Prawdziwe historie: zrobiłam to dla ciebie córeczko
Idealna matka, zwłaszcza, jeśli zostaje sama, musi poświęcić własne dobro dla szczęścia swego dziecka. Tak przynajmniej myślałam przez większość życia. Przeczytaj historię 42-letniej Barbary.
Rozstałam się z mężem, kiedy Natalia miała zaledwie cztery latka. Rafał poznał inną kobietę, zakochał się i od nas odszedł. To takie proste, prawda? To znaczy odszedł ode mnie, tak przynajmniej wtedy zakładał.
Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Szybko okazało się, że tak naprawdę zostałam z dzieckiem sama. Na początku jeszcze przez jakiś czas odwiedzał córkę, dawał jej jakieś prezenty, a mnie pieniądze na utrzymanie Natalki. Z czasem te wizyty stawały się rzadsze, krótsze. Po paru latach od rozwodu odwiedziny Rafała były niczym święto. Pieniądze nadal dostawałam regularnie, ale co z tego, skoro Natalia ciągle pytała: "Kiedy przyjdzie tata?". Czułam się bezradna, bo nie umiałam jej odpowiedzieć. W końcu przestała pytać, a tata stał się dla niej jedynie tajemniczym darczyńcą, który co miesiąc przesyłał nam pieniądze.
Jak zrekompensować córce brak ojca?
Jak tylko mogłam starałam się zrekompensować córce brak ojca. Czułam straszny żal do losu. "To niesprawiedliwe, że inne dzieci mają pełne, szczęśliwe rodziny, a taka wspaniała, mądra dziewczynka jak Natka musi wychowywać się tylko z matką" – myślałam. I właśnie dlatego chciałam, by poza nim, z niczego nie musiała rezygnować. Pieniędzy miałyśmy dosyć od Rafała. Nie wiem, skąd je miał, ale szczodrze się nimi dzielił. Zrezygnowałam z pracy, mieszkałam w domu po rodzicach. Żyłam z zasiłku i z tego, co dostawałam od byłego męża. Chciałam dać całą siebie Natalce, żeby czuła, że jest kimś najważniejszym w moim życiu. Ani przez sekundę nie pomyślałam wtedy, że ją rozpieszczam lub robię krzywdę, nie pozwalając się usamodzielnić. No cóż, na początku lat 90. nie było poradników i programów, jak wychować szczęśliwe dziecko. Robiłam tylko to, co kazało mi serce.
Posłałam Natalkę do renomowanego liceum, a potem cieszyłam się, jak dziecko, gdy dostała się na wymarzoną uczelnię. O sobie zapomniałam zupełnie. Miałam z czego żyć i zapewnić córce utrzymanie. Zapomniałam więc o dawnych ambicjach, o tym, że zawsze, nawet jako młoda, zakochana kobieta, a potem matka, chciałam się rozwijać. To było przecież tak dawno. Odkąd zostałyśmy same, to córka stała się całym moim życiem.
Skończyły się alimenty, musiałam zacząć pracę
I pewnie byłoby tak nadal, gdyby nie to, że pewnego dnia przelew na konto po prostu nie wpłynął. Od razu miałam przeczucie, że od teraz wszystko się zmieni. Wiedziałam, że kiedyś musi to nastąpić, przecież nie mogłam dostawać pieniędzy w nieskończoność. Zwłaszcza, że Natalia była już pełnoletnia i właśnie zaczynała studia. Miałam trochę oszczędności, ale jedynym sposobem na to, żeby żyć tak jak dotychczas było podjęcie pracy. Najbardziej martwiłam się o studia córki, które kosztowały niemało.
– Będziesz musiała iść teraz do pracy? – zapytała mnie Natka, gdy przedstawiłam całą sytuację.
– Tak kochanie, ale nie martw się, kiedy będziesz wracała z uczelni, ja już będę w domu. Praktycznie nic się nie zmieni... – odpowiedziałam.
Myślałam wówczas, że ze znalezieniem pracy nie łączą się żadne koszty, problemy, że wszystko pójdzie sprawnie i gładko. Sądziłam, że skoro mam parę lat doświadczenia jako sekretarka, bez trudu znajdę świetną pracę.
– Tylko o mnie nie zapomnij – powiedziała ironicznie.
– No tak... prędzej to ty o mnie zapomnisz, przecież teraz zaczęłaś studia, poznasz nowych ludzi.
– Nie wydaje mi się, żebym mogła się z kimś zaprzyjaźnić – powiedziała – oni mnie nie lubią.
– Co ty wygadujesz? Jak można ciebie nie lubić? – uśmiechnęłam się. – Nie martw się kotku, wszystko się ułoży.
Zobacz także: Prawdziwe historie: straciłam córkę i męża