Reklama

Kiedy Kasia oznajmiła nam, że jest w ciąży, miała dziewiętnaście lat. Przez chwilę obawiałam się, że mąż dostanie zawału.

Reklama

– Co… co… co ty… mówisz? – jąkał.
– Mówię, że zostaniesz dziadkiem – powtórzyła spokojnie Kasia.
– Jak to w ciąży? Jak to dziadkiem? – mój mąż nie mógł się otrząsnąć.

Patrzył na córkę, jakby nie wierzył. Jego oczko w głowie, najwspanialsze, oczywiście według niego, z naszych czworga dzieci, tak po prostu mówi mu, że jest w ciąży?

Przecież miała właśnie zdawać maturę, a potem iść prosto na studia

– A uniwersytet? – wykrztusił, jakby to było w tym momencie najważniejsze.

Kasia rozłożyła ręce w bezradnym geście i próbowała się uśmiechnąć.

– Studia będą musiały troszeczkę poczekać – powiedziała cichutko.

Robert wciągnął głośno powietrze.

– A kto jest, przepraszam, tatusiem? Zdradzisz mi jego tożsamość? – rzucił, nie kryjąc sarkazmu. Kaśka milczała. – No dalej, chciałbym wiedzieć, kto jest sprawcą twojej ciąży? Kto zostanie moim zięciem? – wycedził przez zęby.
– Tato – córka zawahała się chwilę. – Nie będziesz miał zięcia, będziesz miał wnuka albo wnuczkę. To jest tylko moje dziecko.
– Kasia! – chciałam ją powstrzymać, ale było za późno.

Mój mąż się zagotował.

– Co? Coś ty powiedziała? – krzyczał mąż. – To może ty nawet nie wiesz, z kim będziesz miała to dziecko?
– Robert! – teraz usiłowałam pohamować męża, ale bomba już wybuchła.

W drzwiach pojawił się Witek, nasz syn, a zaraz obok niego Gabrysia, młodsza z naszych córek. Najwyraźniej odgłosy kłótni ściągnęły ich na dół.

– Co się tu dzieje? – Witek patrzył zdumiony na naszą trójkę.
– Co się dzieje, pytasz? – Robert odwrócił się jak robot w stronę syna. – Otóż twoja siostrzyczka sprawiła nam niespodziankę. Zostaniesz wujkiem.
– Mamusiu, naprawdę? – oczka Gabrysi zrobiły się jeszcze bardziej okrągłe niż zwykle. – To ja będę ciocią? Ale mi będą koleżanki zazdrościć.
– Przestań pleść głupoty! – wrzasnął na cały dom Robert, a Kasia w tym samym momencie rozpłakała się i odepchnąwszy brata stojącego w drzwiach, pobiegła po schodach na górę.

Moment później głośno trzasnęły drzwi jej pokoju.

– Kaśka, wracaj natychmiast! – ryknął jeszcze głośniej Robert.

Nie wróciła, w ogóle nie zareagowała, ale ja w końcu otrząsnęłam się z szoku.

– Dosyć tego – odezwałam się całkiem spokojnie. Dziwne, bo w środku cała się trzęsłam. – Witek i Gabi na górę. Odrabiać lekcje, czytać książkę albo spać. Zresztą co tam chcecie. Już! – machnęłam ręką w kierunku schodów.

Gabrysia najwyraźniej chciała jeszcze coś powiedzieć, już się do tego szykowała, ale Witek zdecydowanym ruchem zagarnął siostrę ramieniem i nie pozwolił jej się odezwać.

Zostaliśmy z mężem sami

Próbowałam go uspokoić i chociaż ciężko mi szło, przynajmniej udało mi się powstrzymać go przed pójściem na górę do Kasi i kontynuowaniem, jego zdaniem rozmowy, a moim i dzieci – awantury. Poszedł spać zły, obrażony na cały świat, a na pewno na mnie, nie mówiąc już o Kasi. Próbowałam jeszcze zajrzeć do córki, ale spała albo udawała, że śpi. Tak naprawdę to byłam jeszcze bardziej przerażona niż Robert.

Myślałam przede wszystkim o córce, o jej studiach, planach, marzeniach, które nagle rozbiją się o szarą rzeczywistość i pękną jak mydlana bańka. Dopiero na końcu pomyślałam o ojcu dziecka. W uszach cały czas brzmiały mi słowa córki „to tylko moje dziecko”.

Czy ona naprawdę tak myślała? Czy mogła tak myśleć? Nic nie wiedziałam, żeby się z kimś spotykała, więc skąd nagle ta ciąża? A może ktoś ją skrzywdził, zgwałcił, przebiegło mi przez myśl. Boże, a my jeszcze na nią krzyczymy. Muszę z nią jutro koniecznie porozmawiać, postanowiłam, lecz to wcale nie pomogło mi zasnąć. Robiło się już widno, kiedy w końcu udało mi się trochę zdrzemnąć.

Kolejne tygodnie wspominam jako jedne z najgorszych w moim dotychczasowym życiu i całej naszej rodziny. Córka nie chciała z nikim rozmawiać, nawet ze mną, a jeśli już udało mi się ją namówić na rozmowę, to nie na szczerą, jakiej oczekiwałam. Powtarzała tylko, że urodzi dziecko i da sobie radę sama. W żaden sposób nie mogłam z niej wydobyć informacji, kto jest ojcem dziecka.

– Nie chcę o tym rozmawiać – powtarzała Kasia. – To moje dziecko i tylko moje.
– Ty nie masz pojęcia, o czym mówisz! – złościł się Robert. – Przecież sama jesteś jeszcze dzieckiem.
– Nie jestem żadnym dzieckiem – denerwowała się. – Właśnie przestałam nim być, teraz będę matką.
– Nie masz pojęcia, o czym mówisz – powtarzał jak katarynka mój mąż.

Kasia milczała, mąż chodził podminowany, a ja ze wszystkich sił starałam się załagodzić atmosferę w domu.

– A może ktoś cię skrzywdził, córcia? – zapytałam w końcu.
– Nie, mamo – Kasia spokojnie pokręciła głową. – Chyba popełniłam w życiu błąd, ale zrobiłam to świadomie. Nikt mnie do niczego nie zmuszał.

Kiedy po kolejnej awanturze zapytała, czy ma się wyprowadzić, przeraziłam się.

O czym ty mówisz, córeczko? Dokąd chcesz się wyprowadzić? Tu jest twój dom i nigdzie nie będziesz się wyprowadzała.
– Wydaje mi się, że jednak tata myśli inaczej – szepnęła Kasia.

Byłam pewna, że czeka, żeby Robert zaprzeczył

On jednak machnął tylko ręką i ze słowami „a róbcie sobie co chcecie”, wyszedł wściekły z salonu.

– Tata myśli tak samo jak ja – próbowałam załagodzić sprawę. – Nigdzie nie będziesz się wyprowadzała. A ojcu musisz dać trochę czasu. Powinnaś zrozumieć, że nie jest mu łatwo – dodałam.
– Ja rozumiem, mamo. Ale mnie też nie jest łatwo. A ojciec dziecka nie jest żonaty, jak pewnie myślicie. Jego nie ma.
– Co ty mówisz? – wyszeptałam przerażona. – Jak to go nie ma?
– No nie ma, wyjechał za granicę. Nie chce dziecka – dodała cichutko.
– Dlaczego nie powiesz o tym ojcu?
– Bo za bardzo mnie naciska – wzruszyła ramionami.

Powiedziałam wszystko Robertowi, ale niewiele to pomogło. Do chwili, kiedy nie przyszła na świat mała Nadia, nic się nie zmieniło. Ojciec z córką mijali się bez słowa. Rozmawiali tylko, gdy musieli. Wszystko zmieniło się nagle i niespodziewanie.

Kiedy Kasia po porodzie wróciła ze szpitala z niespełna trzykilową Nadią w ramionach, Robertowi na widok córki z dzieckiem coś zalśniło w oczach i już wiedziałam, że wszystko będzie dobrze. Mój mąż patrzył na Nadusię zupełnie takim samym wzrokiem, jak dwadzieścia lat temu na Kasię.

– No i co się tak gapicie? – Robert rozsiadł się w fotelu z dzieckiem w ramionach – nigdy nie widziałyście, jak dziadek zajmuje się wnuczką?

Od chwili narodzin Nadia stała się dla naszej rodziny oczkiem w głowie

Nawet moja mama, którą wiadomość o ciąży Kasi dosłownie się załamała, teraz przybiegała do nas co drugi dzień, żeby zobaczyć prawnuczkę. Wszelkiego rodzaju prezentom nie było końca, aż mi się chwilami zdawało, że wszyscy z tym przesadzają.

– Tak ją rozpuścicie, że nie damy sobie z nią rady – ostrzegałam – Kasiu, nie powinnaś na to pozwalać.
– To rodzice są od wychowywania – dodawała natychmiast moja mama. – Dziadkowie i pradziadkowie od rozpieszczania.

Dzisiaj Nadia ma dwa lata i nadal wszystko w domu obraca się wokół niej. Kiedy skończyła półtora roku, Kasia rozpoczęła studia. Planowaliśmy zatrudnić nianię do opieki na małą, ale nagle babcia, to znaczy moja mama, która nigdy nie zajmowała się wnukami, zaoferowała pomoc.

Nadusia stała się naszą najukochańszą prawnuczką, wnusią oraz siostrzenicą. Ze wszystkimi robiła, co tylko chciała i rządziła całym domem. Najbardziej z nas wszystkich Nadia kochała Roberta.

– Dziadziuś, dziadziuś, co mi przyniosłeś? – rzucała się Robertowi w ramiona, kiedy tylko stawał w drzwiach.

A ten codziennie miał dla niej coś w kieszeni. Niedawno nasza Kasia zaczęła spotykać się z nowym chłopakiem. Sprawia wrażenie dobrego i wrażliwego. Pragnę, żeby córka ułożyła sobie życie, ale z drugiej strony nie chciałabym, żeby się wyprowadzała i zabrała ze sobą Nadię.

– Musimy kupić naszej Kasi mieszkanie – powiedziałam pewnego wieczoru mężowi. – Najlepiej niedaleko nas, żeby w razie czego obie z Nadią były blisko nas. Zgodził się bez dyskusji, wiedział, że to dobry pomysł. Na razie nic nie mówimy córce, jednak powoli bierzemy się za realizację naszego planu.

Marianna, lat 44

Czytaj także:

Reklama
  • „Moja 17-letnia córka wpadła. Musieliśmy zająć się wnuczką, bo młoda mama wolała imprezy i alkohol"
  • „Urodziłam dziecko z gwałtu, bo rodzice nie zgodzili się na aborcję. Gdy patrzę na twarz Adrianka, widzę mojego oprawcę"
  • „Oddaliśmy syna do domu dziecka, bo chciał zgwałcić swoją siostrę. Przegrałam jako matka"
Reklama
Reklama
Reklama