Reklama

O dramacie tej rodziny pisaliśmy w artkule Helenów: matka podpaliła 7-letnią córkę? Porażająca relacja dziadka. Nie wiadomo, czy Łucja z tego wyjdzie. Dziś wiadomo, że rany dziewczynki goją się, przynajmniej te cielesne. I że jej mama prawdopodobnie przegrała z depresją.

Reklama

Ludzie modlili się o zdrowie ich obu

Po tym, co stało się w Helenowie, mieszkańcy modlili się o powrót do zdrowia małej Łucji i jej mamy. 40-letnia Agnieszka od pewnego czasu leczyła się na depresję. Miesiąc przed tragedią wyszła ze szpitala psychiatrycznego. Prawdopodobnie właśnie targająca kobietą rozpacz doprowadziła ją do czynu, którego nie mogła sobie wybaczyć…

Według dziadka Łucji matka w szpitalu miała powtarzać: „Co ja zrobiłam? Co ja zrobiłam?”.

Mieszkańcy Helenowa od dnia tragedii modlili się o to, by dziewczynka i jej matka jak najszybciej poczuły się lepiej. By dobry Bóg poprowadził ich losy tak, by jeszcze wszystko było dobrze. W kościele im. Św. Faustyny, nieopodal domu Łucji, odbyła się niejedna msza w tej intencji…

Opatrzyli jej poparzone ręce, kobieta nie wytrzymała

40-latka miała poparzone ręce. Lekarze opatrzyli je. Ale nie byli jednak w stanie zrobić nic, by uratować kobietę przed nią samą. Dziennikarze „Super Expressu” dotarli do informacji, że Agnieszka nie żyje. Że zmarła w warszawskim szpitalu przy ul. Szaserów.

„Obrażenia kobiety nie miały wpływu na jej zgon” – mówi prokurator Katarzyna Skrzeczkowska.

40-latka miała poparzone 20 proc. ciała, a jej córeczka aż 60 procent…

Prokuratura prowadzi śledztwo w kierunku doprowadzenia do samobójstwa (art. 151 Kodeksu Karnego).

Źródło: se.pl

Piszemy też o:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama