„Mieszkamy w rodzinnym domu męża, więc teściowa czuje się jak u siebie. Ale ostatnio miarka się przebrała” [LIST DO REDAKCJI]
Zamieszkałam w rodzinnym domu męża i ostrzegam - nie popełniajcie tego błędu. Sama, z dala od rodziny i przyjaciół, za to ze wścibską teściową za ścianą. Mężowi tak wygodnie, bo ona nawet pranie nam robi. Ale wtrącania się w wychowanie dzieci nigdy nie zaakceptuję!
- redakcja mamotoja.pl
Niestety dla mnie nie ma już odwrotu. Związałam swoje życie z Maćkiem i tutaj, w jego rodzinnym domu, założyliśmy swoje gniazdko. Kredyt, dzieci, praca... Nie rzucę przecież teraz wszystkiego. Ale może moja historia będzie ostrzeżeniem dla innych kobiet, które jeszcze mają szansę coś zmienić?
Teściowa niszczy mi życie
Przeprowadziłam się na wieś do domu Maćka, bo tak było po prostu taniej. Myślałam, że złapaliśmy Pana Boga za nogi, bo teściowie zaoferowali nam całe piętro. Wyremontowaliśmy to tylko trochę i dobudowaliśmy łazienkę, oczywiście wszystko na wspólny kredyt. Miało być pięknie, ale jednak nie jest.
Zacznę od tego, że moja teściowa czuje się u nas jak u siebie. Niby jest u siebie, ale nasze piętro też traktuje jak swój dom. Wchodzi, kiedy chce, raz nawet wparowała, gdy byliśmy w łóżku. Dobrze, że wcześniej usłyszeliśmy jej kroki na schodach. To nie wszystko. Grzebie w naszych rzeczach, jak uzna, że pora na pranie, to wynosi do swojej pralki. Kiedyś wyrzuciła mi sukienkę, bo miała za duży dekolt i uznała, że nie będę się tak we wsi pokazywać. Wściekłam się, ale to na nic, ona śmieje mi się w twarz albo patrzy z politowaniem.
Przy dzieciach pomaga, owszem, ale wszystko wie lepiej ode mnie i mówi o tym głośno. Krytykuje mnie, że córeczka za lekko ubrana albo że nie umiem gotować. Mojemu synowi powtarza, żeby słuchał taty, nigdy nie powie, że mamy też trzeba słuchać.
Ostatnio miarka się przebrała, kiedy wylała cały gar zupy, której nagotowałam specjalnie dla dzieci. Awantura była, że hej. A ona oznajmiła, że zrobiła lepszą, bo dzieci muszą jeść tłusto, rosołek na mięsie, a nie te moje wymysły z samych warzyw. Wybuchłam, wykrzyczałam, że odejdę, ale co z tego? I tak nie mam dokąd pójść.
Mój maż to taki synek mamusi, słucha jej we wszystkim, uważa, że powinnam się cieszyć, że nam tak dobrze i nie musieliśmy wynajmować mieszkania w mieście.
Wiem, że się wykańczam takim życiem, ale nie ma dla mnie wyjścia. Nie mam pracy ani doświadczenia, żadnych oszczędności. Pomagam w gospodarstwie i z tego wszyscy żyjemy. Do tego kredyt. Z dziećmi nigdzie sama nie pójdę, bo jak sobie poradzę? Rodzice są daleko, też im się nie przelewa. Zresztą pewnie by mnie przepędzili, gdybym odeszła od Maćka. W końcu to ojciec moich dzieci, a oni są bardzo konserwatywni.
Może pomogę komuś swoją historią? Gdybym mogła cofnąć czas, postawiłabym na niezależność. Małżeństwa nie powinny mieszkać z teściami. Kobiety, matki nie powinny porzucać swojego życia i pakować się do obcego domu, nie powinny uzależniać się finansowo od męża i jego rodziny. Teraz już to wiem.
Marianna
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też:
- „Teść chciał uczyć moje dzieci modlitw i wcisnął im jako prezent ten obrazek z zakonnicą. Gdyby wiedział, że uratował im życie”
- „Po śmierci mojego męża teściowie chcieli mi wszystko odebrać, nawet dom. Dałam im nauczkę”
- „Kiedy żona powiedziała mi, że znowu jest w ciąży, uciekłem. Jako samotna matka poradzi sobie lepiej, państwo jej pomoże”