Reklama

Maksio dostał się do państwowego przedszkola na naszym osiedlu, a Maciek cały czas ma wątpliwości. Mąż nalega na zapisanie naszego dziecka do prywatnego przedszkola. Nigdy wcześniej nie podejrzewałam go o takie snobistyczne zapędy.

Reklama

Uważam, że przedszkole państwowe nie jest złym rozwiązaniem. To jakiś dziwny stereotyp z dawnych lat. Przedszkole, które wybrał Maciek, jest niezwykle drogie i cieszy się renomą elitarnej placówki. Mąż uważa, że prywatne przedszkole zapewni synkowi lepszy start w życiu. Ja sądzę, że teraz Maksio powinien mieć czas na zabawę. Trzylatek nie musi się uczyć języków i mieć hobby. Potem będziemy dbać o jego edukację.

Joga powietrzna dla trzylatków, serio?

Maksio nie potrzebuje teraz kilku godzin angielskiego, hiszpańskiego i innych zajęć dodatkowych. W przedszkolu, do którego chodziły dzieci mojej przyjaciółki, brakowało czasu na zabawę. Dzieci miały karate, jogę w powietrzu, ceramikę, a nawet szachy. Oczywiście wszystko za dodatkową opłatą. Do tego dochodziły jeszcze języki obce i zajęcia dydaktyczne w ramach podstawy programowej. Te maluchy były wykończone. Zamiast dokazywać, ciągle miały coś w planie zajęć.

Przedszkole państwowe nie jest gorsze

Oczywiście, że chcę dla naszego dziecka jak najlepiej, ale nie jestem przekonana, że wysłanie go do prywatnego przedszkola to jedyna droga do sukcesu. Zawsze wierzyłam, że to, co naprawdę się liczy, to wsparcie rodziny oraz nasze zaangażowanie w wychowanie. Publiczne przedszkola również oferują wysoki poziom edukacji, a dodatkowo uczą dzieci funkcjonowania w bardziej zróżnicowanym środowisku społecznym. Gdzie indziej Maksio nauczy się życia?

Nie pójdzie do prywatnej szkoły

Nie chcę trzymać synka pod kloszem. W prywatnym przedszkolu są małe grupy, a to nie uczy Maksa, jak dbać o swój własny interes. Za to w państwowym przedszkolu nauczy się samodzielności. Przecież nie pójdzie potem do prywatnej podstawówki. Jeśli teraz nie nauczy się funkcjonować z dziećmi, to w pierwszej klasie przeżyje szok.

Które przedszkole jest lepsze?

Wiem od koleżanek, że państwowe przedszkola uczą samodzielności. W prywatnym ciocia zawsze znajdzie czas, żeby założyć ci buty albo spodnie. W przedszkolu na naszym osiedle panie pomogą, ale wcześniej zachęcą, żeby dzieci same spróbowały. W prywatnym mają to w nosie, byleby rodzic i dziecko byli zadowoleni.

Rozumiem rodziców, którzy nie dostali się do państwowych przedszkoli i szukają alternatywy. Niektóre prywatne placówki mają dobre ceny, a rodzice nie mają wyjścia, przecież muszą pracować. Ale nie rozumiem, po co płacić prawie trzy tysiące za coś, co nam się należy. Przedszkole koło nas ma naprawdę dobre opinie.

Obydwoje chcemy dla synka dobrze

Myślę, że Maciek kieruje się bardziej prestiżem i chęcią pokazania się niż rzeczywistymi potrzebami naszego dziecka. Jeśli Maćkowi zależy na nowych umiejętnościach i hobby, możemy zapisać syna na dodatkowe zajęcia. Nie mam pomysłu, jak rozwiązać ten spór? Obydwoje chcemy dla Maksia dobrze. Tylko nie wiadomo, kto naprawdę ma rację. Czy rzeczywiście prywatne przedszkole jest warte swojej ceny?

Nadia


Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama