„Mój nastoletni syn ZROBIŁ DZIECKO, a potem... zrobił coś gorszego”
Jak masz syna, musisz pilnować tylko jego. Jak masz córkę – pilnuj całego świata – tak prawi mądrość ludowa. Ja mam syna, więc teoretycznie powinno mi być łatwiej, ale złudne nadzieje.
- redakcja mamotoja.pl
Od początku mojego macierzyństwa los dawał mi popalić. Ojciec Tomka zostawił mnie, gdy tylko powiedziałam mu, że jestem w ciąży. Zniknął. Rozpłynął się jak sen złoty. Podobno wyjechał za granicę jak większość Polaków, którzy chcieli szukać wygodnego życia gdzieś tam, daleko, byle nie tutaj, blisko. Ja zostałam w Polsce, sama, przerażona, w ciąży i z umową o pracę, która kończyła się w dniu porodu.
Najpierw matura, potem dziewczyny
Po czterech miesiącach zasiłku macierzyńskiego musiałam zdecydować, co dalej. Z bólem serca znalazłam miejsce w żłobku dla małego i pracę w sklepie spożywczym dla siebie. Tylko tyle i aż tyle. Nie była to praca marzeń, w której liczyły się moje studia i ambicje, ale oboje z Tomkiem mieliśmy co jeść. Potem zmieniłam ją na etat w urzędzie i choć pensja nie była o wiele wyższa, to wracałam do domu regularnie przed szesnastą i nie aż tak zmęczona jak po dziesięciu godzinach w magazynie lub na kasie…
Starałam się wychować syna najlepiej, jak umiałam. Wpajałam mu zasady, jak być dobrym i porządnym człowiekiem, pilnowałam, by się uczył i zdobywał wykształcenie. Powiedzmy, że mi się udawało przez kilkanaście lat. Potem koleżanki stały się… dziewczynami. Prosiłam, by skupił się na tym, co najważniejsze, czyli maturze za rok. Na dziewczyny przyjdzie czas, mówiłam.
Krępujący temat
Ale Kamilę bardzo polubiłam. Była mądra, ambitna i zamierzała zdawać na medycynę mimo braku znajomości czy lekarzy w rodzinie. Pomagała mojemu asowi podciągnąć oceny z chemii i matematyki, dlatego zaczęli się regularnie spotykać.
Podziwiałam ją i cieszyłam się, że Tomek spotyka się z taką rozsądną panną. Szkolne miłości rzadko wytrzymują próbę czasu, ale nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby to właśnie Kamila została kiedyś moją synową.
Bywała u nas codziennie, aż któregoś dnia nie przyszła. Kolejnego dnia to samo. I następnego.
– Kamila się pochorowała? – zapytałam wreszcie syna.
Tomek wzruszył ramionami.
– Nie wiem.
– Nie wiesz? Jak to?
– Tak to, tak wyszło.
Znowu wzruszenie ramion, jakby to nic dla niego nie znaczyło. I spojrzenie w bok, jakby jednak znaczyło, ale temat był krępujący.
Scena w aptece
Zdziwiłam się i zasmuciłam. To nie było randkowanie od dwóch tygodni, chodzili ze sobą prawie rok. Wydawałoby się, że Tomek powinien walczyć, złościć się, nawet płakać, a nie czuć co najwyżej skrępowanie. Zaczęłam go podpytywać, ostrożnie, delikatnie, ale nie chciał nic powiedzieć. Zamykał się w sobie, obruszał, warczał, więc dałam za wygraną. No cóż, bywa, nie wyszło im.
Spotkałam Kamilę w aptece; stała już przy okienku. Postanowiłam poczekać i porozmawiać z nią chwilę. Ku mojemu zdziwieniu przy okienku zrobiło się nerwowo. Kamila upierała się, że musi dostać jakiś lek, a receptę doniesie później, bo lekarz nie zdążył jej wystawić, a farmaceutka upierała się, że nie wyda tabletek.
Kamila w końcu się rozpłakała.
– Pani nie rozumie, ja muszę dostać ten lek. Muszę! – prosiła.
– Wydaje mi się, że rozumiem. Doskonale! – farmaceutka założyła ręce na piersi i otaksowała dziewczynę wzrokiem. – Tym bardziej go nie wydam. Do widzenia.
– Ileż można czekać? Rusz się! – ofuknęła Kamilę kobieta stojąca za nią w kolejce.
Nic nie jest w porządku!
Dziewczyna odeszła od okienka ze zwieszoną głową, nie patrząc na boki. Nim opuściła aptekę, zdążyłam złapać ją za rękaw kurtki i zwrócić na siebie jej uwagę.
– Kamila, dobrze, że cię widzę. Wszystko w porządku?
– Nie! – wybuchnęła. Na jej twarzy malowała się jakaś gniewna rozpacz. – Nic nie jest w porządku! Zupełnie nic! – wyrwała mi się i wybiegła na zewnątrz.
Poszłam za nią. Może nie chciała mnie widzieć, ale nie mogłam zostawić jej samej, takiej roztrzęsionej, nieszczęśliwej. Wyraźnie coś ją gryzło. Może miała jakiś kłopot w rodzinie? Albo coś w szkole?
Złapałam ją za rękę, przytrzymałam.
– Coś się stało? Mogę ci jakoś pomóc?
Spojrzała na mnie z żalem i pretensją.
– Pomóc? Pani? Mnie? Niby jak pani może mi pomóc, skoro nawet Tomek wypiął się na nasz problem?!
Na te słowa zapaliła mi się w głowie czerwona lampka. Osiemnaście lat temu myślałam dokładnie to samo. W mojej specyficznej sytuacji, gdy zostałam sama… „w kłopocie”, jak to się wtedy nazywało. Czyżby historia się powtarzała?
To jeszcze dziecko!
– Kamila… czy ty… czy jesteś… w ciąży?
Wolno skinęła głową, zaciskając usta i mrugając powiekami.
– I Tomek zostawił cię, wiedząc o tym? Udaje, że go ten problem nie dotyczy? – upewniałam się.
Łzy wymknęły się spod powiek, dziewczęcą buzię wykrzywił grymas, tak że poważna, rozsądna Kamila wyglądała jak skrzywdzona mała dziewczynka. Rany! Przecież była jeszcze dziewczynką! Cokolwiek by o sobie myślała, nie była dorosłą kobietą.
– Powiedział, powiedział… że… że specjalnie nie brałam tabletek – wyrywała z siebie słowa jak drzazgi. – Żeby… żeby złapać go na dziecko, ale... to nieprawda! Nieprawda! Ja nie chciałam… Wcale! A teraz… Matura… Studia… Wszystko zmarnowane! – rozszlochała się i nie mogła uspokoić. Tama runęła i łzy płynęły wezbraną rzeką.
Możesz na mnie liczyć. Teraz, jutro, zawsze
Przytuliłam ją, bo chyba tego właśnie potrzebowała teraz najbardziej. Wsparcia, a nie surowej oceny. Współczucia, a nie krytyki i biadolenia. Siły drugiej kobiety i jej pełnego zrozumienia.
Zabrałam ją do pobliskiej kawiarni, gdzie zamówiłam nam herbatę i ciastka. A potem słuchałam opowieści jakby o swoim własnym życiu. Tyle że ja miałam wtedy dwadzieścia pięć lat i skończone studia, a ona siedemnaście i nie miała nawet matury. I spodziewała się mojego wnuka. Wnuka, na miłość boską!
– Kama, kochanie… – ujęłam ją za dłonie. – Najpierw… z całego serca przepraszam cię za mojego syna. Widocznie nie udało mi się wychować go tak, jak chciałam, a przykład jego ojca zadziałał nie w tę stronę, co trzeba. Po drugie, pamiętaj, że na mnie możesz liczyć. Tu i teraz, zawsze i wszędzie, w każdej decyzji. Nieważne, że Tomek z tobą zerwał. Jeśli potrzebujesz pomocy, jestem. Powiedz, co zamierzałaś zrobić?
Nie tu, więc gdzieś indziej
Dziewczyna milczała, z pochyloną głową, zarumieniona, zawstydzona. Nie musiała mówić, domyśliłam się, co zamierzała. Nie ukrywam, też mi to przemykało przez głowę, kiedy zostałam sama z dzieckiem w brzuchu.
– Chciałaś to załatwić na własną rękę? Jakimiś lekami na wywołanie poronienia, tak? – spytałam cicho.
Leciutko skinęła głową.
– Oj, dziewczyno… Mogłaś sobie zrobić wielką krzywdę. Wiem, że to poważna decyzja, życiowa, ale czas nagli, dlatego zapytam? Nie chcesz tej ciąży? Przemyślałaś to?
– Gdyby to było później… Gdyby… Gdybyśmy… – Kamila znowu się rozszlochała.
– Rozumiem – ścisnęłam jej dłonie. – Naprawdę. To nie jest prezent w tej chwili. Ale są inne sposoby. U nas nielegalne, ale w Czechach czy na Słowacji…
– Też wiem! Ale mnie nie stać. Jak wytłumaczę rodzicom, że potrzebuję tyle pieniędzy? Skąd wezmą? Nawet gdyby nie uznali, że to grzech i że mam, co chciałam…
– Mnie stać.
Uniosła brwi.
– Przecież obiecałam, że ci pomogę. Poza tym czuję się odpowiedzialna za to, co robi Tomek. To mój syn.
Dałyśmy sobie kilka dni na zorganizowanie wszystkiego, a ja, wściekła i rozczarowana, wróciłam do domu.
Miałam ochotę go rozszarpać
Takiej awantury, jaką urządziłam mojemu dziecku, dotąd nie doświadczył. Nie dlatego, że zaszli w ciążę, choć nie była to idealna sytuacja. Zdarza się i będzie zdarzać jak świat światem. Mieli po siedemnaście lat, byli zakochani, szalała w nich burza hormonów. Nawet się zabezpieczali, ale tabletki zawiodły. Też się zdarza. Nie spodziewałam się natomiast po rodzonym synu, który wychowywał się bez ojca i nie raz, nie dwa cierpiał z tego powodu, że wywinie dokładnie taki sam numer, zamiast być wsparciem dla swojej młodziutkiej partnerki. Tomek położył uszy po sobie i przyznał, że po prostu spanikował. Wstydził się, bał powiedzieć prawdę.
Kręciłam głową, nie wierząc własnym uszom. Wychowałam nieodpowiedzialnego tchórza! Jak zwykle to kobieta, nawet niedorosła, musiała podejmować trudne decyzje i wykazywać się odwagą. Na szczęście Kamila nie była sama. Miała mnie.
Skontaktowałam się z kliniką na Słowacji, leżącą dość blisko granicy. I o dziwo, mieli tam obsługę w języku polskim. Choć może to wcale nie takie dziwne. Biorąc pod uwagę to, co się u nas w kraju działo, nie my pierwsze i nie ostatnie kontaktowałyśmy się w tej sprawie. Miałam wyrzuty sumienia, że dziewczyna okłamuje rodziców. Powiedziała im, że jedzie ze mną i Tomkiem na kilka dni w góry. Oczywiście potwierdziłam, że zaopiekuję się Kamilą, że wezmę za nią odpowiedzialność.
Kobieta powinna móc decydować
Pewnie wiele osób potępi mnie w czambuł, bez zastanowienia. Ale świat nie jest czarno-biały i czasem przed wyborem mniejszego zła staje przerażona siedemnastolatka, której sypie się cała przyszłość, wszystkie marzenia i ambitne plany. Z maturą poradziłaby sobie w cuglach, ale… studia medyczne? Są bardzo wymagające, i to bez obciążenia w postaci ciąży oraz opieki nad dzieckiem.
Jak się uprawia seks, to trzeba znać konsekwencje, mogłabym usłyszeć kontrargument. Jak się ma za dorosłego, to trzeba ponosić konsekwencje. Tak, ale to też w pięknym świecie, w którym dorośli zawsze postępują tak, jak powinni. A dziecko nie może być żadną „karą”. To niesprawiedliwe, by za jeden błąd płacić całą swoją przyszłością.
I póki nie można położyć na szalach wagi jednego istnienia i drugiego – tego samodzielnego, myślącego, marzącego oraz zlepka komórek, który nie jest w stanie przetrwać nawet w inkubatorze – by zmierzyć, które jest więcej warte, uważam, że decyzja powinna należeć do kobiety. Zwłaszcza jeśli facet uchyla się od roli ojca. A nasze państwo, stojące tak mocno na straży moralności, nie robi wiele więcej. Wypłaca becikowe i tyle. A jak dziecko urodzi się chore, o, wtedy dopiero zaczyna się bal. Dlatego pomogłam Kamili.
Chciał do niej wrócić, ale ona go już nie chciała
Przenocowałyśmy w hotelu i rano zgłosiłyśmy się do kliniki, gdzie potwierdzono ciążę w badaniu USG i upewniono się, że Kamila chce tę ciążę usunąć. Cała procedura trwała jeden dzień i po południu mogłyśmy wrócić do hotelu, a nazajutrz do Polski.
Gdyby ktoś zapytał, czy żałuję, bez wahania odpowiedziałabym, że nie. Choć działałam na granicy prawa. Kamila była niepełnoletnia i gdyby coś jej się stało, pewnie trafiłabym przed sąd. Nie mogłam jej jednak porzucić w kłopocie, jak zrobił to mój syn. Udawać, że nic się nie stało, że to nie nasz problem. Może jeszcze obwiniać dziewczynę za całą sytuację, bo jak dziewczyna nie da, to chłopak nie weźmie, czy coś równie seksistowskiego, i pozwolić jej łykać jakieś podejrzane tabletki. Jeśli ma to spaść na moje sumienie, niech spada, udźwignę takie brzemię, jestem dorosła.
Tomek też w końcu dojrzał na tyle, by przeprosić Kamilę. Było mi strasznie wstyd, że zajęło mu to tyle czasu i ogarnął się dopiero wtedy, gdy już wszystko za niego załatwiłyśmy. Podobno chciał wrócić do Kamili, ale ta stwierdziła, że nigdy by mu już nie zaufała. Wcale jej się nie dziwię.
Z Kamilą mam nadal dobry kontakt. Obecnie studiuje na czwartym roku medycyny i jestem z niej dumna jak z rodzonej córki. Wiem, że w przyszłości chce zostać ginekologiem-położnikiem i domyślam się dlaczego. Tamta decyzja nie była dla niej łatwa i wciąż ją boli. Pewnie będzie bolała zawsze. Tak jak ja już zawsze będzie pamiętała swój ówczesny strach, niepewność, dziwne, straszne myśli… Tylko komuś bezdusznemu może się wydawać, że to było takie proste.
Joanna
Sprawdź:
- Pierwsze objawy ciąży – na co zwracać uwagę
- Czy podczas okresu można zajść w ciążę?
- Antykoncepcja – rodzaje, wady, zalety