Newsy

„Mój syn uratował dziecko, które wypadło z okna. Przez ten bohaterski czyn ludzie nie dają mu spokoju”

„Gdyby poszedł inną drogą, chłopiec nie przeżyłby tego upadku. To, że jeden z nich wbiegł na klatkę schodową, a drugi został pod oknem, świadczyło o ich niewiarygodnej trzeźwości umysłu i rozsądku. Nie wiem, ilu ludzi na ich miejscu potrafiłoby tak się zachować”.
Mamo, nie uwierzysz, co się stało! – Jarek wpadł do domu zdyszany i zszokowany. Przez chwilę myślałam, że zdarzył się jakiś wypadek, ale jego entuzjazm szybko wywiał mi te czarne myśli z głowy.
 
– Co się stało? – zapytałam, od razu odrywając się od swojej pracy. 
 
– Złapałem dziecko, które wypadło z okna! – powiedział mój syn.
 
Spojrzałam na niego ze zdumieniem. Przez chwilę myślałam, że robi sobie ze mnie żarty, ale najwyraźniej nie. Mówił poważnie. Kazałam mu natychmiast usiąść i wszystko opowiedzieć. Jarek posłusznie usiadł, wziął łyka wody i zaczął opowiadać. 
 
Wracali z Marcinem, jego kolegą z liceum, z treningu piłki nożnej. Mieli iść tą samą drogą, co zwykle, ale Marcin chciał jeszcze wstąpić do sklepu po coś do picia, więc wyjątkowo skręcili w inną uliczkę. Kiedy tylko w nią weszli, zauważyli, że na drugim piętrze budynku z okna wygląda mały chłopiec. Jarek powiedział, że od razu coś go tknęło, bo nie widział za nim nikogo dorosłego, więc stanął i zaczął się przyglądać, czy ktoś pilnuje malca. Po chwili chłopiec wdrapał się na parapet i usiadł z nóżkami po zewnętrznej stronie.
 
– Stój! – mój syn wrzasnął do niego na cały głos. – Wracaj do domu. Gdzie jest twoja mama? 
 
Dziecko było jednak za małe, żeby cokolwiek odpowiedzieć. Wyglądało, jakby miało niespełna dwa lata. Rozglądało się ciekawie dookoła i kompletnie nie zdawało sobie sprawy z grożącego mu niebezpieczeństwa.
 
– Leć do góry! Ja tu zostanę! – krzyknął Jarek do Marcina, a on od razu wbiegł do klatki schodowej, żeby odnaleźć właściwe drzwi, zapukać do domu, gdzie mieszka dziecko i ostrzec jego opiekunów. 
 
Jarek zastanawiał się przez chwilę, czy wezwać straż pożarną, ale w tym momencie chłopiec zachwiał się … i wypadł z okna. To była sekunda! Syn wyciągnął przed siebie ręce i z całych sił skupił się, żeby złapać malucha. Dziecko dosłownie runęło w jego ramiona, a on nawet nie drgnął. Po prostu złapał chłopca i wtulił w siebie z całych sił. Mały zaczął się drzeć wniebogłosy i w tym momencie z okna wyjrzał jego przerażony ojciec. 
 
– Maciuś! Mój Boże! Co się stało? Trzymasz go?! Złapałeś go? Nic mu nie jest?! – krzyczał przez okno, po czym szybko zniknął. 
 
Okazało się, że jak szalony zbiegał już na dół, Marcin nie zdążył nawet dobiec na jego piętro, żeby powiadomić go, co się dzieje. 

Redaktorki Mamotoja.pl o byciu mamą [CHWILA WZRUSZEŃ NA DZIEŃ MATKI]

Dziennikarka chciała z nim porozmawiać

Jarek dopiero w tamtej chwili poczuł, jak zaczynają mu drżeć ręce i nogi. Poziom adrenaliny zaczął spadać. Tata dziecka wybiegł na zewnątrz, przejął od Jarka płaczące dziecko i zaczął przyglądać mu się z niedowierzaniem, dotykając jego rączki i nóżki. Mały wtulił się w tatę i powoli uspokajał.
 
– Złapałeś go, stary? – krzyknął z niedowierzaniem Marcin, który wybiegł tuż za tatą malca, a Jarek sam nie wierząc w to, co się stało, kiwnął tylko potakująco głową. 
 
Ojciec dziecka cały czas trzymał chłopca w ramionach i nie przestawał go przytulać. W końcu zaczął cicho płakać.
 
– Uratowałeś życie mojemu synowi! – powiedział drżącym głosem.
 
