Reklama

Do kolejnych, szokujących informacji na temat dramatu w Częstochowie dotarł „Fakt”. Biologiczny ojciec i jego partnerka opowiedzieli, co zastali po wejściu do mieszkania. I jak matka Kamila starała się utrzymywać w tajemnicy stan zdrowia chłopca.

Reklama

Kłamała, że Kamila poparzył młodszy brat

Po pięciu latach pan Artur postanowił odbudować relacje z synami: 7-letnim Fabianem i 8-letnim Kamilem. Chciał spotkać się z nimi podczas Wielkanocy, jednak matka chłopców przekonywała go, że to zły pomysł. Twierdziła, że Kamil źle się czuje, bo młodszy brat w zabawie go poparzył…

Pan Artur postanowił przyjechać, by sprawdzić, jak czuje się syn. To, co zastał wraz ze swoją partnerką, w mieszkaniu w Częstochowie, przechodzi ludzkie pojęcie. Na łóżku Kamila piętrzyły się brudne poduszki. Chłopiec był w koszmarnym stanie…

„Leżał w stosie brudnych poduszek jak śmieć” i „wył z bólu”

„Leżał w stosie brudnych poduszek jak śmieć” – mówi pani Ewa, partnerka biologicznego ojca skatowanego Kamila.

Chłopiec miał poplamioną krwią koszulkę. Wył z bólu…

W pokoju panował zaduch i nieprzyjemny zapach.

„Gdy przyjechał lekarz, powiedział mi krótko: panie Arturze śmierdzi ropą... Moje dziecko śmierdziało gorzej niż trup. Do czego ona doprowadziła! Za to, co zrobiła, niech siedzi w więzieniu do końca życia!” – mówi ojciec Kamila.

Dobro dziecka było najważniejsze, więc… doszło do tragedii?

Okazało się też, że w czerwcu 2022 roku sąd rozważał ograniczenie władzy rodzicielskiej matce Kamila. Nie dopatrzywszy się zaniedbań, sąd umorzył wniosek i chłopiec pozostał pod opieką matki i jej męża. Mężczyzny, który pół roku później przyznał się, że rzucał chłopcem na rozgrzany piec i polewał go wrzątkiem… A wcześniej dotkliwie bił, łamiąc kończyny. Matka patrzyła na gehennę syna i nie zrobiła nic, by pomóc dziecku.

Rzecznicy częstochowskiej opieki społecznej zapewniają, że urzędnicy kierowali się zawsze dobrem dziecka.

Magdalena B., matka Kamila wychowywała łącznie sześcioro dzieci. Ona i jej ostatni partner, Dawid B. zostali aresztowani na trzy miesiące. Czekają na proces.

Źródło: Fakt

Piszemy też o:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama