Matka rzuciła pomysł na niecodzienny prezent dla wychowawczyni. Na grupie klasowej ją zakrzyczeli
Matka dziewczynki z trzeciej klasy zasugerowała wyjątkowy prezent dla wychowawczyni na zakończenie roku szkolnego, ale jej propozycja została wyśmiana przez pozostałych rodziców. „Teatrzyk już się zaczął” − podsumowała w liście do naszej redakcji zniesmaczona pani Ewelina.

Nie każdych rodziców stać na prezent dla nauczyciela za kilkaset złotych. Jedna z matek w stołecznej szkole podstawowej zaproponowała alternatywę — tani, wzruszający i wyjątkowy upominek. Ale zamiast podziękowań usłyszała kpiny. Jej list do naszej redakcji pokazuje, jak bardzo zmieniło się podejście do wdzięczności w szkołach.
„Liczy się gest” – tak mi się wydawało, zanim odezwałam się na grupie rodziców
„Jestem mamą dziewczynki z trzeciej klasy. Zbliża się koniec roku szkolnego, więc na naszej klasowej grupie pojawił się temat prezentu dla wychowawczyni. Ktoś rzucił, że 'może zróbmy zrzutkę na coś porządnego, np. biżuterię'. Początkowo nie miałam nic przeciwko, ale kiedy okazało się, że 'coś porządnego' oznacza złoty komplet za 1200 zł, uznałam, że czas się odezwać”.
Dalej pani Ewelina opisała, jak zaproponowała coś, co naprawdę miało dla niej wartość: zamiast drogich prezentów, zasugerowała zrobienie albumu z rysunkami dzieci, zdjęciami klasowymi, krótkimi wpisami, za co kochają panią, co zapamiętają. Koszt – praktycznie żaden, efekt – bezcenny. Niestety, reakcja była dla niej bolesna.
„Nie stać cię, to się nie odzywaj”
Zamiast wsparcia mama 10-latki usłyszała wprost: „Nie róbmy z tego przedszkola. Wychowawczyni jest kobietą z klasą, nie damy jej dziecięcych laurek. Jak kogoś nie stać, to niech nie bierze udziału i tyle”.
„Zrobiło mi się po ludzku przykro. Mam trójkę dzieci, nie jestem w stanie dorzucić 150 zł na złoty łańcuszek, nawet jeśli chodzi o prezent dla kogoś ważnego. Ale przecież czy prezent naprawdę musi być drogi, żeby był wartościowy?” − żaliła się pani Ewelina.
„Wdzięczności nie mierzy się w karatach”
„Nie jestem przeciwna dawaniu prezentów. Ale boli mnie, że propozycja zrobienia czegoś od serca została tak wyśmiana”.
Pani Ewelina dodała, że wychowawczyni nie czytała rozmów rodziców. „Kiedy dostanie ten złoty komplet, uśmiechnie się, pewnie podziękuje, może nawet założy. Ale w głębi serca mam nadzieję, że bardziej ucieszyłby ją album z dziecięcych wspomnień. Tylko nikt jej tego nie da. Bo to 'obciach'”.
Ta sytuacja pokazuje, że z jednej strony coraz więcej mówi się o empatii, równości, wspieraniu się nawzajem, szczególnie w kontekście wychowania dzieci. A z drugiej – nadal panuje presja społeczna, która potrafi wykluczyć tych, którzy proponują coś skromnego, ale szczerego.
Zobacz też: