Reklama

W sumie to trochę żałuję, że nie zadzwoniłam na tę policję. Miałaby mamusia z sianem zamiast mózgu nauczkę na przyszłość...

Reklama

Tyle się Arturek naopowiadał, jakie to bonusy wyciągnie od naszej telefonii z okazji przedłużenia umowy, a jak przyszło co do czego, to kto musi zasuwać po robocie do salonu akurat w czasie największych tłumów, no kto?

Oj, myślałem, że to dopiero w przyszłym miesiącu – zdziwił się wczoraj wieczorem, gdy mu podstawiłam papiery pod nos. – A to już jutro… Nie dam rady, Martyna, no, nie ma szans. Mamy nasiadówę u szefa i diabli wiedzą, o której ta męka się skończy.

Co on wie o męce – zżymałam się teraz w kłębiącym się tłumie.

Mam ją puścić przed sobą? Niedoczekanie, cwaniaro

Małe pomieszczenie, dwóch pracowników i cztery krzesła… Na dworze deszcz, wszyscy cisną się jak sardynki, parują wilgocią i niedawnym obiadem. Nie trzeba być senselierem, by odgadnąć, że ryba to wciąż aktualny składnik piątkowego menu w Polsce. Byłam wykończona po całym tygodniu pracy i empatycznie współczułam towarzyszom niedoli.

Prawie wszystkim, bo doprawdy, czy emerytka od dziesięciu minut przebierająca w ofertach naprawdę nie mogła przyjść kiedy indziej? Trzylatek stojący tuż za mną też chyba tak uważał, bo zaczął szarpać kobiecinę za płaszcz.

– Kewin! – matka złapała go za kurteczkę i szarpnęła do tyłu. – Tu masz stać. I ani mi się rusz.

Facet stojący za nią, chcąc jakoś zająć dzieciaka, a może i siebie, zaczął chłopcu pokazywać sztuczkę z monetą ale tym razem dostało się jemu. Mamusia syknęła pod jego adresem:

– Pilnuj pan swojego nosa! Znamy takich, co się bawią z cudzymi dziećmi!

Kewin skorzystał z tej drobnej wymiany zdań, by wyrwać się na wolność, niestety, w drzwiach salonu zderzył się ze starszym człowiekiem o lasce, niemal go przewracając.

Jego matka nie poczuwała się bynajmniej do przeprosin

Powiodła wzrokiem po wszystkich, rzucając w powietrze:

– Takie są właśnie małe dzieci! Zawsze można ustąpić miejsce w kolejce, jak się komuś nie podoba.

No, mnie zdecydowanie bardziej podobało się być przed nią niż za! Mały na zmianę popłakiwał z nudów i znużenia albo próbował na tyle zaabsorbować matkę swoją osobą, by odkleiła się od telefonu. Tymczasem ona metodycznie obdzwaniała chyba wszystkie koleżanki, każdej kolejno relacjonując przebieg pobytu w salonie i bez żenady opisując innych czekających.

W końcu pracownik salonu zwrócił jej uwagę, żeby przestała rozmawiać, bo uniemożliwia mu kontakt z klientami.

– Kończę, Kinga, bo podobno przeszkadzam – rzuciła do telefonu. – Ciekawe, czy jak przestanę, to kolejka pójdzie szybciej. Coś nie sądzę!

Słyszałam, jak malec za mną zaczyna popłakiwać i zerknęłam przez ramię, co tam się dzieje, ale sytuacja zmieniła się tylko o tyle, że jego matka, zamiast gadać przez telefon, zaczęła przeglądała internet.

– Może jakieś bajeczki mu włączyć? – zaproponowała nieśmiało licealistka z drugiej kolejki.
Będziesz miała swoje dziecko, to mu włączysz – usłyszała. – Zresztą, ma tu telewizor, nie? – pokazała na wielki ekran na ścianie, na którym leciały bez przerwy przyprawiające niemal o epilepsję reklamy.
– Siku chcę – oznajmił w końcu malec. – Mamoooo, chcę siku…
Chyba sobie jaja robisz – fuknęła. – Zaraz nasza kolej. Dasz radę.

Póki co, była na razie moja kolej. Usiadłam przy biurku i zajęta rozmową z pracownikiem salonu, przestałam się interesować, co się dzieje na tyłach. Już prawie uzgodniliśmy wszystko, czekałam tylko na wydrukowanie umowy, gdy poczułam, że ktoś ciągnie mnie za szalik. Odwróciłam się, o tyle, o ile było to możliwe bez groźby uduszenia, i zobaczyłam Kewina trzymającego koniec szala niczym ratunkową linę.

– Nie, mamo, nie! – płakał.
Ostrzegałam cię, że w końcu zarobisz w dupę, prawda? – matka pociągnęła go tak mocno, że upadł, puszczając wreszcie szalik. – Czy ty musisz zawsze taki cyrk odwalać?

Złapała go za kurtkę, uniosła do góry i wymierzyła dwa potężne klapsy

– To za skakanie jak małpa, a to za lanie w gacie! I ani słowa mi tu!

Postawiła dzieciaka, który nie mógł przez chwilę nawet złapać oddechu.

Sto razy ci mówiłam: faceci nie płaczą.
– Właśnie popełniła pani przestępstwo – trwało chwilę, nim rozpoznałam swój głos w ciszy, która nagle zapadła; rany, czy mi całkiem odbiło, że się wtrącam? – Bicie dzieci w Polsce jest niedozwolone – ciągnęłam, bo jak już zaczęłam, to co innego mogłam robić. – Mogłabym teraz zadzwonić na policję i zgłosić, że przekracza pani prawo.
– I tak nic takiej nie zrobią – rzuciła starsza pani z tyłu. – Żeby jeździć autem, trzeba zdać na prawo jazdy, dziecko może mieć byle kto!
– Że niby ja jestem „byle kto”, paniusiu? – oburzyła się matka Kewina.
– Co ty tu w ogóle robisz, zamiast mierzyć kieckę do trumny, co? – następnie zwróciła się do mnie. – Dzwoń sobie po policję, proszę bardzo. Na pewno ci podziękują, że odrywasz ich od łapania złodziei! Dobra już – prychnęła z pogardą. – Bierz te swoje świstki i wynocha, zamiast mnie straszyć. Wypad z kolejki!

Już stojąc przy wyjściu, zobaczyłam, jak ciągnie płaczącego synka za sobą i siada na moim miejscu

Usłyszałam też jakiegoś cymbała, który perorował, że nic nie wyrośnie z dzieciaka, który nie zna dyscypliny.

Mnie ojciec lał i co? Wyrosłem na człowieka – zwrócił się bezpośrednio do mnie.
– Na to wygląda z zewnątrz, ale jak jest naprawdę? – stwierdziłam sentencjonalnie, wzruszając ramionami.

Ktoś parsknął śmiechem, inny rzucił, że powinno się pilnować swojego nosa, zamiast pouczać innych. A ja mam pytanie. Naprawdę ludzie nie widzą nic złego w tym, że ktoś bije swoje dziecko, zamiast się nim odpowiedzialnie zająć i zadbać o jego potrzeby? Przecież to nie jest własność rodzica, tylko czująca istota, w dodatku przyszłość nas wszystkich… Co za cholerny, barbarzyński kraj!

Martyna, lat 38

Czytaj także:

Reklama
  • „Mam dziecko z mężem siostry, ale nikt o tym nie wie. Prawda wyszła a jaw, gdy córka zachorowała na białaczkę"
  • „Miałam gorący romans z księdzem. Uwiódł mnie, rozkochał, a gdy zaszłam w ciąże, zmusił do aborcji"
  • „Kiedy żona powiedziała mi, że znowu jest w ciąży, uciekłem. Jako samotna matka poradzi sobie lepiej, państwo jej pomoże”
Reklama
Reklama
Reklama