchy rozpoczną naukę, tym lepiej, prawda?
Cieszyłam się, że moja Julcia tak wspaniale się rozwija
Była jedną z najlepszych uczennic w całej szkole, reprezentowała ją na wielu konkursach i olimpiadach. Popołudniami nadal uczęszczała na naukę tańca i języka, dodatkowo zapisałam ją na basen. Kiedy rozpoczęła naukę w gimnazjum, doszłam do wniosku, że zapiszę ją też do popołudniowej szkoły muzycznej. Uczyła się tam nie tylko śpiewu, ale i gry na gitarze. Byłam z niej taka dumna!
Gdy poszła do liceum, załatwiłam jej korepetycje z biologii i chemii. Byłam pewna, że zechce zdawać na medycynę. Ja też chciałam być lekarzem, od zawsze o tym marzyłam, jednak moich rodziców nie było stać na opłacenie mi studiów. Pochodziłam z ubogiej rodziny, więc w sumie na niewiele było ich stać… Dlatego obiecałam sobie, że mojej córeczce nigdy niczego nie zabraknie.
Niestety, mój mąż miał nieco inne zdanie na temat wychowania naszej jedynaczki. Często czepiał się mnie, że za dużo od Julki wymagam, że przelewam na nią swoje ambicje, że chcę, by spełniała moje niespełnione marzenia… Ale to wcale tak nie było! Ja tylko nie chciałam, by czegokolwiek jej zabrakło, przede wszystkim pragnęłam jej pomóc! A przecież kto wie lepiej, czego trzeba dziecku, jeśli nie matka, prawda?
– A spytałaś ją kiedykolwiek o zdanie? Nie! Ty tylko wymyślasz tysiące zadań dodatkowych. Ta dziewczyna nawet nie ma czasu na normalne spotkanie z koleżankami, na swoje życie! – denerwował się Jurek.
Uważałam, że przesadzał. W końcu nigdy nie zabraniałam jej wyjść. A to, że była ambitna, to chyba akurat zaleta. I tak doskonale sobie ze wszystkim radziła.
– Gdyby Julka nie chciała, toby na te zajęcia nie chodziła! Nie wiesz, jakie teraz są nastolatki? Potrafią postawić na swoim – oponowałam.
Streszczałam współpasażerce ostatnie dwadzieścia lat swojego życia. Chwaliłam się sukcesami córki i moimi jako matki…
– Zbliża się czerwiec, sesja. Moja Julka właśnie kończy drugi rok. Pewnie siedzi nad książkami i nie ma czasu, bidulka, nawet obiadu porządnego ugotować, więc wiozę jej domowy obiad – tłumaczyłam cel swojej niezapowiedzianej wizyty. – Wie pani, jak to jest. Zupka w proszku na szybko i z powrotem do nauki.
Chciałam pomóc Julce, może nawet zrobić jakiś prowiant na zapas, zamrozić albo poporcjować w słoiki. Ona taka zajęta była ostatnio, że rzadko do domu zaglądała, no i nie miałam jak podać jej wałówki.
Początkowo Julka wracała do domu co dwa tygodnie, przyjeżdżała też na każde święta, ferie, dłuższy weekend. Na drugim roku zaczęła zaglądać coraz rzadziej, raz w miesiącu. Potem ciągle wymawiała się nauką, dodatkowymi ćwiczeniami, siedzeniem w bibliotece. I tym sposobem nie widziałam jej już od marca! A przecież to raptem półtorej godzinki pociągiem. Ale skoro nie chciała góra do Mahometa…
Kochanie, przywiozłam ci domowy obiadek!
Z dworca zadzwoniłam po taksówkę. Nie chciałam targać ciężkich toreb, poza tym marzyłam, by jak najszybciej zobaczyć i wyściskać Julkę! Wreszcie stanęłam przed drzwiami mieszkania, które wynajmowała razem z koleżanką, i zapukałam.
Odpowiedziała mi cisza.
Nie brałam pod uwagę opcji, że córki może nie być. Mówiła, że nie przyjedzie do domu na weekend, bo w sobotę od rana siedzi w książkach i nie rusza się od biurka na krok.
Dochodziło południe, gdzie mogłaby pójść? Zapukałam jeszcze raz i wreszcie usłyszałam jakiś szelest i ruch. W drzwiach stanęła moja córka. W piżamie, nieuczesana, nieogarnięta. No słowo daję, jakbym wyrwała ją ze snu!
– Córeczko, ty śpisz? Przecież południe już… – spytałam zdumiona.
– Mama? A co ty tutaj robisz?! – Julka wydawała się nie tylko zaskoczona moim widokiem, ale wręcz zła!
Wyjaśniłam jej, że chciałam pomóc, jedzenie przywiozłam, stęskniłam się po prostu. Julka w końcu zaprosiła mnie do środka i pokrętnie wyjaśniła coś, że siedziała nad książkami do rana, że dlatego teraz odsypia.
– Daj mi kwadrans, mamo, muszę się trochę ogarnąć – powiedziała i zniknęła w łazience.
Ja w tym czasie poszłam do kuchni, gdzie wypakowałam cały prowiant i zabrałam się za podgrzewanie potrawki z kurczaka, ulubionego dania mojej jedynaczki. Akurat otwierałam puszkę z groszkiem, kiedy Julka stanęła w drzwiach.
Od razu zaczęłam wypytywać ją o studia, naukę, sesję.
– Wszystko dobrze, mamuś, przecież mówiłam ci przez telefon. Nie musiałaś się fatygować. A co tam u taty? – zmieniła temat.
W ogóle miałam wrażenie, że jakaś drażliwa i nerwowa jest.
Niby uczyła się przez całą noc, a książek ani śladu
Ostatnio Julka stała się tajemnicza, małomówna, przestała przyjeżdżać do domu, no i to wszystko sprawiło, że coraz bardziej się martwiłam.
– Kochanie, czy ty masz jakieś kłopoty? Wszystko w porządku? A może nie zaliczyłaś jakiegoś egzaminu i tak się stresujesz? – dopytywałam, jednak to tylko jeszcze bardziej rozdrażniło moją córkę.
Zmniejszyłam gaz pod potrawką, przeszłyśmy do pokoju.
Zaskoczyło mnie, że nigdzie nie widać żadnych notatek, książek, po prostu nic. A przecież wcześniej Julka twierdziła, że tak długo się uczyła, aż wreszcie ledwie dowlekła się do łóżka. Miała siłę, by wszystko posprzątać? Poza tym kiedyś widziałam u niej model czaszki, jakiś szkielet – teraz wszystko zniknęło.
– Po prostu przerabiamy inną partię materiału, uprzątnęłam to, bo straszyło gości Ewki – wyjaśniła, gdy ją o to zapytałam.
No tak, nie mieszkała przecież sama. Może jej współlokatorka rzeczywiście poprosiła ją, by pochowała swoje pomoce naukowe?
Nagle usłyszałam zgrzyt klucza w zamku, a zaraz potem głos Ewy:
– Wstałaś już? Ale randka chyba się udała, skoro wróciłaś nad ranem?
W tym momencie Ewa weszła do pokoju i zauważyła mnie.
– O, dzień dobry. Julka nie wspominała, że ma pani wpaść z wizytą.
– Bo nie wiedziała. Tak jak ja nie wiedziałam nic o żadnym chłopaku. Julia?! – zwróciłam się do córki.
Ta posłała mordercze spojrzenie Ewie. Dziewczyna chyba zrozumiała, że powiedziała za dużo, bo wycofała się do swojego pokoju.
– Przepraszam, mamo, ale ty byś od razu wyjechała mi z oficjalną wizytą i oświadczynami! A ja spotykam się z Darkiem od niedawna – zaczęła tłumaczyć Julka.
– Od niedawna i już spędzasz u niego całe noce?! – krzyknęłam.
– To nie tak! Wróciłam przed czwartą, byliśmy ze znajomymi w klubie.
Nie miałam ochoty słuchać jej wyjaśnień. Zabolało mnie to, że nie dość, że mnie okłamuje i jest nieszczera, to jeszcze przedkłada towarzystwo jakiegoś niedawno poznanego chłopaka nad własną rodzinę. To pewnie dlatego tak rzadko przyjeżdżała! Pewnie spędzała z nim każdą wolną chwilę! A my? A rodzona matka?
W końcu jednak jakoś dałam się przeprosić. Nawet pociągnęłam Julkę trochę za język. Okazało się, że ten cały Darek jest od niej trzy lata starszy, również studiuje medycynę i pochodzi z Warszawy. Tyle informacji musiało mi wystarczyć.
W końcu zasiadłyśmy do obiadu, zawołałam też Ewę. Podczas jedzenia okazało się, że chłopak Julki jest tylko jedną, chyba najmniejszą, z niespodzianek jakie jeszcze dla mnie miała.
Zaczęło się niewinnie, spytałam, czy dużo egzaminów ją czeka.
– Nie, chyba pięć – powiedziała szybko moja córka.
– Dokładnie. Ale jestem pewna, że Julka sobie świetnie poradzi. W końcu ma ode mnie mnóstwo wskazówek, wie co i jak – dodała Ewa.
Byłam nieco zdezorientowana. Zauważyłam, że Jula po raz kolejny wysyła jakieś dziwne sygnały Ewie.
– No co? Przecież nie powiedziałam, że się nie uczysz czy coś. Ale skoro ja już to przerabiałam, to czemu miałabyś nie skorzystać z kilku praktycznych rad? – spytała zdezorientowana dziewczyna.
Coraz mniej z tego wszystkiego rozumiałam. Jak to „już to przerabiała”? Czy ja coś pomyliłam? Studiowała tę medycynę czy nie?
– Dzięki, Ewka! Wspaniała z ciebie przyjaciółka! – rzuciła oschle Julia.
– No nie, nie mów, że o tym też nie powiedziałaś… Julka! Przecież mówiłaś, że rodzice już wiedzą!
Powoli miałam dość tych wszystkich kłamstw i nieporozumień
To, co usłyszałam, wbiło mnie w fotel! Moja córka wcale nie studiowała już medycyny! Zrezygnowała po pierwszym roku i rozpoczęła naukę na tej samej uczelni, co Ewka!
– Kosmetologia?! – nie kryłam zdziwienia. – Ale jak to? Od zawsze chciałaś być lekarzem!
– Nie, mamo! To ty chciałaś, żebym nim była! A ja nie chciałam cię zawieźć, zranić… Dlatego zgadzałam się na wszystko. Od zawsze tak było. Ale strasznie się na tych studiach męczyłam, zrozumiałam, że to nie moja bajka. Za to uwielbiałam podkradać notatki Ewce… To naprawdę mnie pasjonuje i interesuje. Wreszcie zrobiłam coś dla siebie.
Długo rozmawiałyśmy. Okazało się, że córka od zawsze spełniała moje marzenia wbrew samej sobie, byle tylko sprawić mi przyjemność. Ale rok temu zdała sobie sprawę, że zabrnęła za daleko, że zniszczy całe swoje życie, studiując kierunek, który kompletnie jej nie interesuje.
– Nie byłabym dobrym lekarzem, mamuś. Przepraszam…
W pierwszej chwili miałam ochotę wybiec stamtąd i uciec jak najdalej! Czułam się oszukana, upokorzona, zdradzona! I to przez kogo? Przez najbliższą mi osobę, przez córkę, za którą oddałabym własne życie!
Po chwili jednak dotarło do mnie, że tak naprawdę przez cały czas to ja popełniałam błąd na błędem. Jurek miał rację! Chciałam uszczęśliwić Julkę na siłę! Chciałam dać jej wszystko, czego nie miałam ja, ale przecież co za dużo, to niezdrowo.
Medycyna też była moim niespełnionym marzeniem, które po prostu na nią przerzuciłam. Tak naprawdę nigdy z nią nie rozmawiałam, nie pytałam o zdanie. Z góry założyłam, że na pewno chce tego samego, co ja.
Rozmawiałyśmy przez kilka godzin, płacząc i przepraszając się nawzajem. Nadal było mi przykro i nie rozumiałam, jak Julka mogła wszystko tak długo ukrywać, cały rok!
– Jak długo jeszcze ciągnęłabyś te kłamstwa? Aż za trzy lata poprosiłabym cię o poradę lekarską? – spytałam, siląc się na żart.
– Obiecałam sobie, że powiem wam o wszystkim, kiedy zaliczę pierwszy rok kosmetologii. Przepraszam – usłyszałam po raz nie wiem który.
Wracałam do domu z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony, czułam ulgę, że wszystko się wyjaśniło, że poznałam prawdę. Byłam szczęśliwa, wiedząc, że moja córka spełnia swoje marzenia. Ale miałam też żal do siebie, nie mogłam darować sobie tych wszystkich zmarnowanych lat, które Julka spędziła na sprawianiu mi przyjemności wbrew sobie.
Całą noc przepłakałam w rękaw Jurkowi. On też najpierw był zdziwiony, potem pomarudził trochę i kilkakrotnie powtórzył: „A nie mówiłem?”, ale w końcu zaczął mnie po prostu pocieszać. I ciągle wypytywał o Darka. No tak, tatuś zrobił się zazdrosny o swoją jedyną córeczkę…
Po dwóch tygodniach Julka wpadła na weekend, przed nią były jeszcze dwa egzaminy. Na szczęście wszystkie zdała śpiewająco, co uczciłyśmy toastem domowego wina. Niedługo potem wreszcie poznaliśmy Darka. To wspaniały chłopak!
– Wiesz, mamuś – powiedziała Julka, kiedy szykowałyśmy kolację – może to dobrze, że ty mnie na tę medycynę wysłałaś? Inaczej pewnie bym Darka nie poznała!
– Dobrze, że chociaż zięć będzie lekarzem, skoro córeczka nie chce – zażartowałam z uśmiechem.
Sabina, 52 lata
Czytaj także:
- „Mam dziecko z mężem siostry, ale nikt o tym nie wie. Prawda wyszła a jaw, gdy córka zachorowała na białaczkę"
- „Miałam gorący romans z księdzem. Uwiódł mnie, rozkochał, a gdy zaszłam w ciąże, zmusił do aborcji"
- „Kiedy żona powiedziała mi, że znowu jest w ciąży, uciekłem. Jako samotna matka poradzi sobie lepiej, państwo jej pomoże”