Reklama

Piszę ten list jeszcze w emocjach, nie wiem, jak pozbierać myśli. Nie mogę pojąć, jak mąż mógł mi to zrobić i tak zawieść naszą rodzinę. Kiedy zatrudniałam Kamilę, myślałam tylko o dzieciach. A wpuściłam do domu żmiję!

Reklama

Prosto od moich dzieci biegała do mojego męża!

Kamila miała pomagać nam w opiece nad dziećmi, kiedy wracaliśmy później z pracy albo wychodziliśmy w weekendy. Poleciła mi ją koleżanka, która znała Kamilę z uczelni. Miła, ogarnięta dziewczyna po studiach. Ładna, ale bez przesady. Zresztą przecież nie patrzyłam na nią w ten sposób! Interesowało mnie, co umie i jakie ma podejście do dzieci. Wydawało mi się, że jest odpowiedzialna i skromna. Boże, jak bardzo się pomyliłam!

Tak sobie myślę, że ona musiała planować to od początku. Weszła do naszej rodziny i pewnie od razu zaczęła badać grunt. A mój mąż to jest bardzo towarzyski człowiek, rozgadany, uprzejmy... Od razu złapała go na haczyk. Polubili się. A ja głupia myślałam, że to dobrze, że znaleźliśmy zaufaną osobę, która nam pomoże.

Kamila często przychodziła popołudniami, odbierała dzieci ze szkoły i czekała na nasz powrót. Ja wracałam pierwsza i czekałam w domu na męża. Kamila jechała wtedy do domu. Nic nie wzbudzało moich podejrzeń. Dzieci ją uwielbiały, żegnały z czułością. Często piekła im ciasta i czytała książki. Zawsze machały jej przez okno, gdy od nas wychodziła.

Tylko że mój mąż zaczął później wracać do domu. Dopiero po jakimś czasie skojarzyłam ze sobą te pospieszne wyjścia Kamili i jednoczesne telefony od Michała, że będzie w nocy, bo go w pracy zatrzymali. Na początku odsuwałam od siebie te myśli, to było takie nierealne.

Ale w końcu zainstalowałam mężowi w telefonie aplikację śledzącą. Dziwne, ale się nie zorientował. Od razu zrozumiałam, co się święci. Michał z pracy jeździł prosto do jej domu!

Moja rodzina jest w rozsypce. Kamilę wyrzuciłam z hukiem. Michał za to chodzi wokół mnie na kolanach, ale ja nie wiem, czy mu to wybaczę. Nikt nigdy mnie tak nie upokorzył. Ostrzegam inne mamy, uważajcie, kogo wpuszczacie do swoich domów.

Jagna

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama