Reklama

Chloe Patchett na Instagramie prowadzi konto jako „spirit and rain” (duch i deszcz). „Podążam drogą, której celem jest przejęcie odpowiedzialności za siebie i moją rodzinę. Za nasze zdrowie fizyczne, psychiczne i emocjonalne. Lubię stawać się najlepszą wersją siebie, jaką mogę być, zwłaszcza jako matka”. Chloe zapowiedziała też, że wkrótce zacznie pełnić rolę przybranej babci (prawdopodobnie dla wnuka lub wnuczki swego partnera).

Reklama

Samodzielny poród, czyli freebirthing

Chloe przyznaje, że kiedy przed porodem powiedziała bliskim o swoich planach, zasypali ją wątpliwościami. „Mimo to pozostałam silna. W głębi serca wiedziałam, że muszę zaufać sobie i wybrać to, co będzie najlepsze dla mnie i dla mojego dziecka”. Nie chciała, by obcy ludzie wkraczali w jej „intymną przestrzeń”.

Tzw. samodzielny poród (freebirthing) zyskuje coraz większą popularność. W Stanach Zjednoczonych od początku XXI wieku rośnie liczba kobiet, które nie chcą rodzić w szpitalu ani w obecności innych osób. Tłumaczą to pragnieniem poczucia więzi z dzieckiem i powrotu do przeszłości.

W niektórych stanach samodzielny poród jest zabroniony.

Internauci podzieleni

Publikacja Chloe wywołała sporo emocji. Wśród komentujących nie zabrakło osób, które podziwiały kobietę.

„Jakie to inspirujące!”.

„Cóż za piękne wyzwanie do podjęcia i rozmawiania o nim”.

„Kocham to!”.

Inni internauci mieli jednak pewne wątpliwości:

„A co złego jest w tym, że położna jest przy tobie? Pomyślałaś o swoich pozostałych dzieciach? Cieszę się, że wszystko poszło dobrze”.

„Dziś w wiadomościach było o matce, która zdecydowała się na samodzielny poród. Tylko że nie wiedziała, że urodzi bliźnięta. Dwoje dzieci zmarło. […] Zachęcanie kobiet, aby nie szukały opieki medycznej podczas porodu po to, by poczuć się silniejszymi, jest niesprawiedliwe”.

Źródło: The Sun

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama