Reklama

Rozstałam się z mężem, kiedy Natalia miała zaledwie cztery latka. Rafał poznał inną kobietę, zakochał się i od nas odszedł. To takie proste, prawda? To znaczy odszedł ode mnie, tak przynajmniej wtedy zakładał.

Reklama

Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Szybko okazało się, że tak naprawdę zostałam z dzieckiem sama. Na początku jeszcze przez jakiś czas odwiedzał córkę, dawał jej jakieś prezenty, a mnie pieniądze na utrzymanie Natalki. Z czasem te wizyty stawały się rzadsze, krótsze. Po paru latach od rozwodu odwiedziny Rafała były niczym święto. Pieniądze nadal dostawałam regularnie, ale co z tego, skoro Natalia ciągle pytała: "Kiedy przyjdzie tata?". Czułam się bezradna, bo nie umiałam jej odpowiedzieć. W końcu przestała pytać, a tata stał się dla niej jedynie tajemniczym darczyńcą, który co miesiąc przesyłał nam pieniądze.

Jak zrekompensować córce brak ojca?

Jak tylko mogłam starałam się zrekompensować córce brak ojca. Czułam straszny żal do losu. "To niesprawiedliwe, że inne dzieci mają pełne, szczęśliwe rodziny, a taka wspaniała, mądra dziewczynka jak Natka musi wychowywać się tylko z matką" – myślałam. I właśnie dlatego chciałam, by poza nim, z niczego nie musiała rezygnować. Pieniędzy miałyśmy dosyć od Rafała. Nie wiem, skąd je miał, ale szczodrze się nimi dzielił. Zrezygnowałam z pracy, mieszkałam w domu po rodzicach. Żyłam z zasiłku i z tego, co dostawałam od byłego męża. Chciałam dać całą siebie Natalce, żeby czuła, że jest kimś najważniejszym w moim życiu. Ani przez sekundę nie pomyślałam wtedy, że ją rozpieszczam lub robię krzywdę, nie pozwalając się usamodzielnić. No cóż, na początku lat 90. nie było poradników i programów, jak wychować szczęśliwe dziecko. Robiłam tylko to, co kazało mi serce.
Posłałam Natalkę do renomowanego liceum, a potem cieszyłam się, jak dziecko, gdy dostała się na wymarzoną uczelnię. O sobie zapomniałam zupełnie. Miałam z czego żyć i zapewnić córce utrzymanie. Zapomniałam więc o dawnych ambicjach, o tym, że zawsze, nawet jako młoda, zakochana kobieta, a potem matka, chciałam się rozwijać. To było przecież tak dawno. Odkąd zostałyśmy same, to córka stała się całym moim życiem.

Skończyły się alimenty, musiałam zacząć pracę

I pewnie byłoby tak nadal, gdyby nie to, że pewnego dnia przelew na konto po prostu nie wpłynął. Od razu miałam przeczucie, że od teraz wszystko się zmieni. Wiedziałam, że kiedyś musi to nastąpić, przecież nie mogłam dostawać pieniędzy w nieskończoność. Zwłaszcza, że Natalia była już pełnoletnia i właśnie zaczynała studia. Miałam trochę oszczędności, ale jedynym sposobem na to, żeby żyć tak jak dotychczas było podjęcie pracy. Najbardziej martwiłam się o studia córki, które kosztowały niemało.

– Będziesz musiała iść teraz do pracy? – zapytała mnie Natka, gdy przedstawiłam całą sytuację.

– Tak kochanie, ale nie martw się, kiedy będziesz wracała z uczelni, ja już będę w domu. Praktycznie nic się nie zmieni... – odpowiedziałam.

Myślałam wówczas, że ze znalezieniem pracy nie łączą się żadne koszty, problemy, że wszystko pójdzie sprawnie i gładko. Sądziłam, że skoro mam parę lat doświadczenia jako sekretarka, bez trudu znajdę świetną pracę.

– Tylko o mnie nie zapomnij – powiedziała ironicznie.

– No tak... prędzej to ty o mnie zapomnisz, przecież teraz zaczęłaś studia, poznasz nowych ludzi.

– Nie wydaje mi się, żebym mogła się z kimś zaprzyjaźnić – powiedziała – oni mnie nie lubią.

