„Mąż znika wieczorami, relaksuje się po pracy z kolegami albo w garażu. A przecież powinien siedzieć w domu z rodziną” [LIST DO REDAKCJI]
Jestem uwiązana w domu, odkąd urodziłam Liliankę. Wcale nie narzekam, ale brakuje mi zainteresowania ze strony męża. On nie zrezygnował z własnego życia jak ja, a przecież kawalerskie czasy już się skończyły. Powinien siedzieć z nami w domu, a nie latać z kumplami po mieście.
Moje życie to pieluchy, pranie i gotowanie. Lilianka ma dopiero 5 miesięcy, każda mama wie, jak to jest. Straciłam właściwie wszystkie koleżanki, bo ani ja nie mam czasu, ani one. Nigdzie wyjść, pogadać, o wyjeździe za miasto nie ma mowy. Przynajmniej dopóki karmię. Ale za to mój mężuś jakby nie zauważył, że sytuacja się zmieniła. Nie zrezygnował z kolegów, regularnie wyjeżdża na męskie wypady, wieczory spędza w garażu przy aucie albo gdzieś na mieście.
Chcę mieć męża w domu, tu jest jego rodzina!
Moje życie kręci się wokół dziecka i uważam, że jako rodzina powinniśmy z mężem wspólnie zajmować się domem. Oczywiście facet nie ogarnie karmienia, ale gotowania mógłby się poduczyć, pranie nastawić, odkurzyć, przewinąć małą. To żaden wstyd, tylko trzeba chcieć. Strasznie brakuje mi czasu, który mój mąż poświęcałby tylko mnie i naszej córeczce. Ale on zachowuje się tak, jakby chciał od nas uciekać.
Piotrek zawsze miał wielu kumpli, nosiło go po knajpach, jeździł na ryby, przesiadywał u kolegów i razem grali na konsoli. Tylko że teraz jest inaczej, mamy dziecko, myślałam, że te jego kawalerskie rozrywki się skończą. Tak się jednak nie stało. Lilianka jest już z nami parę miesięcy, a mój mąż spędził w domu może kilka wieczorów w całości. Po pracy je, chwilę posiedzi z telefonem i już go gdzieś niesie. Albo pogrzebie przy aucie w garażu, albo wyskoczy do kumpla z sąsiedztwa, albo gdzieś na mieście się umówią całą paczką. Przynajmniej tak mi mówi. Nie ma go do 22. Jak przychodzi, to malutka już śpi i ja też padam z nóg, więc nawet nie porozmawiamy. Czuję się bardzo samotna. Mniej więcej raz w miesiącu jadą z kumplami do innego miasta, żeby się „zresetować”. Wtedy nie ma go cały weekend.
Jak mu przemówić do rozumu? Potrzebuję jego obecności, już nawet sama mogę ogarniać córeczkę, ale żeby on po prostu był i się interesował. Jest mi przykro, bo rodzina jest chyba dla niego na końcu listy priorytetów.
Weronika
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też: