Reklama

Kiedy zaczęliśmy się spotykać, imponowało mi to, że Krystian tak o mnie zabiega. To, że był zaborczy, brałam za dobrą monetę. Chciał mieć mnie tylko dla siebie. Mówił, że jestem jego całym światem. Przekonywał, że jestem wyjątkowa i nie wie, jak mógł beze mnie żyć. Nikt nigdy nie mówił mi takich rzeczy. Czułam się jak w siódmym niebie.

Reklama

Zawsze go tłumaczyłam

Moi znajomi nigdy go nie lubili. Nie winiłam ich. Odkąd miałam faceta, niewiele czasu zostawało dla innych ludzi. Czasem proponowałam, żebyśmy spotkali się wszyscy razem, ale Krystian prosił, żebyśmy byli tylko we dwójkę. Kiedy sama chciałam się z nimi spotkać, mówił, że przygotował wspaniałą niespodziankę. Zabierał mnie wtedy na pyszną kolację czy do kina. Nie potrafiłam mu odmawiać, tym bardziej że sam był bardzo nieśmiały. Źle czuł się w obcym towarzystwie, a ze swoimi kumplami od dawna nie utrzymywał kontaktu.

Przyznaję, że czasem mnie irytował. Jak wtedy, gdy chciałam iść na imprezę firmową, a on nie chciał mnie puścić. Przekonywał, że na pewno będzie nudno i że lepiej zrobię, gdy zostanę z nim w domu. Tłumaczyłam mu, że wszyscy tam będą. Że muszę iść, jeśli chcę mieć dobre kontakty ze współpracownikami i z szefem, a nikt nie przychodzi z osobą towarzyszącą. Nic do niego nie docierało. Kiedy zamykałam za sobą drzwi, widziałam, jaki jest naburmuszony. Trochę było mi żal, że zostawiam go samego, ale pomyślałam, że wynagrodzę mu to po powrocie.

Nie mogłam uwierzyć, kiedy dwie godziny później Krystian wparował do firmy. Rozmawiałam właśnie z moim kolegą, gdy brutalnie nam przerwał. Później wyrzucał mi, że flirtowałam z Maksem. Ręce mi opadły. Zupełnie nie wiedziałam, jak mam się zachować. Podobnych scen zazdrości było jeszcze kilka, ale zawsze jakoś go tłumaczyłam. A to, że miał gorszy dzień, a to, że jest mu ciężko, bo nie ma nawet do kogo odezwać się w pracy (od lat pracuje zdalnie). Miałam też świadomość, jak bardzo działałam na facetów. Nic dziwnego, że Krystianowi się to nie podobało.

Po ślubie miało być inaczej

Myślałam, że po ślubie, kiedy mnie już zdobędzie, trochę się uspokoi. Ale było jeszcze gorzej. Nawet na weselu potrafił mi zrobić awanturę o to, że „za miło” rozmawiam z kolegą. Kiedy odpisuję na SMS-y, zagląda przez ramię, do kogo piszę. Kiedy mam dobry humor, niepokoi się, bo wydaje mu się to podejrzane. Kiedy dłużej nie wracam ze sklepu, dopytuje, co i z kim robiłam. Wiem, że grzebie w moich rzeczach.

Ostatnio jednak przeszedł samego siebie. Zaczął mnie śledzić, gdy poszłam z naszą córką na zakupy. W końcu go na tym przyłapałam. Nie miał żadnych wyrzutów sumienia. Najpierw stwierdził, że martwi się o dziecko (choć nie ma przecież ku temu żadnych realnych powodów), a potem, że zachowuje się w ten sposób, bo nie można mi ufać. NIGDY nie dałam mu żadnych powodów do zazdrości. Ale tak, to wszystko moja wina. Pozwoliłam mu na zbyt wiele i teraz płacę za to wysoką cenę.

Kasia

Zobacz też:

Reklama
  • „Obiecała nam dziecko, a my DALIŚMY SIĘ NABRAĆ”
  • „Mój mąż ciągle mnie krytykuje! Mówi, że jestem fatalną matką, a sam niewiele robi. Mam dość”
  • „Teść PODGLĄDA mnie w łazience. Nikt mi nie wierzy, a mąż mówi, że sobie coś UROIŁAM”
Reklama
Reklama
Reklama