Reklama

W środę przed południem na podwórko wjechała ciężarówka z paszą dla zwierząt. To pod jej kołami zginął mały chłopiec. Zmarł na miejscu. 2-latek nie miał żadnych szans. Widzieli to jego najbliżsi, nie mogąc zrobić nic, by ocalić synka. Mogli tylko patrzeć i krzyczeć

Reklama

Co się stało na posesji w Zdunku?

Około 11 przed południem, na podwórko wjechała ciężarówka z paszą dla zwierząt. Kierowca krótko rozmawiał z ojcem 2-latka, a potem ruszył… Wkrótce potem poczuł, że pod prawym kołem coś się dzieje. Zatrzymał samochód i już wiedział, co się stało. Ojciec i matka krzyczeli.

Maluszek leżał na plecach. Między przednim a tylnym kołem Iveco. Miał poważne obrażenia głowy.

Ten makabryczny widok nie pozostawiał wątpliwości, że 2-latek nie żyje.

Chłopiec był pod opieką rodziców

Kto ponosi odpowiedzialność za ten dramat? Odpowiedź na to pytanie mają przynieść wyniki śledztwa. Zgodnie z wolą prokuratury ciało 2-latka ma zostać poddane sekcji zwłok.

Chłopiec był pod opieką obojga rodziców. Byli trzeźwi. Kierowca ciężarówki też był trzeźwy, 51-latkowi pobrana została krew, by wykluczyć, że nie był pod wpływem substancji odurzających. Sprawdzany jest też stan techniczny samochodu.

„Dziecko było pod opieką obojga rodziców. Oboje byli trzeźwi. Wątpliwości nie budził również stan trzeźwości kierowcy ciężarówki, 51-letniego mężczyzny. Potwierdziło to badanie alkomatem. Szczegółowe okoliczności tego tragicznego w skutkach wypadku wyjaśniają policjanci pracujący pod nadzorem prokuratora” – mówi kom. Tomasz Żerański z ostrołęckiej policji.

Źródło: fakt.pl, wiadomosci.radiozet.pl

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama