„Mąż nie może dać mi dziecka, o którym marzę. Chcę spłodzić je z kim innym” [LIST DO REDAKCJI]
Moje marzenia o macierzyństwie legły w gruzach, kiedy poznaliśmy z mężem diagnozę lekarską. Mój ukochany Tomek jest bezpłodny i nic nie można z tym zrobić. Tylko dlaczego ja mam przez to cierpieć? Nie chcę adopcji, chcę mieć własne dziecko!
- redakcja mamotoja.pl
Długo biłam się z myślami, rozważałam przeróżne za i przeciw, spisywałam sobie wszystko i nie spałam po nocach. Wylałam już tyle łez. I w końcu postanowiłam. Muszę mieć to dziecko.
Chcę mieć dziecko za wszelką cenę
Jestem zdrowa i mogę urodzić niejedno dziecko. Czuję bunt, gdy pomyślę, że miałabym nigdy nie zajść w ciążę, i to nie ze swojej winy. Nigdy nie paliłam, nie piłam, dbałam o siebie, bo szykowałam się do macierzyństwa. I teraz co, mam nigdy nie być matką?
Z Tomkiem jesteśmy zakochani i szczęśliwi i wcale nie żałuję, że za niego wyszłam. To przecież też nie jego wina, że jest bezpłodny. Nic na to nie poradzimy, ale czas leci, a ja nie jestem coraz młodsza.
Choć to nieziemsko trudna decyzja, podjęliśmy ją razem. Wiele nocy razem przepłakaliśmy. Ale Tomek mnie rozumie. Zgodził się, żebym zaszła w ciążę z kimś innym.
Adopcja nie wchodzi w grę. Chcę sama urodzić, chcę, żeby to były moje geny. Tomek też tak woli. Kocha mnie i chce wychowywać moje dziecko, a nie czyjeś.
Nie stać nas na kosztowne procedury i zabiegi medyczne. Chcemy to zrobić naturalnie. Postanowiliśmy, że ojcem naszego dziecka będzie nasz przyjaciel. On jest starym kawalerem, nie planuje zakładać rodziny. Taki układ z nami jemu też pasuje. Tak chyba będzie najprościej i najbezpieczniej, chociaż pewnie wiele osób by nas potępiło. Oczywiście nie zamierzamy nikogo wtajemniczać w te sprawy. Ani znajomi, ani rodzina nie będą nic wiedzieć. Nawet najlepszej przyjaciółce nie powiedziałam.
Wszystko jest już ustalone, mąż jest pogodzony z sytuacją, ale mimo to czuję się dziwnie. Chciałabym usłyszeć od kogoś postronnego, że nie robimy nic złego. Oboje marzymy o dziecku, czy to źle, że chcemy spłodzić maluszka i dać mu miłość? Chyba nie jest aż tak ważne, jak dojdzie do poczęcia, prawda? Proszę, dodajcie mi otuchy zamiast mnie oceniać.
Michalina (imię zmienione)
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też: