Matka Piotrusia z Przemkowa wyszła z aresztu. Mówi o ojcu dziecka: „Byliśmy do siebie przyzwyczajeni”
Gdy chłopiec miał zaledwie 11 tygodni, trafił do szpitala. Jego rodzice zostali aresztowani, ponieważ obrażenia niemowlęcia wskazywały na przemoc. Lekarze walczyli o jego życie, nie kryjąc, że to nierówna walka. Piotruś wraz ze starszym braciszkiem trafili do zawodowej rodziny zastępczej. Skatowany chłopiec wymagał ciągłej opieki, nowi opiekunowie liczyli się z tym, że nigdy nie będzie zdrowy. Gdy Piotruś odszedł na zawsze, pogrążyli się w rozpaczy – stracili ukochanego synka.
Prawdę o dramacie niemowlęcia wszyscy poznali pod koniec lutego, kiedy dziecko trafiło do szpitala. O tym, co działo się w czterech ścianach domu wiedzieli tylko rodzice, 2,5-letni brat i on sam. Sąsiedzi słyszeli płacz, mieli nie raz wzywać policję i opiekę społeczną… Dziś wiadomo, że rodzina była pod opieką pomocy społecznej, miała asystenta rodziny.
Matka Piotrusia dała mu imię po ojcu: „Jemu przeszkadzało, że płacze”
Czy Piotruś musiał umrzeć? Z tego, co mówi jego biologiczna matka, dziecko było katowane niemal codziennie. Monika M. mówi o swoim związku z 40-letnim Marcinem G.: „Miłością byliśmy na ostro”. Dodaje, że byli do siebie przyzwyczajeni… Mimo że partner nie szczędził jej ciosów i bała się go. Właśnie przez ten strach nie poszła wcześniej na policję.
Gdy ich synek przyszedł na świat, dostał imię po tacie: Marcin. Próba zaczarowania rzeczywistości się nie powiodła. Ojciec był dla dziecka niczym kat.
Jak mówi Monika M.:
„Brał go i trząsł nim, potem uderzył, albo pięścią, albo ręką. Tak było prawie co dzień. Jemu przeszkadzało, że płacze. I on trzymał go za szyję, żeby nie płakał. Mały robił się czerwony. Filipka też bił, też go trzymał za grdykę, jak płakał”.
Kiedy mały Marcinek trafił do rodziny zastępczej, jego nowi opiekunowie uznali, że nie może mieć na imię tak, jak jego oprawca. Złożyli do sądu wniosek o zmianie imienia. Chłopiec miał zacząć nowe życie jako Piotruś. Niestety, wkrótce potem zmarł.
Śmierć Piotrusia ocaliła 16 dzieci z Przemkowa?
Monika M. opuściła areszt. Marcin G. pozostał za kratkami.
Sędziowie, pracownicy ośrodka pomocy społecznej, kuratorzy… po tej tragedii mieli wyciągnąć wnioski i sprawdzili sytuację dzieci z innych rodzin patologicznych z Przemkowa.
„Chyba wszyscy wyciągnęliśmy jakieś wnioski, ponieważ niezależnie od siebie, zarówno pracownicy ośrodka pomocy, kuratorzy, jak i sędziowie, podjęli działania zmierzające do weryfikacji sytuacji tych dzieci w tych środowiskach, o których wiemy, że są patologiczne, że są opresyjne. Efekt ponownego sprawdzenia jest taki, że co najmniej 16 dzieci z obszaru Przemkowa zostało umieszczonych poza środowiskiem rodzinnym, w pieczy zastępczej" − powiedziała Katarzyna Dąbrówny z Sądu Rejonowego w Głogowie.
Źródło: Uwaga TVN, Onet, Fakt
Piszemy też o:
- Gorzów: lekarzom nie udało się uratować noworodka. Rodzice i babcia Rafałka w areszcie. Szpital: „Niech z tej tragedii wyniknie jakieś dobro”
- Religia wróci do salek katechetycznych? Episkopat grzmi o dyskryminacji
- Mazowsze: okropny wypadek rodziny z dwójką dzieci. Nieodpowiedzialnych rodziców od razu zatrzymano