Reklama

Nigdy nie sądziłam, że mogłabym mieć jakiekolwiek problemy z zajściem w ciążę. Byłam zdrowa jak ryba, żadnych nieregularnych cykli czy innych kobiecych kłopotów. Nawet infekcji nigdy nie miałam! A jednak gdy zaczęliśmy z Łukaszem starać się o dzidziusia, coś było nie tak. Czekałam pół roku. Potem postanowiłam działać.

Reklama

Kochałam Łukasza, ale dziecko było najważniejsze

Poznaliśmy się z Łukaszem w pracy, mieliśmy wtedy oboje po 36 lat, ślub wzięliśmy po roku. Chcieliśmy mieć dzieci, więc zaczęliśmy się starać niemal od razu, bo i czasu było niewiele. Chciałam urodzić pierwsze dziecko przed czterdziestką. Taki był plan, ale po trzech miesiącach zaczęłam wątpić, że uda nam się go zrealizować. Nie zachodziłam w ciążę, mimo że byłam pewna, że wszystko u mnie działa jak należy. Doskonale wiedziałam, kiedy mam dni płodne, próbowałam się nie stresować i podchodzić do tematu na luzie, brałam kwas foliowy... i nic. Z każdym miesiącem byłam coraz bardziej przygnębiona, za to Łukasz mówił tylko z półuśmieszkiem:
– Aga, daj spokój, jak nie teraz, to za miesiąc, to przecież nie takie trudne, zrobić dziecko. Haha.
Ale mnie w ogóle nie było do śmiechu, zwłaszcza że podejrzewałam, dlaczego się nie udaje. Przez mojego męża! Najpierw jednak sama poszłam do lekarza, żeby wszystko sprawdzić. Oczywiście badania wyszły świetnie, zawsze byłam okazem zdrowia.
– Nic, tylko dzieci rodzić – podsumował ginekolog. – Tylko niech pani nie zwleka zbyt długo – pogroził mi palcem niby w żartach. Wzięłam sobie te słowa do serca. Mój czas się kończył.
Poprosiłam Łukasza, żeby też się zbadał. Za pierwszym razem tylko się zaśmiał. Ale z każdą moją kolejną prośbą był coraz bardziej poirytowany.
– Co ty myślisz, że jestem jakiś wybrakowany?! Że nie jestem facetem? W życiu nie dam sobie wmówić, że niby coś jest ze mną nie tak! Nie pójdę na żadne głupie badania, zapomnij! – krzyczał.

Było mi bardzo przykro. Łukasz nie rozumiał, że to nasza wspólna sprawa, a ze zdrowiem nie ma żartów. W dodatku w ciągu ostatniego roku przytył 10 kg, przez stres w pracy zaczął popalać papierosy... Miałam powody, żeby wątpić w jego płodność!

W końcu zaszłam w ciążę, ale... nie z mężem

Nie miałam czasu, żeby czekać i znosić biernie kozaczenie mojego męża. Po pół roku bezowocnych starań o dziecko postanowiłam działać, ale sama, już bez Łukasza. Mój plan zrodził się z desperacji. Wiem, że może nie powinnam rozgrywać tego w taki sposób, w tajemnicy, opierać wszystkiego na kłamstwie. Ale co miałam zrobić? Z jednej strony wielkie pragnienie dziecka i uciekający czas, a z drugiej niepłodny mąż, który za nic nie chce się leczyć.

Założyłam sobie konto na portalu randkowym. Nie miałam nawet zamiaru przyznawać się, o co tak naprawdę mi chodzi, udawałam po prostu znudzoną rozwódkę, która szuka przygód. Chętnych na romans zgłosiło się bez liku! Ale byłam ostrożna. Wybierałam bardzo starannie, w końcu to miał być ojciec mojego dziecka. W oko wpadł mi w końcu pewien przystojny blondyn, starszy o 3 lata, wyglądał na inteligentnego, powiedział, że jest menadżerem. Krótka wymiana zdań utwierdziła mnie w przekonaniu, że to dobry kandydat. Umówiłam się z nim. Łukaszowi powiedziałam, że idę na noc do Julki, mojej przyjaciółki. Innym razem wyrwałam się z pracy w środku dnia. Spotykałam się tak z Danielem przez kilka tygodni. Muszę przyznać, że był czarujący. Po miesiącu odkryłam, że jestem w ciąży.

Momentalnie zerwałam kontakt z kochankiem, Byłam w upragnionej ciąży, Łukasz nie posiadał się ze szczęścia!
– No widzisz, mówiłem, że się uda. Jak zawsze panikowałaś bez potrzeby. Oby to tylko była dziewczynka! – cieszył się mój mąż.
No i była. Urodziłam piękną i zdrową córeczkę. Oboje z Łukaszem zwariowaliśmy na jej punkcie. Mój kochany mąż zaangażował się w opiekę bez reszty. Koleżanki wciąż powtarzają, że zazdroszczą mi tak cudownego partnera i ojca dla naszej Wiktorii. Wiem, że mam wiele szczęścia.

Czasem tylko strasznie się boję, że kiedyś prawda wyjdzie na jaw. Wikusia już robi się podobna do ojca – oboje z Łukaszem jesteśmy brunetami, a Wiki to mały blond aniołek, po prawdziwym tacie. Do tego ma jego oczy. Zupełnie nie jest podobna do Łukasza. A jak on się zorientuje? Zażąda badań? Mam jednak nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie. Łukasz bardzo kocha Wiktorię. Czy mógłby kiedyś przestać? Nie dopuszczam do siebie takich myśli. Wierzę, że razem przetrwamy wszystko.

Agnieszka

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama