Reklama

Kiedy poznałam Adama, wszystko się zmieniło. Świata poza nim nie widziałam. Był jak facet ze snów: postawny, wysportowany, szarmancki. Można było z nim pogadać o wszystkim. Potrafił mnie rozbawić jak nikt inny. I jak nikt inny doprowadzał mnie do szaleństwa. Od początku mieliśmy burzliwy związek. Dużo się kłóciliśmy, ale nie zaprzątałam sobie tym głowy. Po każdej kłótni lądowaliśmy w łóżku, a seks był naprawdę nieziemski.

Reklama

Kłócimy się coraz częściej

Bardzo się różnimy. Już na początku naszej znajomości zauważyłam, że niemal na każdy temat mamy inne zdanie. Oboje też jesteśmy bardzo wybuchowi i impulsywni, więc nie było nam łatwo. Pocieszałam się, że przecież każda, nawet ta najbardziej udana para, ma swoje problemy. I brnęłam w to dalej.

Zaręczyliśmy się, a pół roku później byliśmy już po ślubie. Zanim powiedziałam „tak”, zdążyłam ze trzy razy się z nim rozstać w myślach. Zdenerwował mnie dzień przed ślubem i dwa razy przed ceremonią. Temperatura między nami była naprawdę gorąca, ale na szczęście udało nam się dojść do porozumienia. Zostaliśmy małżeństwem. Mieliśmy już tylko żyć długo i szczęśliwie.

Teraz już wiem, że papier niczego nie zmienia. Niczego nie zmieniły też narodziny naszej córki Ani. Wciąż dochodzi między nami do sprzeczek. Odkąd powiększyliśmy rodzinę, powodów do kłótni mamy jeszcze więcej. Ja mam do niego pretensje, że za rzadko pomaga mi w domu i przy dziecku, on uważa, że o wszystko się czepiam. Ania ma już cztery latka i dobrze wie, że między jej rodzicami nie dzieje się dobrze. Przykro mi, bo widzę, jak to przeżywa, ale z Adamem po prostu nie da się dogadać.

On jest „tym dobrym”

Mąż wciąż mnie oskarża, że jestem złą matką. Uważa, że jestem zimna, oschła i że nie potrafię okazywać uczuć nawet własnej córce. Zarzuca mi, że wprowadziłam w domu żelazną dyscyplinę i wszyscy muszą chodzić, „jak w zegarku”. Podczas ostatniej kłótni stwierdził nawet, że Ania się mnie boi. Co za nonsens! Mamy z Anią dobre kontakty.

To normalne, że próbuję nauczyć ją dyscypliny. Że nie tylko daję, ale też wymagam. Przecież od tego jest każdy rodzic. Adam jest „tym dobrym”, choć rzadko w ogóle bywa w domu. Kiedy wraca, zawsze ma dla Ani jakiś prezent. Nic dziwnego, że stęskniona córka tak do niego lgnie. Ja jestem z nią na co dzień. Chwalę, ale też nie raz ganię za nieposłuszeństwo. On posiedzi z nią godzinę wieczorem i myśli, że to wystarczy.

Sam nie jest idealny, a ma czelność mnie krytykować. Nie wiem, jak długo jeszcze to wytrzymam, mam dość. I tak nie ma z niego żadnego pożytku. Mam męża, a już teraz czuję się, jakbym była samotną matką. Nie tak wyobrażałam sobie nasze wspólne życie.

Beata

Zobacz też:

Reklama
  • „Mam trójkę dzieci i męża, ale nie widzę już sensu życia. Nie ma dla mnie nadziei”
  • „Może wyjdę na WREDNĄ macochę, ale mam to gdzieś. Ogarnij się albo wynocha!”
  • „Koleżanka nie szczepi dziecka, a sama zaszczepiła się na COVID. Mam ochotę nią potrząsnąć!”
Reklama
Reklama
Reklama