Reklama

Wychodząc za mąż za Adama, miałam już córkę z wcześniejszego związku. Moja czteroletnia Amelka bardzo pragnęła mieć tatusia.

Reklama

– Wszystkie dzieci w przedszkolu mają tatę – powtarzała mi w kółko – tylko ja nie mam. Mamo, gdzie jest mój tata? Dlaczego nie ma go z nami?

Niestety, mój były partner zniknął, kiedy tylko dowiedział się, że zostanie ojcem. Może źle zrobiłam wtedy, że go nie szukałam, ale uniosłam się honorem, powiedziałam sobie, że sama wychowam córkę, że wcale nie potrzebuję od niego łaski.

Adam był właściwie pierwszym mężczyzną, z którym się potem związałam. Zakochaliśmy się w sobie. Przyszła teściowa patrzyła na mnie trochę krzywo, pewnie nie bardzo jej odpowiadała synowa po przejściach, na szczęście Adasiowi nie przeszkadzało, że mam dziecko.

– To nawet fajnie zaczynać z kawałkiem gotowej rodziny – śmiał się.

Amelia również bardzo do niego przylgnęła, pokochała go całym swoim małym serduszkiem. Wyglądało na to, że Adam również pokochał moją córeczkę. Dbał o nią, jakby była jego dzieckiem, opiekował się, kupował jej prezenty, zabierał na lody i do kina. Naprawdę był dla niej wspaniałym tatą. Kiedy jednak Amelka zapytała, czy może mówić do niego tato, zawahał się. Był to tylko moment, chwilka, mała nawet tego nie zauważyła, zaraz oczywiście się zgodził. Potem powtarzałam sobie, że mi się wydawało, że sobie to wymyśliłam. Jednak niedługo po tamtej rozmowie Adam zapytał niespodziewanie:

– Co byś powiedziała, gdybyśmy mieli wspólne dziecko?

Dotychczas nie rozmawialiśmy na ten temat, zaskoczył mnie tym pytaniem.

– Przecież mamy – mruknęłam zajęta zmywaniem naczyń.

– To ty masz. Ja mówię o naszym dziecku, wspólnym, twoim i moim.

Wytarłam ręce w ścierkę i odwróciłam się do niego.

Tak, chcę mieć z tobą dziecko, tylko jest jedno ale

– Nie wiem – odpowiedziałam – nie myślałam o tym, nigdy nie mówiłeś, że chciałbyś mieć dziecko.

– To może pomyśl – przyciągnął mnie do siebie i posadził na swoich kolanach. – Chciałbym zostać tatą…

– Przecież jesteś – przekomarzałam się z nim z uśmiechem.

– Wiem, ale chciałbym mieć swoje dziecko. Nasze – poprawił się natychmiast – twoje i moje.

– A Amelka nie jest twoja?

– Oj, Zośka! – zdenerwował się – dobrze wiesz, o co mi chodzi. Nie mam pojęcia, dlaczego udajesz, że nie rozumiesz. Poważnie mówię.

To nie było tak, że ja nie chciałam mieć z Adamem dziecka. Chciałam, nawet bardzo, ale raptem przestraszyłam się, że moja mała córeczka może zostać odsunięta na bok, że kiedy Adam będzie miał swoje rodzone maleństwo, przestanie kochać Amelię. A ona będzie cierpiała, jest taka wrażliwa.

– Nie chcesz, żebyśmy mieli wspólne dziecko? – zapytał tymczasem bardzo poważnie mój mąż.

– Chcę – odpowiedziałam równie poważnie – ale obiecaj, że nie przestaniesz kochać Amelki – dodałam.

Adam roześmiał się głośno i pogłaskał mnie po policzku.

– Głuptasie mój kochany – szepnął – pewnie, że nie przestanę, ona też jest moja, jest przecież częścią ciebie. Po prostu będziemy mieć dwoje dzieci.

Halo, a ja nie mam w tej sprawie nic do gadania?

Kiedy okazało się, że jestem w ciąży, mój mąż cieszył się jak wariat. Ale miałam wrażenie, że najbardziej cieszyła się właśnie Amelka. Nie chciałam jej mówić od razu, ale Adam oczywiście chwalił się wszystkim naokoło i Amelii też zaraz powiedział.

– Mamo, mamo! – przybiegła do mnie kiedyś z uśmiechem na buzi.

– Tatuś powiedział, że będę miała braciszka. Będę miała, prawda?

Spojrzałam z wyrzutem na stojącego w drzwiach Adama. Uśmiechnął się niepewnie.

– To jeszcze nie do końca wiadomo, córeczko – zaczęłam.

– Ale przecież tatuś powiedział… – skrzywiła się mała.

– Równie dobrze możesz mieć siostrzyczkę – zastrzegłam.

– Ale tatuś powiedział, że braciszka – upierała się; wiadomo od pewnego czasu tatuś był wyrocznią, to, co powiedział, było święte.

– Tym razem tatuś może się mylić – stwierdziłam zdecydowanie.

Amelia zastanawiała się przez chwilę, potem zwróciła się Adama.

– Możesz się mylić, tato? – zapytała.

Adam pokiwał głową.

– No, mogę – przyznał się niechętnie.

Chyba, a nawet na pewno, nie chciałby się mylić w tym wypadku.

– No to dobrze – zgodziła się Amelka – może być i siostrzyczka. Ale na pewno będę miała rodzeństwo?

– Będziesz miała – przytaknęłam.

Byłam niezadowolona, że Adam już jej powiedział. Wolałabym jeszcze trochę z tym poczekać.

– Bo wiesz, mamo – ciągnęła Amelka – Jola ma dwóch braci, jednego starszego , a drugiego malutkiego. To ja też bym chciała malutkiego. No bo starszego to już nie będę miała, prawda?

– No, nie będziesz – przytaknęłam – musi ci wystarczyć malutki. Albo siostrzyczka – dodałam natychmiast.

Następnego dnia całe przedszkole wiedziało już, że Amelia będzie miała rodzeństwo. Zdawałam sobie sprawę z tego, że tak będzie, i właśnie dlatego chciałam jeszcze przez jakiś czas zachować tajemnicę. Niestety, było już za późno. Nawet wychowawczynie gratulowały mi przyszłego potomka.

Może niepotrzebnie się martwiłam, niepotrzebnie wymyślałam „czarne scenariusze”, jak twierdziła moja przyjaciółka. Wszyscy wokół się cieszyli z mojej ciąży, a ja bałam się, że Adam odrzuci Amelkę, kiedy będzie miał wymarzonego syna.

Już chyba wolałabym urodzić córkę…

Okazało się jednak, że marzenie męża i Amelki ma się spełnić. Oboje zaczęli wybierać imię dla chłopca. Każde miało inny pomysł, każde chciało przeforsować swój, a mojego zdania w ogóle nie brali pod uwagę. Dopiero kiedy zaczęli się kłócić, nie wytrzymałam.

– Zachowujesz się jak dziecko! – krzyknęłam na Adama, a on spojrzał na mnie zdziwiony.

– Nie mogę pozwolić, żeby Amelka wybrała mojemu synowi takie imię, jakie mnie się nie podoba – wyjaśnił.

– Ale to przecież będzie mój braciszek! – wtrąciła się natychmiast moja córka. – To mogę też wybierać. Prawda, mamusiu, że mogę?

– Możesz – przytaknęłam. – Ale może zapytalibyście łaskawie, co mnie się podoba? – zapytałam. – Czy moje zdanie zupełnie się nie liczy?

Oboje spojrzeli na mnie zdziwieni.

– To ojciec wybiera imię synowi – usłyszałam poważny głos Adama.

– Albo siostra – dodała Amelia.

– Chyba tym razem odstąpimy od zasady – rzuciłam.

– To znaczy, co zrobimy? – córka patrzyła, nic nie rozumiejąc.

– To znaczy, że mama mu wybierze imię – stwierdziłam.

– Ale…

– Ale…

– Nie ma ale – ucięłam. – Mam dosyć waszych kłótni, ja zdecyduję i koniec.

W końcu i tak wybraliśmy imię wspólnie z Adamem – Kacper. Amelka była trochę rozżalona, ona uparcie chciała Piotrusia.

– Może nazwijcie go Kacper Piotr – podpowiedziała moja mama.

