„Mąż nigdy nie przewinął ani nie wykąpał syna, bo twierdzi, że to moja rola. Nie tak wyobrażałam sobie swoje życie”
Czekały mnie wakacje. Zamierzałam je spędzić z chłopakiem tak, by pamiętać o nich całe życie. I będę pamiętać, choć nie tak, jak myślałam.
- redakcja mamotoja.pl
Kiedy zaczęłam się spotykać ze Sławkiem, myślałam, że chwyciłam pana Boga za nogi. Przystojny, wysportowany, towarzyski, świetnie tańczył… A ja byłam na tyle głupią małolatą, że wydawało mi się, że to zalety, na których można budować związek. Może i można, ale związek nastolatków, którzy nie mają nic lepszego do roboty niż włóczenie się po dyskotekach, i wciąż są na utrzymaniu rodziców to trochę mało. My właśnie skończyliśmy szkołę średnią i czekały nas najdłuższe wakacje w życiu. Zamierzałam je spędzić oczywiście ze Sławkiem, tak, by zapamiętać je na całe życie. Wycieczki, tańce do białego rana, ogniska, spotkania z przyjaciółmi, woda, drinki… Tak to sobie wyobrażałam. Co prawda ojczym Sławka kazał mu iść do pracy, ale mój chłopak się tym nie przejmował.
– Nie jest moim ojcem, nie będzie mi mówił, co mam robić – wzruszał ramionami.
Nie mieli ze sobą dobrych stosunków i ja też nie lubiłam tego faceta. Wydawało mi się, że jest nudny, czepia się. Na szczęście mama Sławka była o wiele bardziej wyluzowana. Cieszyliśmy się więc latem i wolnością. Dopóki nie obudziłam się któregoś ranka i nie pognałam do łazienki, bo okropnie się czułam.
To pewnie te kiełbaski, które jedliśmy wczoraj, były nieświeże – myślałam z niesmakiem. Ale sytuacja powtórzyła się kolejnego dnia i kolejnego… W końcu musiałam spojrzeć prawdzie w oczy: coś było nie tak. Kupiłam test ciążowy, ale bałam się go zrobić. Bałam się reakcji Sławka, rodziców, bałam się, co będzie z moimi planami, bałam się, że mój świat się skończy… I w pewnym sensie się skończył. Na teście pojawiły się dwie kreski. Pierwszy dowiedział się Sławek.
– O Boże, starzy mnie zabiją – jeszcze nigdy nie widziałam go tak zdenerwowanego. – Nie mogłaś jakoś… no, uważać?
– A ty nie mogłeś? – wychlipałam.
– To ja będę mieć przechlapane!
Moi rodzice, kiedy się tylko dowiedzieli, nalegali na ślub.
– Co by powiedziała babcia, jakbyś bękarta urodziła? – wycedziła mama przez zaciśnięte usta. – A ksiądz proboszcz? Co on sobie o nas pomyśli?
Naraz moje ambitne plany legły w gruzach
Miałam w tym czasie poczucie, że zawiodłam wszystkich dookoła, a nade mną jakoś nikt się za bardzo nie litował. Sławek i tak nie zamierzał pójść na studia, więc nic go w życiu nie omijało, a ja? Dobrze zdałam maturę, złożyłam już papiery na studia do sąsiedniego miasta, chciałam zdobyć wyższe wykształcenie, dobry zawód, a wyglądało na to, że czekały mnie tylko pieluchy, kaszki i kupki. To było ostatnie, czego chciałam. Do tego ten ślub… Urządzony przez naszych rodziców, z pompą, sukienką-bezą, pieczonym świniakiem i dwustoma gośćmi. Kompletnie nie w moim stylu, ale chyba ostatnio w moim życiu nic nie było w moim stylu…
Po ślubie zamieszkaliśmy ze Sławkiem w kawalerce po jego babci. On poszedł do pracy w magazynie, ja snułam się po domu i przeglądałam strony internetowe w poszukiwaniu wyprawki. Na studia zamierzałam pójść za rok, jak dziecko trochę podrośnie. Jak się wkrótce okazało, planować to ja sobie mogłam, bo plany planami, a życie – życiem. Ze Sławkiem nie układało mi się już tak dobrze. Wiadomo, całkiem inaczej jest, kiedy jest się młodym, bez żadnych zobowiązań, a inaczej, gdy ledwo widzi się na oczy, bo dziecko ząbkuje i nie śpi całą noc. Nie mogę powiedzieć, że Sławek był złym ojcem czy mężem. On po prostu do tego nie dorósł. Ja zresztą też nie, ale czy mnie ktoś pytał o zdanie? Jak się urodził Wojtuś, to po prostu musiałam się nim zająć. A kiedy prosiłam o to Sławka – bał się.
– Nie umiem – wykręcał się, kiedy prosiłam go, żeby zmienił synkowi pieluchę albo wykąpał go. – Ty masz instynkt, wiesz, jak to zrobić.
A skąd niby miałam wiedzieć? Byłam tak samo zielona jak on! Sławek brał tylko Wojtusia chętnie na spacery, o ile synek spał. Często zabierał go też do teściowej, miałam więc wtedy trochę czasu dla siebie. Z mężem nie spędzałam go już w ogóle i byłam niemal pewna, że gdyby nie dziecko, już dawno byśmy się rozstali. Wojtuś rósł, a ja mogłam od czasu do czasu podrzucić go mamie czy teściowej i pójść na inwentaryzację albo porobić trochę zabawek szydełkiem, żeby trochę drobić. Miałam do tego dryg. Kiedy synek spał, czasami udawało mi się zrobić jakąś przytulankę. Nie mówiłam nawet Sławkowi o tych dodatkowych pieniądzach, bo… Chciałam mu zrobić niespodziankę i odłożyć trochę grosza na jakiś wakacyjny wyjazd.
Wojtuś miał ponad rok, więc mogliśmy spokojnie się wybrać pociągiem w jakieś fajne miejsce. Planowałam też zapisać Wojtusia do żłobka, bo chciałam poszukać pracy, i wciąż marzyłam, żeby wkrótce złożyć papiery na studia… Odkładałam więc każdą złotówkę. Trzymałam pieniądze w pudełku po butach synka, żeby Sławek o nich nie wiedział.
Pewnego dnia udało mi się załapać do dodatkowej pracy – segregowania ubrań w miejscowym szmateksie. Tyle że akurat ani mama, ani teściowa nie miały czasu, żeby zająć się Wojtkiem. Poprosiłam więc męża.
– Poradzisz sobie – mówiłam do Sławka, szykując mu zapas pieluch, zupkę i chrupki. – Teraz będzie spał, potem dasz mu zupkę.
Sławek nie miał pewnej miny, ale zgodził się zostać z synem. Kiedy wróciłam późną nocą, w domu było cicho i ciemno. Ucieszyłam się, że mały już śpi, bo sama padałam z nóg. Kiedy jednak otworzyłam drzwi, zauważyłam, że z dużego pokoju pada dziwna poświata. To Sławek siedział przed telewizorem, na uszach miał słuchawki, a przed sobą jakieś pudełeczko. Po chwili skojarzyłam, że tak wygląda konsola do gier. Po ekranie biegały jakieś stwory.
– Co to, do cholery jest?! – zapytałam wściekła, zapalając światło. – I gdzie jest Wojtuś?
Sławek wyglądał, jakby ocknął się ze transu.
– Już dawno śpi w łóżeczku – wzruszył ramionami. – A ja gram. Fajny mam sprzęt, co nie? Kupiłem sobie za pieniądze, które chowała przede mną własna żona! – wybuchnął. – Na co chciałaś je przetracić, na sztuczne paznokcie? Nie po to haruję całymi dniami…
Odkładałam te pieniądze dla naszej trójki
Pobiegłam do sypialni. Wojtuś spał w swoim łóżeczku, a obok na łóżku leżało wybebeszone pudełko, w którym trzymałam moje zaskórniaki.
– To były moje oszczędności, idioto! – rozpłakałam się. – Odkładałam, żebyśmy mogli pojechać na wakacje!
Było mi tak strasznie żal! To ja starałam się, oszczędzałam, żeby coś dla nas zrobić, a on zadbał tylko o własny tyłek i durną rozrywkę! I jeszcze własną żonę za złodziejkę miał… Nagle coś mnie tknęło.
– A z kim zostawiłeś Wojtusia, kiedy pojechałeś kupić to coś? – zapytałam ze strachem, pokazując na konsolę. – Przecież nie umiesz go ubrać!
– Jezuuu, został na chwilę sam – wzruszył ramionami Sławek. – Nic mu się nie stało!
Zrobiło mi się czarno przed oczami. Wojtuś miał wyjęte szczebelki z łóżeczka, więc jeśli by się obudził, mógł z niego wyjść, zrobić dosłownie wszystko! Odkręcić gaz, wspiąć się na meble, wejść na okno… Nie pamiętam za dobrze, co było potem, ale sąsiadka przekazała mi następnego dnia, że całkiem celnie zrzucałam ubrania Sławka z balkonu. Nieszczęsnej konsoli nie tknęłam, następnego dnia kazałam oddać ją do sklepu.
Sławek uznał, że to tylko „nerwy”. Ale ja miałam już dość. Skoro i tak żyłam jak samotna matka, to równie dobrze mogłam robić to na cały etat! Do domu rodzinnego nie chciałam wracać. Mama, gdy tylko usłyszała, że rozstaję się ze Sławkiem, powiedziała, że chyba na głowę upadłam, bo kto „zechce rozwódkę z dzieckiem?”. I żebym się nie wygłupiała, tylko przeprosiła i wróciła z podkulonym ogonem do Sławka. Kiedy opowiedziałam jej całą historię – uznała, że przesadzam i sama jestem sobie winna, bo mogłam nie ukrywać przed nim, że mam dodatkowe pieniądze, a tak tylko się zdenerwował. Teściowa podobno mało nie dostała zawału na wieść o rozwodzie. Jedyną osobą, która mnie wsparła, był… ojczym Sławka.
– Zawsze widziałem, że on do niczego się nie nadaje, a już najmniej do zakładania rodziny i troszczenia się o kogoś – powiedział krótko, kiedy przyszedł mi powiedzieć, że jego znajoma ma kawalerkę do wynajęcia i że on będzie mi pomagał, dopóki nie stanę na nogi. Człowiek, który wydawał mi się nieprzystępny, nudny i zasadniczy, okazał się jedynym, który podał mi pomocną dłoń.
Elżbieta
Zobacz także:
- „Zaszłam w ciążę z najlepszym przyjacielem męża. Do końca życia będę żyła w strachu, że się wyda”
- „Zaszłam w ciążę tuż przed studiami. Kocham swoje dziecko, ale jest mi żal straconych szans i marzeń”
- „Lekarz powiedział, że jestem bezpłodna. Gdy zdecydowałam się na adopcję, stał się cud i... zaszłam w ciążę”