– Co ty wygadujesz? Jak można ciebie nie lubić? – uśmiechnęłam się. – Nie martw się kotku, wszystko się ułoży.

Zobacz także: Prawdziwe historie: straciłam córkę i męża

[CMS_PAGE_BREAK]

Znaleźć pracę nie jest łatwo

Postanowiłam, że następnego dnia zabiorę się za szukanie pracy. Ale kiedy Natalia wyszła na uczelnię zrozumiałam, że tak naprawdę nie wiem nawet od czego zacząć, przecież przez kilkanaście lat zajmowałam się tylko domem i córką. "Boże, co ja mam robić" – wpadłam w panikę.

W końcu znalazłam wyjście – zadzwoniłam do mojej znajomej, która pracowała jako asystentka w biurze i w przeciwieństwie do mnie zawsze była bardzo przedsiębiorcza.

– Cześć, Agnieszka – zaczęłam delikatnie.

– Witaj Basiu – usłyszałam – jak dawno nie rozmawiałyśmy! Co tam u ciebie?

– W porządku, tylko... prawdę mówiąc, to mam do ciebie pewną sprawę... – zaczęłam niepewnie.

– Tak? Zamieniam się w słuch.

Chcę znaleźć pracę, ale nie wiem jak się do tego zabrać. Sama wiesz, że czasy się zmieniły, a ja od tak dawna nie pracuję...

– Słuchaj, teraz nie bardzo mogę rozmawiać – powiedziała. – Jestem w biurze, ale za dwie godziny kończę i będę mogła do ciebie wpaść. Co ty na to?

– Wspaniale! Jesteś kochana! – ucieszyłam się, bo Aga zareagowała lepiej niż mogłam przypuszczać.

Moja radość nie trwała, niestety, długo. Koleżanka uświadomiła mi, jak wiele czeka mnie wysiłku, żeby dostosować się do dzisiejszych standardów. Samo napisanie mojego życiorysu i paru listów motywacyjnych zabrało nam sporo czasu. Agnieszka włożyła w pomoc naprawdę dużo serca.

– Powiem ci szczerze, że bardzo się cieszę. W końcu masz zamiar coś zrobić także dla siebie – powiedziała ciepło.

– Coś ty... – machnęłam ręką. – Jakie dla siebie. Ja muszę iść do pracy, bo Rafał... – zawahałam się, ale postanowiłam dokończyć. – Przestał nam wysyłać pieniądze. Praca jest mi bardzo potrzebna. Musimy z czegoś żyć, no i studia Natalii sporo kosztują. Oszczędności nie wystarczy nam na długo.

– Moja droga przykro mi to mówić, ale nie wiem, czy uda ci się po tylu latach przerwy znaleźć tak dobrze płatną posadę – zaczęła Agnieszka niepewnie. – Wiem, że to delikatna sprawa, ale moim zdaniem Natalia jest na tyle duża, że mogłaby już zacząć pracować... chociaż na pół etatu.

– Chyba żartujesz! – krzyknęłam z oburzeniem. – Ona ma teraz się uczyć, bawić, korzystać z życia! Jeszcze się, biedactwo, napracuje. Póki mogę, sama chcę jej zapewnić utrzymanie.

– A jesteś pewna, że możesz? – spytała szorstko. – Basiu, ja ci życzę jak najlepiej, ale teraz wcale nie jest tak łatwo na rynku pracy i...

– Możliwe – przerwałam jej – ale zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby Natka nie odczuła żadnych zmian. I na pewno nie będę jej wysyłać do pracy!

W tym momencie w drzwiach zgrzytnął klucz i do domu weszła Natalia.

– Coś mnie ominęło? – spojrzała na Agnieszkę i na mnie.

– Nic kochanie – odpowiedziałam. – Umyj ręce, zaraz będzie obiad.

Rzeczywistość rozwiała moje nadzieje

Od tamtej rozmowy codziennie, całymi godzinami siedziałam przed komputerem i wysyłałam dziesiątki aplikacji na stanowisko sekretarki, asystentki, ekspedientki. Rzeczywistość szybko rozwiała moje nadzieje. Albo byłam za stara, albo zbyt mało doświadczona. No i nie znałam języka obcego.

Czas leciał nieubłaganie. Oszczędności topniały. Z pomocą przyszła mi znowu Agnieszka.

– To proste, idź na kurs – oznajmiła, kiedy żaliłam się, że w pewnej firmie odrzucili mnie tylko dlatego, że nie znałam choćby podstaw angielskiego.

Pomyślałam, że ona ma rację. Pełna dobrych chęci zapisałam się na angielski od podstaw i postanowiłam, że mocno przyłożę się do nauki. Okazało się, że moja grupa w szkole językowej jest bardzo sympatyczna. Prawie każdy szukał pracy i wszyscy byliśmy w podobnym wieku. Przychodziłam tam z przyjemnością. Jednak nie przypuszczałam, że sprawy przybiorą taki obrót...

Po tylu latach samotności spotkałam mężczyznę

Grzegorz od razu mi się spodobał. Dojrzały, ale z chłopięcym wdziękiem, przewodził całej grupie. Dość szybko zaprzyjaźniliśmy się. Nie spodziewałam się, że po tylu latach samotności spotkam mężczyznę, który zauroczy mnie do tego stopnia. Grzegorz także wydawał się mną zainteresowany. A przecież nie byłam już młoda... "Czy to nie za późno, żeby się z kimś wiązać?" – myślałam.

Grzesiek też miał za sobą nieudane małżeństwo.

– Rozstaliśmy się w przyjaźni – powiedział, gdy rozmawialiśmy w kawiarni po zajęciach. – Oboje stwierdziliśmy, że nasze małżeństwo nie ma sensu, bo za bardzo się różnimy. Nie mieliśmy dzieci, dlatego decyzja była dość łatwa.

– No tak, kiedy masz dziecko wszystko wygląda inaczej – stwierdziłam. – My z Natalią musimy sobie radzić same od wielu lat. W sumie i tak miałam lepiej niż inne samotne matki, bo Rafał przysyłał mi pieniądze... Ale teraz nadszedł czas, żebymu wzięła się do pracy.

– Musisz być wspaniałą kobietą i na dodatek piękną – Grzegorz spojrzał mi prosto w oczy.

Warto przeczytać: Czy będę umiała kochać tak samo?

[CMS_PAGE_BREAK]

Zarumieniłam się, a od tej rozmowy często się spotykaliśmy i to nie tylko po zajęciach. Czułam, że wreszcie odnalazłam bratnią duszę, kogoś, z kim mogę szczerze porozmawiać. Cieszyłam się, gdy widziałam, że nie jestem mu obojętna. Nawet zapomniałam, że na gwałt potrzebuję pracy, ale zauważyłam, że Natalia jest w kiepskim nastroju.

– Natka, czy coś się stało – postanowiłam wybadać sytuację. – Mam wrażenie, że jesteś jakaś smutna...

– Wydaje ci się – odburknęła.

– Nieprawda. Widzę, że jest coś nie tak, powiedz mi proszę...

– Nie podoba mi się, że kręci się koło ciebie obcy facet!– krzyknęła wreszcie. – Jesteś jakaś nieobecna przez niego...

– Ale kochanie...

– Mam tego dosyć! Nie dość, że cię prawie nie ma w domu, to jeszcze ciągle mówisz o tym... Grzegorzu! Nie rozumiem, jak możesz wierzyć, że on coś do ciebie czuje! Zostawi cię tak jak ojciec! – wpadła do swojego pokoju i trzasnęła drzwiami.

Rozstanie

Po tym, co usłyszałam zaczęłam mieć wyrzuty sumienia. "Co ja robię? Może rzeczywiście za bardzo się zagalopowałam" – myślałam i postanowiłam, że od jutra zajmę się tylko intensywnym poszukiwaniem pracy.

Następnego dnia postanowiłam być chłodna wobec Grzegorza. Przyszłam na zajęcia wcześniej, z gazetą pod pachą, usiadłam sama i zaczęłam czytać ogłoszenia o pracy. "Boże, ja muszę coś znaleźć" – zaczęłam się denerwować, że cały ten kurs poszedł na marne, ale moje dumania przerwał prowadzący, który właśnie wszedł do sali.

– Good morning everyone – przywitał się z nami.

– Good morning – odpowiedzieliśmy.

Zajęcia się zaczęł, a Grześka wciąż nie było. "Przecież on się nie spóźnia" – pomyślałam i w tym samym momencie dostałam od niego sms-a. "Będę czekał po angielskim. Musimy porozmawiać". Szczerze mówiąc, trochę się zdenerwowałam. Zupełnie nie mogłam się skupić na tym, co mówił lektor. "No tak, wmówiłam sobie, że on coś do mnie czuję, a on pewnie chcę się pożegnać" – myślałam.

Po lekcji wyszłam przed budynek. Grzegorz czekał. Podeszłam do niego z duszą na ramieniu. – Cześć, może gdzieś usiądziemy? – zaproponował od razu.

Poszliśmy do pobliskiej kawiarni i usiedliśmy w ustronnym miejscu.

– Suchaj, Basiu – zaczął powoli – dostałem pracę.

– To wspaniale – ucieszyłam się, ale czułam, że to dopiero początek tego, co zamierza mi powiedzieć.

– Tak tylko, że... Dostałem pracę za granicą, w Anglii, a dokładnie w Londynie – wyksztusił w końcu.

– Wyjeżdżasz? – zapytałam drżącym głosem.

– Tak. Mój kuzyn, który tam jest od trzech lat załatwił mi naprawdę niezłą pracę. Tutaj nie mam szans, żeby tyle zarabiać... – tłumaczył.

– Rozumiem... – spuściłam głowę.

– Słuchaj, to nie oznacza, że z nami koniec. Będę do ciebie pisał, dzwonił... Tak naprawdę to już tęsknię. Będziemy się odwiedzać – uśmiechnął się. – Zresztą, Baśka, nie jadę tam na całe życie...

Przyjeżdżaj do mnie jak najszybciej

Dni do wyjazdu Grześka minęły w mgnieniu oka. Postanowiłam jak najszybciej znaleźć pracę i jej się całkowicie poświęcić, żeby o nim ciągle nie myśleć. Strasznie tęskniłam i czekałam na jego każdy telefon. Nasze rozmowy trwały godzinami, i nie mogliśmy się rozstać. Jedynie Natalia wydawała się być wyraźnie weselsza odkąd wyjechał. Było mi z tego powodu trochę przykro, ale z drugiej strony, trochę ją rozgrzeszałam. Przecież ona ma tylko mnie – myślałam. Nic dziwnego, że jest zazdrosna.

Pewnego dnia Grzesiek zadzwonił i od razu czułam, że coś się wydarzyło.

– Witaj, moje słonko – powiedział ciepło. – Mam dobre nowiny. Czeka tu na ciebie świetna posada!

– Co? Jak to?! – byłam lekko zaskoczona – w Anglii?

– Tak w Londynie. W biurze, ale będziesz pracować głównie z Polakami. Zresztą tu, na miejscu szybko nauczysz się mówić... No chyba, że już znalazłaś coś fajnego w kraju...

– Nie..., ale...

– To nie będę ukrywał, że się cieszę! Przyjeżdżaj jak najszybciej!

– A Natalia?

– Sama mówiłaś, że chcesz jej zapewnić życie na wysokim poziomie, opłacić studia – powiedział. – Tutaj spokojnie na to zarobisz. A twojej córce przyda się trochę swobody i samodzielności...

Warto przeczytać: Młoda nie znaczy gorsza - prawdziwa historia nastoletniej mamy

[CMS_PAGE_BREAK]

Zgodziłam się na propozycję, bo uznałam to za dużą szansę. Tęskniłam za nim, co też było powodem mojej decyzji. Nie wiedziałam tylko, jak powiedzieć o tym córce. Miałam wyrzuty sumienia, że ją zostawiam samą. Bałam się, że może to źle przyjąć. Jednak myliłam się bardzo.

– Spoko, jak chcesz to jedź – obojętnie wzruszyła ramionami.

– I tyle? – zapytałam zdumiona. – Nie będziesz na mnie zła, zostaniesz sama?

– Nie mamo, jestem dorosła – odpowiedziała spokojnie.

– Nawet nie wiesz, jak się cieszę! Będę ci wysyłała co miesiąc pieniądze na życie i na studia. No i pomyśl, jak tylko się urządzę, to do mnie przylecisz, choćby na weekend. A zresztą... trochę zarobię, opanuję język i wrócę szukać pracy tutaj.

Takie miałam przynajmniej plany, które wówczas wydawały się banalnie proste do zrealizowania.

Mamo przyjeżdżaj natychmiast

W Londynie wszystko ułożyło się niespodziewanie pomyślnie. Dostałam obiecaną posadę, a pensję nawet trochę lepszą niż obiecana. Mieszkałam z Grzegorzem i jego kuzynem w dwupokojowym mieszkaniu. Generalnie wszystko układało się tak, jak zaplanowałam, aż do pewnego dnia. Minęło około trzech tygodni od czasu jak opuściłam Polskę.

Rano przed pracą dostałam telefon:

Mamo! Przyjeżdżaj. Proszę – przez słuchawkę słyszałam szloch Natalii. – Proszę wracaj!

– Kochanie co się stało?

– Wracaj, słyszysz!? Zabiję się jak nie wrócisz! – krzyczała.

– Przestań! Co się dzieje? – zapytałam drżącym głosem. – Co się stało? Przecież wczoraj dzwoniłam i mówiłaś, że wszystko jest w porządku. Halo? Natalia! – wolałam. Na próżno.

Moja córka się rozłączyła, a potem nie odbierała telefonu. Poszłam do pracy cała rozdygotana i nie mogłam się skupić na pracy. Gdyby nie Grzesiek, chyba bym do niej w ogóle nie poszła.

– Basiu, uspokój się – tłumaczył. – Może miała zły dzień, może pokłóciła się z kimś i nie ma się komu wyżalić. Przejdzie jej.

Niestety nie przeszło. Natalia dzwoniła do nas kilka razy codziennie. Grzegorz również odbierał telefony.

– Zostaw ją w spokoju! – krzyczała. – Nienawidzę cię! Pożałujesz tego!

Nie dało się z nią porozumieć. Kiedy ją odbierałam, nasza rozmowa niemal zawsze kończyła się płaczem. Nie reagowała na to, co do niej mówię. Miałam wrażenie, że wcale nie wychodzi z domu. "Pewnie nawet sobie nie gotuje. Pewnie w ogóle nic nie je" – myślałam.

Bałam się coraz bardziej. Liczyłam, że taki stan rzeczy potrwa parę dni, ale minął już ponad tydzień i nic się nie zmieniało. Nie miałam wyjścia. Musiałam zostawić pracę i wrócić do córki. Pracowałam za krótko, żeby już teraz prosić o urlop.

– Może ja pojadę z nią porozmawiać? Wytłumaczę jej, że musisz pracować na wasze utrzymanie – Grzegorz też bardzo przeżywał moje kłopoty i nie chciał się ze mną rozstawać.

– Nie! Jestem jej matką! Muszę do niej jechać. Muszę jej pomóc!

– Dobrze – westchnął. – Ale pamiętaj, że ja tu czekam – powiedział.

Schowałam dumę do kieszeni

Kiedy weszłam do swojego mieszkania ledwie je poznałam. Śmierdziało, wszędzie było pełno śmieci. Córka nawet nie przyszła się ze mną przywitać. Leżała na łóżku w ciemnym pokoju. Schudła, zmizerniała. Przytuliłam ją.

– Mamo? Mamo, to naprawdę ty? – zapytała cicho.

– Tak kochanie – odpowiedziałam ze łzami w oczach.

– Proszę cię, nie wyjeżdżaj, dobrze?

– Na pewno cię nie zostawię...

Minęło sporo czasu, zanim Natalia doszła do siebie. Musiała powtarzać rok na uczelni, bo nie zaliczyła sesji. Długo ją namawiałam, żeby z powrotem zaczęła studia.

Po powrocie do Polski nadal nie mogłam znaleźć pracy. Pieniądze przysyłał nam Grzesiek, ale nie chciałam, żeby nas utrzymywał. Pewnego dnia znalazłam ogłoszenie. Jakaś duża firma szukała... sprzątaczki. Długo wpatrywałam się w gazetę, aż wreszcie uznałam, że czas schować ambicję do kieszeni. Podniosłam słuchawkę i zadzwoniłam. Wiem, że popełniłam wiele błędów, jeśli chodzi o moje życie, życie Natalii, ale nie chciałam się z tego wymigiwać. Nawarzyłam sobie piwa, które musiałam wypić. Nie mogłam się załamać i czekać na łaskę losu. Wszystko robiłam dla ciebie córeczko. Dla ciebie.

Reklama

Zobacz także: Jak matka z matką

Reklama
Reklama
Reklama