„Mąż chciał zrobić ze mnie służącą – bo tak jego ojciec traktował swoją żonę. Przejrzał na oczy, gdy idealny tatuś został sam, bo teściowa się postawiła”
Kiedy urodziłam córkę, Wojtek uparł się, żeby nazwać ją tak samo, jak jego siostrę. Dla mnie to było dziwne, nawet trochę głupie, ale ostatecznie uległam.
- redakcja mamotoja.pl
Po cesarce nie miałam siły na dyskusje, więc mąż podejmował praktycznie wszystkie decyzje sam.
– To ulubione imię żeńskie taty – wyjaśnił mi podekscytowany. – A wiesz, że Mimi nie chce go używać.
Faktycznie, moja młodziutka szwagierka Amelia właśnie przechodziła jakiś bunt nastolatki i żądała, żeby nazywać ją Mimi. Nie bardzo mi się podobało, że moja córka otrzyma imię tylko po to, żeby teść mógł się do kogoś nim zwracać, ale nie miałam argumentów do dyskusji. A teściowie mieli ich jakieś półtora miliona.
Wszyscy tańczą, jak teść zagra
Tyle kosztował nasz dom, który od nich dostaliśmy w prezencie ślubnym. Właściwie nie od nich, tylko od taty Wojtka, bo to on miał kilka firm i decydował o wszystkim w rodzinie. Był typowym macho – zawsze musiał mieć rację, wszyscy mieli robić to, co kazał, przy każdym sprzeciwie zaś wyciągany był argument, że to on za wszystko płaci.
Teściowa z kolei była żoną i matką idealną. Nigdy nie pracowała, wychowała czworo dzieci, a całe jej życie kręciło się wokół rodziny i domu. Lubiłam ją, w przeciwieństwie do teścia. Ale do tego ostatniego nigdy bym się nie przyznała. Podczas rodzinnych spotkań robiłam to, co jego żona, druga synowa i córki, czyli schlebiałam mu i okazywałam wdzięczność, której nieustannie oczekiwał.
To może było trochę męczące, ale umiałam docenić fakt, że mieszkałam w dwupiętrowym, pięknie wyposażonym domu, a Wojtek wozi nas mercedesem. Zgadzałam się okazywać uległość teściowi po to, by moja córeczka i przyszłe dzieci miały życie, o którym ja zawsze marzyłam.
Oczywiście Wojtek był taki sam jak ojciec. Kiedyś wyznał mi, że wybrał mnie na żonę, bo chciałam mieć dużą rodzinę. Rozmawialiśmy o tym już na drugiej randce.
– Dzisiaj kobiety nie chcą mieć dzieci – westchnął wtedy. – Liczy się tylko kariera i ten cały samorozwój. Nie rozumiem tego. Przecież jeśli facet dobrze zarabia i utrzymuje rodzinę, to kobieta jest w dużo lepszej sytuacji, niż kiedy musi codziennie wstawać o szóstej rano, żeby jechać do pracy, a potem wraca zmęczona i nawet nie ma czasu pobawić się z własnym dzieckiem. O ile oczywiście w ogóle je urodzi, bo to się staje coraz bardziej niemodne.
– Ja chcę mieć minimum trójkę – powiedziałam wtedy zupełnie szczerze. – A może nawet więcej, gdybym miała warunki.
– Przy mnie byś miała – zapewnił, patrząc mi głęboko w oczy. – Zrobiłbym wszystko, żeby cię uszczęśliwić.
A potem ujął moją dłoń i ucałował ją mocno. Ten gest szacunku i czułości tak mnie wzruszył, że popłynęłam. Zakochałam się w Wojtku i jego wizji naszego wspólnego życia. Już wtedy wiedział, że rodzice przepiszą na niego dom, jeśli się ożeni. Ojciec podarował mu też jedną ze swoich firm, a że mój ukochany był naprawdę niezły w zarządzaniu i strategiach handlowych, szybko ją rozwinął i zaczął tworzyć własne imperium.
– Chcę być taki jak mój tata – wyznał mi. – To mój idol, nie przesadzam. Sam doszedł do majątku, a przy tym zawsze najważniejsza była dla niego rodzina.
Rzeczywiście, teść był bardzo rodzinnym człowiekiem. Zawsze zajmował miejsce u szczytu stołu podczas niedzielnych obiadów, które były obowiązkowe dla wszystkich dzieci i ich partnerów. Te obiady, rzecz jasna, gotowała i organizowała jego żona. Szybko zorientowałam się, że oczekuje się ode mnie, tak samo jak od moich szwagierek i żony szwagra, bym jej pomagała podawać do stołu, a potem sprzątać. W tym czasie mężczyźni, wliczając w to nawet osiemnastolatka, z którym chodziła Mimi, siedzieli przy stole i rozmawiali o sprawach istotnych, czyli sporcie, pieniądzach i obecnej sytuacji w kraju. Oczywiście teść miał wyrobione opinie na każdy temat, a do reszty mężczyzn należało potakiwanie. Byli tym tak zaabsorbowani, że nigdy żaden z nich nawet nie zebrał talerzy, żeby nam pomóc.
Obowiązki mnie przytłaczały
Po urodzeniu Amelii czułam się kiepsko. Moi rodzice mieszkali daleko i nie mogłam liczyć na ich pomoc. Czułam się zagubiona w opiece nad noworodkiem i nie dawałam sobie rady z codziennymi obowiązkami. Przy czym Wojtek szybko mi uświadomił, że mam zobowiązania nie tylko wobec maleństwa, ale i wobec niego. Fakt, pracował dużo i wracał bardzo zmęczony. A wtedy oczekiwał, że zostanie mu podany ciepły posiłek, dom będzie posprzątany, jego koszule wyprane i wyprasowane, a dziecko najedzone i zadowolone, by mógł się z nim chwilę pobawić, zanim położy się przed telewizorem.
Robiłam, co mogłam, by wracał do pachnącego czystością oraz pysznym posiłkiem domu, ale Amelia nie wiedziała, że ma obowiązek być grzeczna i słodka, kiedy tata wracał z pracy. Bywało, że non stop płakała, a wówczas mąż oskarżał mnie, że niewłaściwie się nią zajmuję.
– Mam troje młodszego rodzeństwa i moja mama jakoś nas wszystkich ogarniała – powtarzał. – Nie pamiętam, żeby Mimi czy Wiki tak płakały. Coś robisz nie tak!
Byłam coraz bardziej przytłoczona jego niezadowoleniem i uwagami, zdarzało mi się płakać z bezsilności, kiedy nie mogłam uspokoić Amelki. Błagałam ją wtedy – jakby trzymiesięczne dziecko mogło mnie zrozumieć! – żeby się zlitowała i była miła przy tacie. Nocami spałam u małej w pokoju, bo Wojtka budziło, kiedy wstawałam na karmienie. Nie wysypiałam się i nieraz przysypiałam w ciągu dnia. Zazwyczaj wtedy nie wyrabiałam się ze wszystkim i mąż zastawał nieposprzątany dom albo niezłożone pranie, co wywoływało jego niezadowolenie.
– Amelia przez cały dzień nie chciała spać – tłumaczyłam się. – Nie miałam jak tego zrobić. Ale to dobrze, pośpi w nocy…
– Jeśli nie dajesz sobie rady z jednym dzieckiem, to jak chcesz mieć kolejne? – Wojtek patrzył na mnie z dezaprobatą. – Mieliśmy zacząć się starać, kiedy mała skończy pół roku. To właściwie już, a ty co? Moja mama miała troje dzieci rok po roku i wszyscy byliśmy zadbani, a w domu był porządek, więc tak się da, tylko trzeba chcieć!
O mamie mówił też inne rzeczy. Była jego ideałem kobiety, tak samo jak ojciec ideałem mężczyzny. Wedle jego słów rodzice się uwielbiali. Ojciec obsypywał matkę prezentami, ona była w niego wpatrzona jak w obrazek i zdmuchiwała niemal pyłek sprzed jego stóp. Wojtek chciał, byśmy byli tacy sami. Kupował mi drogie perfumy, zachęcał do robienia zakupów odzieżowych w drogich sklepach online, na każdą okazję dostawałam złotą biżuterię, a na rocznicę ślubu – brylantową bransoletkę. Uważał, że rozpieszczanie żony jest częścią obowiązków dobrego męża. Moje obowiązki również były jasno określone – miałam całkowicie poświęcać się dla domu i rodziny.
Chociaż teściowie sprezentowali nam piękny dom, trzeba przyznać, że nie wtrącali się w nasze życie. Ich wizyty były dość rzadkie i zawsze zapowiedziane. Dlatego tak się zdziwiłam, kiedy – wracając z zakupów z Amelią – zobaczyłam samochód teściowej na podjeździe. Zaniepokoiłam się, bo to była wyjątkowo kulturalna kobieta, która nigdy nie zjawiłaby się bez uprzedzenia, gdyby nie miała naprawdę ważnego powodu.
Teściowa w końcu się postawiła
Kiedy podeszłam bliżej domu, usłyszałam podniesiony głos Wojtka. Nigdy wcześniej nie słyszałam, by krzyczał w obecności rodziców, więc moje zaniepokojenie wzrosło.
– Mamo, o czym ty, do cholery, mówisz?! Przecież wy jesteście idealnym małżeństwem! Ojciec cię uwielbia!
Teściowa musiała coś odpowiedzieć dużo ciszej, bo przez moment nic nie słyszałam, ale zaraz potem rozległ się krzyk Wojtka, który wszystko wyjaśnił.
– Ja rozumiem, ale rozwód?! Chcesz zostawić tatę po 40 latach małżeństwa?
Aż zabrakło mi tchu z wrażenia. Teściowie się rozwodzili? Zostawiłam wózek ze śpiącą Amelką pod balkonem i przysunęłam się pod samo okno. Teraz już słyszałam teściową. Mówiła opanowanym, spokojnym tonem, jakby tłumaczyła coś małemu dziecku:
– Ja wiem, że to dla ciebie szok, Wojteczku, ale my nigdy nie byliśmy idealną parą. Po prostu żyliśmy życiem, jakie twój ojciec uważał za idealne i ja mam tego życia dosyć. Powinnam to była zrobić czterdzieści lat temu albo tuż po urodzeniu ciebie. Tak, właśnie tak! – ona też zaczęła podnosić głos.
– Ojciec traktował mnie jak służącą! On był panem domu, a ja… kim niby? Opiekunką jego dzieci, którymi nigdy się nie zajmował, bo płakaliście i rozrabialiście, a on oczekiwał, że będą ciche i grzeczne, kiedy był w domu. Kucharką, gospodynią i menedżerką życia domowego, bo on do dzisiaj nie wie, w której klasie jest Mimi i w życiu nie był na wywiadówce żadnego z was! Powiem ci, że chciałam doczekać, aż Mimi zda maturę, ale to ona mi powiedziała, żebym nie czekała. Ona mnie zachęca do rozwodu! Mówi, że widzi, jak toksyczne jest nasze małżeństwo, i chce, żebym wreszcie była szczęśliwa. Więc tak, rozwodzę się z ojcem, a Mimi wyprowadza się ze mną. I zapewniam cię, że marzyłam o tej chwili od lat!
Rozmawiali jeszcze przez chwilę. Z teściowej wylało się morze goryczy pod adresem teścia, a Wojtek słuchał tego w milczeniu.
– Ojciec nie jest ideałem, za jaki go masz – powiedziała na koniec. – Jest despotą i egoistą. I jeśli czegoś nie zmienisz w stosunku do Natalii, zaręczam ci, że ona też od ciebie odejdzie, bo jesteś taki sam jak on. Ale dzisiaj kobiety nie czekają już 40 lat…
Po rozmowie z matką Wojtek się zmienił
Nigdy żadne z nich nie dowiedziało się, że podsłuchałam tę rozmowę, ale wiem, że Wojtkiem wstrząsnęło rozstanie rodziców. Widział, że jego ojcu zawalił się świat – w ciągu kilku miesięcy stracił żonę i kontakt z dwiema córkami, które wzięły jej stronę. Schudł i skurczył się w sobie, pod każdym względem zaczął wyglądać jak człowiek złamany przez życie. Nie rozmawialiśmy o tym, bo Wojtek jest bardzo skryty, ale zauważyłam widoczną zmianę w jego zachowaniu. Przestał traktować mnie jak odbiorcę poleceń, zaczął pytać, czego ja bym chciała, jak widzę naszą przyszłość.
– Chciałabym poczekać z drugim dzieckiem. Na razie ledwie daję radę z jednym…
– Będę ci więcej pomagał – obiecał.
– Może ustalimy, że będziesz miała wolne soboty, a ja wtedy będę cały dzień z Amelią? Nie musimy się spieszyć z drugim dzieckiem. Oboje powinniśmy być na to gotowi.
Dużo się między nami zmieniło. Naprawdę zaczął się bardziej angażować w dom i ojcostwo, sam zaproponował, żeby przenieść łóżeczko małej do naszej sypialni i wstaje do niej w nocy. Wiem, że przeraził go dramat jego taty, który z wielkiego macho i rodzinnego despoty zmienił się w małego człowieczka, który usiłuje odzyskać byłą żonę prezentami i obietnicami poprawy. Widać, że rozwód był dla niego katastrofą i uświadomił mu skalę błędów, które popełniał przez całe życie. Nie wiem, czy teściowa da mu drugą szansę. Na razie korzysta z życia i połowy majątku, która jej się należała. Kwitnie. Cieszy się szacunkiem dzieci i rozpieszcza wnuczkę. A kiedy się spotykamy, powtarza mi, żebym zawsze dbała o siebie i nie „zniknęła na 40 lat” jak ona. Jest mądrą kobietą i podziwiam jej odwagę oraz zrozumienie ważnych spraw.
– Twoja mama jest moim ideałem. To niesamowicie odważna kobieta! – powiedziałam ostatnio Wojtkowi i zobaczyłam cień paniki w jego oczach. – Spokojnie, nie zamierzam iść w jej ślady. Ty nie jesteś taki jak twój ojciec.
– Staram się taki nie być – stwierdził.
I to jest właśnie nasza szansa na być może długie i szczęśliwe życie razem!
Natalia, lat 28
Zobacz także: