„Miałam cesarkę. Siostra wypomina mi, że jestem leniwa i nie wiem, jak to jest być PRAWDZIWĄ matką!”
„Gdybyś się trochę postarała, to mogłabyś rodzić naturalnie” – usłyszałam od siostry. Zrobiłam dobrą minę do złej gry, ale w środku czułam, jak się rozpadam. Dlaczego traktuje się mnie jak gorszą matkę tylko dlatego, że miałam cesarkę?
- redakcja mamotoja.pl
Mam cudowną 3-miesięczną córeczkę. Klara jest rozkoszna – istne oczko w głowie całej rodziny! Gdy w 36. tygodniu ciąży dowiedziałam się, że mała jest ułożona pośladkowo, wiedziałam, co to oznacza – jeśli nie zdąży się obrócić, konieczne będzie przeprowadzenie cesarskiego cięcia. Nie miało to dla mnie znaczenia – chciałam, żeby była po prostu zdrowa. A dziś obrywam od siostry i kilku koleżanek – że za mało naciskałam na lekarza, że się nie postarałam, że myślałam o swojej wygodzie, a nie o dziecku.
Nie mów mi, że jestem gorszą matką
Tak, wolałabym urodzić naturalnie. Ale nie urodziłam. Lekarz poinformował mnie o zagrożeniach, o powikłaniach. Świadomie podjęłam decyzję – tniemy. Nie będę narażać mojego dziecka dla własnego widzimisię – skoro cesarka jest w mojej sytuacji najlepszym rozwiązaniem, dlaczego miałabym się na nią nie zgodzić? Nie wszyscy tak to widzą.
– Mogłaś powiedzieć lekarzowi, że ma obrócić dziecko. Jak cię znam, to nawet było ci to na rękę. Nigdy nie lubiłaś się przemęczać – usłyszałam od siostry kilka dni po porodzie. Magda ma dwóch synów, obu rodziła siłami natury.
– Powiedział mi, że cesarka to najlepsza opcja. Że taki obrót nie zawsze się udaje, a w moim przypadku poród naturalny przy ułożeniu pośladkowym nie wchodzi w grę…
– Ja bym się nie dała. Jeśli jeszcze kiedyś zajdę w ciążę, za nic nie pozwolę się pokroić. Chcę być prawdziwą matką, a nie… – tu jej przerwałam.
– Uważasz, że nie jestem prawdziwą matką Klary?! – krzyknęłam. Magda zawsze wiedziała, jak wyprowadzić mnie z równowagi.
– No matką może i jesteś, ale o prawdziwym porodzie i poświęceniu dla dziecka to ty nic nie wiesz – nie dawała za wygraną.
– Klara była w moim brzuchu przez dziewięć miesięcy. Starałam się o nią prawie dwa lata. Poszłam na L4 tuż po tym, jak się dowiedziałam o ciąży, bo tak się o nią bałam. Chucham na nią i dmucham, kocham ją nad życie i zrobię dla niej wszystko, a ty mi sugerujesz, że jestem gorszą matką, bo mała urodziła się przez cesarkę?!
– No raczej się nie urodziła, ktoś ja wyciągnął z ciebie…
Miałam dość. To było moje pierwsze spotkanie z siostrą po narodzinach Klary. Myślałam, że doda mi otuchy, że zainteresuje ją, jak sobie radzę. A ona przyszła, żeby wzbudzić we mnie poczucie winy i nazwać mnie nieprawdziwą matką!
Najgorsze, że nie jest jedyna. Po narodzinach malutkiej wysłałam jej zdjęcie koleżankom. Od razu pytały, ile waży, ile dostała punktów, jak zareagował mój mąż, ile godzin rodziłam… Gdy powiedziałam, że miałam cesarkę, ich entuzjazm jakoś się zmniejszył. Znów poczułam się gorsza.
Mój ból był prawdziwy
Żyjemy w XXI wieku i naprawdę nie rozumiem, jak kobiety mogą być dla siebie okropne. Jak matki mogą być takie dla innych matek! Przecież cesarka to operacja, która może ratować życie. Która jest potrzebna. A zresztą nawet gdybym chciała cesarkę, gdybym o nią błagała, co to kogo obchodzi? Czy jestem mniej prawdziwą matką, bo zamiast przez kilkanaście godzin rodzić w bólach, rodziłam bez bólu?
Dla równowagi potem przez kilka dni nie mogłam sama się umyć, myślałam, że eksploduję. W pierwszych dniach ból gojącej się rany był nie do zniesienia. Nie mogłam nawet sama utrzymać Klary do karmienia, mój mąż musiał mi ją cały czas podawać i przystawiać do piersi… Czy to też oznacza, że jestem gorsza? Bo z bólu nie mogłam wziąć na ręce własnego dziecka?!
Siostra nic nie zrozumiała
– Karola, przepraszam. Nie chciałam cię zdenerwować – Magda zadzwoniła po kilku dniach. Chyba przemyślała sobie naszą ostatnią rozmowę.
– Nie traktuj mnie, jakbym była gorszą matką od ciebie – odpowiedziałam sucho.
– Nie unoś się tak. Może jak Klara będzie miała brata albo siostrę, wtedy się dowiesz, co to znaczy prawdziwy poród – po tych słowach się rozłączyłam. Magda nic nie zrozumiała, nic do niej nie dotarło.
Nie mam zamiaru tego znosić. Kocham moje dziecko, życie bym za nie oddała. Jeśli jeszcze ktoś próbuje mi wmówić, że moje macierzyństwo nie jest prawdziwe, z chęcią powiem mu, co o tym myślę. Albo nie powiem nic – ale nie zobaczy już ani mnie, ani Klary. Nie potrzebuję w swoim życiu wrednych bab, które mają się za lepsze ode mnie.
Karolina
Zobacz także: