„Mój niewdzięczny mąż mnie opuścił. Zrobię mu z życia piekło. Już nigdy nie zobaczy naszego syna!”
Wiedliśmy życie jak z bajki. Doznałam szoku, gdy pewnego dnia Marek oznajmił mi, że się wyprowadza. Do dzisiaj nie rozumiem, dlaczego nas opuścił. Jeszcze tego gorzko pożałuje!
- redakcja mamotoja.pl
Mieliśmy wszystko. Piękny dom, zdrowego, wspaniałego synka i siebie, ale Marek postanowił to wszystko zepsuć. Dlaczego? Do dzisiaj nie mam zielonego pojęcia. Przecież miał wszystko, czego chciał. Ja nie pracowałam zawodowo, więc kiedy on wracał z roboty, zawsze miał gotowy obiad na stole. Dom zawsze lśnił. Dzieckiem też od początku zajmowałam się głównie sama.
Jestem przede wszystkim MATKĄ
Tak, nie zawsze miałam czas, żeby zadbać o siebie, ale kiedy niby miałam o tym myśleć? Pomiędzy zupką, kupką a mopem? Gdy miałam czas dla siebie (czyli prawie nigdy), wolałam położyć się na chwilę, niż pindrzyć przed lustrem. Pamiętam, jak Marek namawiał mnie, żebym wróciła na siłownię, albo chociaż wybrała się do fryzjera czy kosmetyczki. Mówił, że z małym mogą zostać jego rodzice. Ale ja nie miałam siły i ochoty na żadne wyjścia z domu. Poza tym nikt tak dobrze nie zajmie się moim synem, jak ja sama. To przecież oczywiste.
Przyznaję, że od narodzin Maksa (niedawno skończył cztery lata) rzadko mam ochotę na seks. Ale Marek powinien to zrozumieć. Teraz jestem przede wszystkim MATKĄ. Nie jestem w stanie myśleć o zbliżeniach, kiedy wiem, że zaraz będę musiała nakarmić synka, umyć go albo po prostu mu potowarzyszyć. To dziecko ma tylko nas. Jesteśmy całym jego światem i musimy być zawsze w pełnej gotowości. Zamiast się o to spierać, powinniśmy się cieszyć. Przecież tak nie będzie zawsze. Kiedyś Maks dorośnie i nie będzie nas już potrzebował. Wtedy przyjdzie czas na myślenie o innych sprawach.
Jeszcze będzie błagał, żebym do niego wróciła
Nie zawsze było kolorowo, ale byliśmy rodziną. Byliśmy szczęśliwi, dopóki Marek nie postanowił tego zburzyć. Pewnego dnia oznajmił mi, że dłużej nie może tak żyć i odchodzi. Tak po prostu. Wiedziałam, że kryje się za tym coś więcej. Po długiej rozmowie przyznał, że kogoś ma. Wyrzucał mi, że jestem tak skupiona na dziecku, że w ogóle nie zwracam już na niego uwagi. Że on też ma swoje potrzeby, których ja nie chcę zaspokajać.
Prowadziłam dom, zajmowałam się dzieckiem, a on potraktował mnie w ten sposób. To mi się nie mieści w głowie. Groziłam, że jeśli odejdzie do kochanki, już nigdy nie zobaczy Maksia. I zamierzam dotrzymać słowa! Czekam na sprawę rozwodową. Wiem, że dostanę pełną opiekę nad dzieckiem, jestem o to spokojna. Póki co zmieniłam zamki w domu (Marek łaskawie zgodził się, żebyśmy w nim zostali) i nie odpowiadam na telefony Marka. Już go nie potrzebujemy.
Kilka razy go śledziłam i wiem, że mieszka z kochanką. Planuję iść do tej kobiety, kiedy mąż będzie w pracy. Jestem ciekawa, czy w ogóle o nas wie. Jest taka wyrachowana, czy po prostu głupia? Widziałam ją i jestem pewna, że ten związek długo nie przetrwa. Ładna buźka i zgrabne ciałko to nie wszystko, a Marek też nie ma łatwego charakteru. Daję im maksymalnie rok. Jeszcze będzie błagał, żebym do niego wróciła. Jego niedoczekanie.
Kasia
Zobacz też:
- „Mówią, że jestem PASOŻYTEM, bo tylko rodzę dzieci i NIE PRACUJĘ. Po prostu mi zazdroszczą!”
- „Czasami nawet kłopoty męża w pracy mogą się na coś przydać w domu. Wystarczy pomyśleć…”
- „Wszyscy mówią mi, że jestem nadopiekuńcza, a ja po prostu dbam o swoje dziecko! To chyba normalne, prawda?”