„Mąż nie wie, który lek nasz syn bierze codziennie. W odpowiedzi zapytał mnie o olej w naszym samochodzie. To nie jest fair” [LIST DO REDAKCJI]
Pewnych rzeczy nie można sprawdzić w internecie, więc mąż powinien znać zwyczaje naszego syna. A na pewno musi wiedzieć, jakie leki podaje codziennie Karolkowi. Jakim cudem znaleźliśmy się w takiej sytuacji?

Droga Redakcjo,
Chciałabym podzielić się z czytelniczkami pewną rozmową, która miała miejsce w moim domu. Ta wymiana zdań skłoniła mnie do przemyśleń na temat mojej roli w naszym małżeństwie i wychowywaniu naszego Karolka. Czy wy też macie wrażenie, że tylko wy jesteście psychicznie odpowiedzialne za cały dom?
On nie wie, który lek ma podać dziecku
Niedawno zapytałam mojego męża, czy pamięta, który syrop syn bierze codziennie. Karol jest alergikiem, więc to niestety nasza wieczorna rutyna. Ku mojemu zaskoczeniu, Patryk nie potrafił mi odpowiedzieć. Wtedy on z kolei zapytał mnie, czy wiem, jaki olej używamy w naszym samochodzie. Właśnie to słowne starcie, sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać, czy to wszystko jest sprawiedliwe. Zresztą które małżeństwo nie kłóci się o to, kto jest bardziej zmęczony i więcej robi?
To my jesteśmy odpowiedzialne za codzienność
My, kobiety, jesteśmy odpowiedzialne za porządek, wizyty lekarskie, za gotowanie i czyste ubranie na kolejny dzień. Mogłabym wymieniać w nieskończoność. Z jednej strony, jako matka, czuję się odpowiedzialna za codzienną opiekę nad naszym dzieckiem. To ja pilnuję, żeby Karol regularnie brał swoje leki, jadł zdrowo i miał wszystko, czego potrzebuje. Mój mąż natomiast zajmuje się sprawami technicznymi i finansowymi, takimi jak serwisowanie samochodu, pilnowanie rad kredytu czy naprawy domowe. Wydaje mi się, że skręciliśmy za bardzo w tradycyjną stronę.
Musi wiedzieć, jakie kanapki lubi nasz syn
Wcześniej nawet o tym nie myślałam. To wszystko wydawało mi się bardzo naturalne, dopóki nie zaczęłam się nad tym zastanawiać. Jeśli coś stanie się Patrykowi, o olej do samochodu mogę zapytać mechanika albo sprawdzić w internecie. To tak nie działa w przypadku dzieci. Mój mąż nie sprawdzi wieczorem w Google, który syrop powinien wziąć nasz syn albo jakie kanapki lubi jeść na kolacje. Czterolatek nie zawsze będzie umiał wytłumaczy o co chodzi albo zapamiętać nazwę leku.
Dlaczego tylko ja mam o tym myśleć?
Ta nasza rodzinna sytuacja uzmysłowiła mi, że w dzisiejszym świecie takie sztywne podziały mogą być nie tylko niepraktyczne, ale i szkodliwe. W końcu oboje jesteśmy równie odpowiedzialni za dom i naszego syna. Dlaczego więc nie miałabym znać szczegółów dotyczących naszego samochodu, a mój mąż informacji o zdrowiu naszego syna? Dzięki temu będziemy lepiej przygotowani na różne sytuacje życiowe, a nasz syn zobaczy, że zarówno mama, jak i tata dbają o niego w równym stopniu.
Wpadłam na pomysł, żeby to zmienić
Od tamtej rozmowy namawiam męża na pewne zmiany. Zacznijmy dzielić się informacjami i obowiązkami, które wcześniej były przypisane tylko jednemu z nas. Do tego celu przygotowałam nawet specjalną tablicę. On nauczy się, jaki syrop bierze nasz syn i kiedy należy go podawać, a ja dowiem się, jaki olej jest w naszym samochodzie i kiedy należy go wymienić. Te małe zmiany przyniosą nam większą równowagę w naszym związku, a to oznacza mniej kłótni. Myślicie, że przekonam do tego pomysłu mojego Patryka?
Aleksandra
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też:
- „To szok, co dzieci wyprawiają w kościele. Musiałam wyjść, żeby ochłonąć” [LIST DO REDAKCJI]
- „Babcia faworyzuje wnuczki, a mój synek zawsze z boku i bez prezentów. Już wiem, jak się odegram” [LIST DO REDAKCJI]
- „Sąsiedzi wystawili dziecku domek na balkon. Teraz całe osiedle słucha wrzasków 4-latka” [LIST DO REDAKCJI]