I tak już zostało. Szybko okazało się, że moje obawy nie były tak zupełnie bezpodstawne, oderwane od rzeczywistości. Adam niemal nie odchodził od małego Kacperka. W sumie powinnam się cieszyć. Jednak widziałam takie, coraz smutniejsze oczka Amelki, dla której Adam nagle przestał mieć czas. Zabiegała o jego względy, jak mogła, ale ciągle słyszała „zaraz”, „za chwilę”, „ bo Kacperek to”, „bo Kacperek tamto”.

– Tatusiu, poczytasz mi bajkę? – prosiła wieczorem mała.

– Za chwilę, usypiam Kacperka – odpowiadał Adam.

– Ale przecież on już śpi – denerwowała się Amelka.

– Cicho bądź, bo go obudzisz – słyszała w odpowiedzi. – Idź lepiej do swojego pokoju.

– Tatusiu, proszę, chodźmy na spacer… – prosiła Amelia ojca w niedzielne popołudnie.

– Za godzinę – odpowiadał Adam. – Kacper wstanie, weźmiemy i jego.

– Ale ja chcę sama z tobą – upierała się córeczka. – Z wózkiem nie pójdziemy do lodziarni.

– Innym razem.

Po wyprawie do kina mała wróciła cała w skowronkach

Próbowałam delikatnie zwracać Adamowi uwagę, że za bardzo odsuwa małą, ale w ogóle mnie nie słuchał.

– Przesadzasz – mruczał pod nosem – przecież kocham ją nadal tak samo, tak jakby była moja. Jednak ona jest już duża, a Kacper jest malutki.

– Właśnie – przytakiwałam. – Jest taki malutki, że jeszcze nic nie rozumie, a Amelia owszem.

Nie pamiętam już, o co Amelia prosiła ojca tamtego dnia, i na co znowu usłyszała standardową ostatnio odpowiedź „innym razem, kochanie”, ale w końcu wybuchła.

– Ty już mnie chyba w ogóle nie kochasz! – krzyczała. – Ciągle tylko Kacper, Kacperek, a ja? Nie cierpię go! Przez niego już mnie nie chcesz!

Adam stał jak wmurowany. Wyglądało na to, że naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego, że Amelia tak to wszystko widzi.

– Ależ kocham cię, córeczko – zapewnił, ale ona wcale go nie słuchała.

– Tak tylko mówisz, a naprawdę kochasz tylko Kacpra, bo on jest twój, a ja, a ja… – po policzkach popłynęły całe strumienie łez – ja jestem cudza!

Próbowałam chwycić córkę w objęcia, ale wywinęła mi się.

– Może ty też już mnie nie kochasz? – zarzuciła mi. – Macie już wasze dziecko. Chcielibyście mnie gdzieś oddać? – teraz już płakała rozpaczliwie. – Może babcia mnie weźmie – powiedziała w końcu cichutko.

– Amelka – Adam nagle jakby się ocknął i chwycił córkę na ręce.

Milczałam, bo czułam, że to on jest w tej rozgrywce najważniejszy. To o jego uczucie toczyła się ta batalia.

– Amelcia… – Adam przytulił mocno małą – bardzo cię oboje z mamą kochamy i nigdzie nie chcemy cię oddawać.

Rozumiesz, nigdy i nikomu ciebie nie oddamy. Jesteś naszą córeczką, tak samo jak Kacper synkiem.

– Ale jego bardziej kochasz, bo on jest naprawdę twój…

– Ty też jesteś naprawdę moja – zapewnił Adam.

Amelka chlipnęła jeszcze kilka razy.

– Ale to on jest najważniejszy.

– Nieprawda, jesteście tak samo ważni, oboje. Tyle że on jest malutki, wymaga więcej opieki.

– Też chcę być malutka – skrzywiła się, jakby znowu chciała się rozpłakać.

– Taka mała jak Kacper już nie będziesz – roześmiał się Adam, a kiedy Amelka otworzyła usta, żeby zaprotestować, ciągnął szybko: – Wcale nie chcesz być niemowlakiem i tylko leżeć w łóżeczku. Zapewniam cię, że nie chcesz. Lubisz przecież robić różne ciekawe rzeczy, prawda? A niemowlak tylko leży i śpi. Najwyżej może pobawić się grzechotką. A my pójdziemy sobie jutro do kina – obiecał.

– Bez Kacpra? – spytała natychmiast.

– Oczywiście, że bez niego – zapewnił mała Adam. – Takich maluchów nie wpuszczają do kina, przecież wiesz, bo jesteś dużą dziewczynką. Pójdziemy we dwoje.

– Super! – krzyknęła Amelka, po czym zupełnie już udobruchana pobiegła pobawić się lalkami.

– Miałaś rację – stwierdził Adam wieczorem – a ja głupi nawet przez moment nie pomyślałem, że ona może być tak bardzo o Kacpra zazdrosna.

– Ty nadal nic nie rozumiesz, Adam. Ona nie jest zazdrosna o Kacpra, ona jest zazdrosna o ciebie.

– To nie wszystko jedno?

– Nie. Amelka jest już duża, rozumie, że Kacper jest twoim synem, a ona miała gdzieś tam innego tatusia. Boi się, że teraz będziesz kochał tylko synka.

– Faceci chyba nie nadają się do takich niuansów – roześmiał się mój mąż. – Ale pójdziemy jutro do tego kina, potem zabiorę ją na lody. Pogadamy sobie, wyjaśnimy wszystko. Przecież ona też jest moja.

– Cieszę się, że tak myślisz, skarbie, naprawdę – przytuliłam się do niego. – Ja też chwilami bałam się, że odepchniesz Amelkę – przyznałam się.

W odpowiedzi przytulił mnie jeszcze mocniej.

Prawdziwa z niej córeczka tatusia

Następnego dnia Adam i Amelka całe popołudnie spędzili poza domem. Najpierw kino, potem spacer i lody. Moja córeczka wróciła zachwycona, cała w skowronkach.

– Wiesz, mamusiu – opowiadała mi, kiedy kładłam ją spać – tata Adam powiedział, że bardzo mnie kocha, tak samo jak Kacpra. I że ja też jestem jego prawdziwą córką, bo najbardziej liczy się ten tata, który jest na co dzień. Ten, który wychowuje. Nawet jak czasem nakrzyczy. I powiedział jeszcze, że nigdy by mnie nikomu nie oddał, bo bardzo by tęsknił i byłby nieszczęśliwy. A ja mu powiedziałam, że też bym tęskniła i też bym była nieszczęśliwa. Właściwie to dobrze, że Kacper urodził się chłopcem, prawda mamusiu?

– Niby dlaczego tak dobrze? – zapytałam odruchowo.

– No bo tata ma i synka, i córeczkę.

– Chyba troszkę zapomniałaś o mnie, moja ty córeczko tatusia? Zaczynam być zazdrosna.

– Nie musisz – stwierdziła moja córka bardzo poważnie – ciebie też kocham, mamusiu. Ale ciebie mam od zawsze, a tatę dopiero od… – zająknęła się – od trochę – dokończyła zamykając oczy – będę już spała, pa.

Dzisiaj Amelia ma dziesięć lat i choć mamy jeszcze jedną córkę, Kasię, to nadal ona jest córeczką tatusia. Nie dała sobie odebrać palmy pierwszeństwa przez wszystkie te lata. To Adamowi, nie mnie, zwierza się ze swoich sekretów i kłopotów, to do niego idzie po radę i pomoc. Niby prawie dorosła panna, a potrafi usiąść Adamowi na kolanach jak mała dziewczynka. Kiedy nie chcę jej na coś pozwolić, Adama namówi na wszystko. Zawsze go przekona i zawsze tatuś się za nią wstawi. Moja mama śmieje się, że Amelia nigdy nie wyjdzie za mąż, bo według Adama żaden chłopak nie będzie godny jego córki. Mój mąż nie podejmuje tego tematu, ale mam wrażenie, że coś w tym jest.

Zofia, 42 lata

Czytaj także:

Reklama
  • „Mąż zmusił mnie, żebym posłała syna do szkoły o rok wcześniej. Teraz mały cierpi, bo dzieci z niego kpią”
  • „Moja siostra rozpuszcza bratanicę drogimi prezentami, bo nie ma własnych dzieci”
  • „Mój były mąż przepisał cały majątek na nową żonę, udaje choroby. Wszystko po to, by nie płacić na dziecko”
Reklama
Reklama
Reklama