Słuchałam opowieści Jarka z niedowierzaniem. To brzmiało jak jakiś scenariusz filmu akcji, a nie jak prawdziwa historia. To, że akurat w tamtym momencie mój syn przechodził pod tym oknem, było cudem lub zrządzeniem losu! Jakby tego nie nazwać, Jarek zachował się wspaniale, był prawdziwym bohaterem. 
 
– I nic temu dziecku nie jest? – upewniłam się, gdy emocje opadły.
 
– Chyba nie. Jego tata zabrał go do lekarza – odpowiedział. 
 
– A ty, jesteś cały? Nie połamałeś rąk? Nie zerwałeś ścięgien?
 
Jarek zaprezentował ramiona gestem atlety i zaśmiał się, jakby to, co zrobił, nie było niczym więcej niż dobrą opowiastką dla przyjaciół. Tymczasem, gdyby poszedł inną drogą, chłopiec nie przeżyłby tego upadku. To, że jeden z nich wbiegł na klatkę schodową, a drugi został pod oknem, świadczyło o ich niewiarygodnej trzeźwości umysłu i rozsądku. Nie wiem, ilu ludzi na ich miejscu potrafiłoby tak się zachować. Cały dzień nie rozmawialiśmy w domu o niczym innym.

Późnym popołudniem stawili się u nas funkcjonariusze policji, którzy zostali powiadomieni przez pogotowie o wypadku. Przesłuchiwali Jarka przez godzinę, wciąż wypytując o szczegóły zdarzenia. Wyglądało na to, że ojciec chłopca, który miał opiekować się dzieckiem podczas nieobecności mamy, może mieć kłopoty za narażenie zdrowia i życia malca.
 
– To był wypadek. Naprawdę! – zapewniał gorliwie Jarek. 
 
Policjanci byli pod wyraźnym wrażeniem jego skromności i odwagi.
 
– Ma pani naprawdę wspaniałego syna – powiedzieli, wychodząc. 
 
Tuż po ich wyjściu zadzwonił telefon. Była to reporterka lokalnego dziennika, która już dowiedziała się o heroicznym wyczynie mojego syna. 
 
– To nic takiego – zapewniał przez telefon, ale ona wiedziała swoje. 
 
Poprosiła go o udzielenie wywiadu. Jarek początkowo odmówił, ale ona oświadczyła, że artykuł i tak się ukaże, więc dobrze byłoby, gdyby sam opowiedział swoją wersję zdarzeń. Zgodził się dość opornie. Nie przypuszczał, że tym, co zrobił, wywoła aż taką sensację. Chciał umówić się z nią następnego dnia po szkole, ale dziennikarka upierała się, że musi z nim porozmawiać jeszcze dziś, bo artykuł ma być w jutrzejszej gazecie. 
 
Pojawiła się u nas wkrótce i syn po raz kolejny, krok po kroku, opowiedział o tym, co się stało, wciąż podkreślając, że był to zwykły przypadek. Następnego dnia, z samego rana, starsza córka, Majka, pobiegła po gazetę. Zdjęcie Jarka było na pierwszej stronie z podpisem: „Bohater!”. 
 
– Młody, ale masz fejm! – powiedziała wesoło Majka, gdy przeczytała cały artykuł o swoim bracie. 
 
– Co takiego? – roześmiałam się.
 
– No jak to co? Jest sławny! – wyjaśniła córka, a ja i mąż nie kryliśmy dumy z naszego syna.

Byliśmy dumni z naszego dziecka

Bałam się trochę, żeby Jarkowi od tej sławy nie przewróciło się w głowie. Wiedziałam, że nigdy nie interesowała go szkolna popularność, więc liczyłam na to, że i ta prasowa zanadto go nie wciągnie. Jarek jednak nawet nie chciał przeczytać artykułu. Ja oczywiście wzięłam jedną gazetę do pracy, żeby pochwalić się koleżankom i szefowi, jakiego mam dzielnego syna. Okazało się, że nie było to konieczne, bo wszyscy już wiedzieli. Zdążyłam przekroczyć próg biura, gdy koleżanki i koledzy rzucili się w moim kierunku z gratulacjami. 
 
Prawie to samo Jarek i Majka opowiadali po szkole. Syn nie mógł przejść korytarzem, bo wszyscy wciąż wypytywali go o szczegóły. Nawet Marcin relacjonował to, jak Jarek uchwycił dzieciaka, mimo że tego nie widział. Telefon syna dzwonił niemal bez przerwy, a na Facebooku wszyscy udostępniali artykuł o dzielnym nastolatku. Na każdej lekcji odbierał gratulacje i pochwały od nauczycieli, a dyrektor wezwał go do gabinetu, żeby osobiście uścisnąć mu dłoń i przekazać wyrazy uznania.

 

Wrócił do domu wykończony i nie chciał już nawet za bardzo rozmawiać. Majka przeciwnie! Była zachwycona i pełna entuzjazmu, to ona zdała mi relacje ze wszystkiego, co działo się w szkole. Jarek zasnął, chyba musiał odzyskać energię. Nie przywykł do takiego zainteresowania, zwykle nie wyróżniał się szczególnie w klasie i chyba lubił swoją anonimowość. Był trochę nieśmiały, więc całe to zamieszanie widocznie go przytłoczyło. Następnego dnia znów wyświetlił się jakiś obcy numer w jego telefonie komórkowym.
 
– Nie gadam z nikim – powiedział i schował głowę pod poduszkę. 
 
Wzięłam telefon i odebrałam. 
 
– To z Kancelarii Prezydenta Miasta – powiedziałam do niego, a on się wyprostował i wytrzeszczył oczy. – No, bierz ten telefon.
 
– Halo? – powiedział onieśmielony. – Tak, przy telefonie. Tak, oczywiście, że może pani połączyć.
 
Spojrzał na mnie trochę wystraszony, ale ja kiwnęłam uspokajająco głową, choć sama bałabym się, gdybym miała rozmawiać z prezydentem miasta. 
 
– Dzień dobry, panie prezydencie. Tak… Tak… Bardzo dziękuję… Tak. Oczywiście. Będzie mi bardzo miło. Tak. Za tydzień? Tak… Mam czas. Oczywiście. Do widzenia.

Za swój czyn miał otrzymać nagrodę 

Stałam i próbowałam domyślić się, o czym rozmawiali, ale niestety niewiele zrozumiałam. Jarek się rozłączył i spojrzał na mnie oszołomiony.
 
– Chcą mi przyznać jakąś nagrodę prezydenta i medal – powiedział. 
 
– Mój Boże! Poważnie? 
 
– Niech to wszystko już się skończy – rzekł cichym głosem.
 
Położył się znów na łóżku i przykrył szczelnie poduchą, a ja pobiegłam do męża z najnowszym wieściami. To wszystko było jak sen! Nie mogłam uwierzyć, że działo się naprawdę. Żałowałam trochę, że Jarek jest jeszcze taki młody i nie potrafi docenić swoich pięciu minut, tylko traktuje to jak dopust boży. Gdyby był starszy i dojrzalszy, wiedziałby, jakie ogromne wyróżnienie go spotkało! 
 
Opowiedziałam wszystko mężowi, pokręcił głową z niedowierzaniem.
 
– Musimy mu kupić nowy garnitur! – oznajmiłam stanowczo. – Przecież Jarek nie pójdzie do urzędu miasta w samej koszuli – dodałam. 
 
Wiedziałam, że nie będzie zachwycony tym pomysłem, ale nie miał nic do gadania. Następnego dnia po szkole zaciągnęłam go do sklepu. 
 
– Mój syn musi mieć doskonale leżący garnitur. Odbiera nagrodę prezydenta miasta – powiedziałam z dumą, a Jarek wzniósł oczy do nieba. – Co tak na mnie patrzysz dziwnie? Przecież to prawda! Uratował dziecko, które wypadło z okna – zwróciłam się bezpośrednio do ekspedientki.
 
– Mamo! – jęknął cicho.
 
– To byłeś ty? – sklepowa wyraźnie się ożywiła. 
 
Naprawdę podekscytowana zaczęła biegać po całym sklepie i dobierać mu elementy stroju tak, żeby wyglądał jak należy. Spodnie, kamizelka, marynarka, krawat – wszystko musiało idealnie się prezentować. Słono zapłaciłam za ten cały mundurek, ale co tam! Wyglądał świetnie! Poza tym raz w życiu zdarza się taka sytuacja. Drugi dostanie dopiero na ślub! Jarek stwierdził, że dopłaciliśmy dziesięć procent tylko dlatego, że jest lokalnym celebrytą. Nie przejęłam się jednak jego kąśliwą uwagą.

Najważniejsze, że ma w czym iść. Marcina także zaproszono, więc w dniu uroczystości cała szkoła wiedziała już, co się dzieje. Chodziłam tak zestresowana, że nie byłam w stanie niczego przełknąć. Do ratusza przybyły całe tłumy nie tylko młodzieży, ale i dorosłych. Był też najmłodszy zainteresowany – malutki chłopiec, którego Jarek uratował oraz jego rodzice. Zobaczyłam go po raz pierwszy i nawet nie przypuszczałam, że jego widok tak mnie poruszy. Podziękowania jego rodziców były tak wzruszające, że patrzyłam na to wszystko, pękając z dumy, i nie mogąc powstrzymać napływających mi do oczu łez. Prezydent także wygłosił piękną przemowę.
 
– Karel Čapek powiedział kiedyś: „Żadnego bohaterstwa nie da się zaplanować – może się ono jedynie przytrafić”. Są ludzie, którzy w sytuacji krytycznej potrafią zmobilizować w sobie takie pokłady siły, że nic nie powstrzyma ich przed działaniem. Tacy zasługują na to, by o nich mówić i ich wyróżniać. Jesteśmy szczęśliwi i dumni, że prawdziwymi bohaterami okazali się dwaj młodzi mieszkańcy naszego miasta! – powiedział i wręczył chłopakom medale zasługi. 

Od dzieciństwa był szczery i uczciwy

Jarek podziękował i powiedział, że wcale nie czuje się bohaterem i uważa, że każdy na jego miejscu postąpiłby tak samo. A później dodał, że najważniejsze dla niego jest to, że chłopcu nic się nie stało. Pewnie większość osób na sali pomyślała, że mówi tak skromnie z czystej kurtuazji, jednak ja dobrze wiedziałam, że mój syn naprawdę tak sądzi. Miał po prostu dobre serce i mocny kręgosłup moralny. Od dzieciństwa był zawsze szczery i uczciwy, więc może właśnie te cechy sprawiły, że w chwili próby wiedział, jak się zachować. Po wręczeniu nagrody przemawiało kilku polityków, którzy za wszelką cenę próbowali zadbać o swój wizerunek przy tak korzystnej medialnie sytuacji. Szczerze mówiąc, to było naprawdę żenujące. Następnie zaproszono nas na uroczystą kolację, gdzie poza chłopcami i nami, rodzicami, byli sami politycy i przedstawiciele administracji. 
 
Gdy wróciliśmy, syn poszedł bez słowa do pokoju. Wiedziałam, że to wszystko go wykańcza. Jego telefon od kilku dni był wyciszony, zablokował też swoje konto na Facebooku. Ciężko mi było pojąć, dlaczego takie radosne chwile przyjmuje z takim wielkim oporem i trudem.
 
– Jareczku, kiedyś będziesz to wspominał z rozrzewnieniem i dumą. Nie zamykaj się tak. Za moment wszyscy zapomną i będą żyć dalej. Ciesz się swoją chwilą triumfu.
 
– Jakiego triumfu, mamo? Dziecko omal się nie zabiło. To nie żaden triumf. To prawdziwe szczęście, że nic mu nie jest. Może to jego anioł stróż zawrócił nas w inną uliczkę, a może to był czysty przypadek. Ale naprawdę nie chcę już o tym myśleć. Bo gdy to wspominam, to widzę tylko jedno. Gdybym był tam minutę później, to dziecko roztrzaskałoby się o chodnik. I żaden polityk nie miałby okazji dzisiaj przemawiać – powiedział mój syn i miał rację. 
 
Pocałowałam go i wyszłam z pokoju. Nie znam drugiego tak mądrego i wrażliwego dziecka jak on. Wieczorem zadzwonił mój telefon i pan po drugiej stronie powiedział, że jest z telewizji śniadaniowej i od trzech dni próbuje skontaktować się z bohaterem, który uratował dziecko. Grzecznie mu podziękowałam i powiedziałam, że niestety będą musieli zapełnić ramówkę innym tematem, bo mój bohaterski syn pragnie od tej chwili pozostać anonimowy.

Maria, 43 lata

Czytaj także:
Prawdziwe historie: za radą teściowej i własnej matki złapałam męża na dziecko
Adobe Stock
Newsy
„Mąż chciał odejść do innej, więc za radą mamy i teściowej złapałam go na dziecko. I tak mnie zostawił, a Zuzię ma gdzieś – woli nową rodzinę”
Moje małżeństwo się sypało, Jarek już nawet nie ukrywał, że ma inną. A ja jak pierwsza naiwna uwierzyłam mamie i teściowej, że ciąża na pewno scali nasz związek.

Kiedy w moim małżeństwie zaczęło się sypać, teściowa, mama, kuzynki i koleżanki zaczęły mnie przekonywać, że jedynym pewnym i sprawdzonym ratunkiem na takie kryzysy jest dziecko. Pytania o dziecko przyprawiały mnie o mdłości – Ono wszystko załatwi – mówiła Małgosia, a Iza wyjaśniała, o co Gośce chodzi. – Gdybyście już je mieli, on by nie latał za innymi babami! Miałby zajęcie, pełną rodzinę, miałby dla kogo żyć! Nie rozumiem, jak mogłam ich posłuchać… Miałam wtedy dwadzieścia dziewięć lat, dyplom wyższej uczelni, ludzie uważają mnie za rozsądną i inteligentną kobietę, a dałam się przekonać jak nastolatka… Szczególnie teściowej, która mi wmawiała, że jak jej syn, a mój mąż, zobaczy wydruk z USG, oszaleje ze szczęścia! Nie pomyślałam, że akurat ona średnio zna swojego jedynaka. Nigdy nie byli w dobrych układach, często się kłócili, więc skąd niby miałaby wiedzieć, czego on naprawdę chce? Teraz widzę, że moja mama również nie była szczera. Chciała mieć wnuki, marzyła o tym, bez przerwy gadała, jak pięknie jest być babcią! Od dawna dopytywała, czy to już. Zamęczała mnie opowieściami o swoich koleżankach, które odmłodniały, odkąd w rodzinie jest maleństwo. – Znowu chce im się żyć, nie czują się samotne! – przekonywała. – W końcu czyje to ma być dziecko? – złościłam się. – Moje czy twoje? – Twoje, twoje, ale pamiętaj, że ja wiecznie siły nie będę miała – odpowiadała. – Jestem coraz starsza! Korzystaj, dopóki mogę ci pomóc. – Mam rodzić na wasze zamówienie? – pytałam. – Dlatego, że wy chcecie się lepiej poczuć? Niedoczekanie! Wszystkie rodzinne spotkania były koszmarem, bo jedna przez drugą dopytywały, czemu odkładamy decyzję o powiększeniu rodziny. W sumie nawet nie bardzo się...

rodzice, matka, dzieci
Newsy
Proszę, zaopiekuj się dziećmi
Czasem myślę, jakie byłoby moje życie, gdyby mąż nie zażądał rozwodu. Czy los ofiarowałby mi tę dwójkę urwisów? Wprawdzie zostałam ich mamą w tragicznych okolicznościach, ale kocham te dzieci całym sercem.

Cztery lata temu moje życie wyglądało zupełnie inaczej. Wydawało mi się, że jestem szczęśliwa, bo mam u boku kochającego mężczyznę. Ale prawda była zupełnie inna – od prawie roku miał romans z koleżanką z pracy. Już wcześniej chciał odejść, jednak nie miał odwagi. Teraz musiał ją znaleźć, bo kochanka była w ciąży. Myślę, że długo się nie zastanawiał. Zawsze marzył o dzieciach. Ja jednak nie mogłam mu ich dać. Przeszłam poważną operację, która pozbawiła mnie złudzeń: nigdy nie będę matką. Mogliśmy adoptować dzieci, ale Marek nie chciał o tym słyszeć. Życie bez Tadeusza do tego stopnia mnie przerażało, że myślałam o najgorszym, chciałam ze sobą skończyć. W tych trudnych chwilach pomogła mi moja teściowa. – Dorotko, nigdy nie przestaniesz być dla mnie jak córka. Kocham Tadka, to mój jedyny syn, ale nie potrafię mu wybaczyć, że ciebie zostawił. Potrzebuję czasu, żeby się z tym oswoić. Proszę tylko o jedno – pamiętaj, że rozwiodłaś się z moim synem, a nie ze mną – tłumaczyła. To właśnie u niej w domu poznałam Alicję. Była przesympatyczną młodą kobietą, która samotnie wychowywała czteroletnie bliźniaki, Michała i Zosię. Pomagała mojej teściowej w domu i sklepie, który mama prowadziła. – Mam do niej pełne zaufanie. Wiesz, to bardzo dobra dziewczyna, która wiele w życiu przeszła. Dwa lata temu jej mama zmarła na raka, trzy lata temu jej mąż zaginął bez wieści za granicą. Ala żyje tylko dla dzieci. To niesamowite szkraby. Są dla mnie jak wnuki – przyznała teściowa. Zaprzyjaźniłam się z Alicją, a Michałek i Zosia traktowali mnie jak ukochaną ciocię. Życie bywa jednak naprawdę okrutne. U Alicji wykryto raka piersi. Nowotwór był złośliwy, a guz rósł w zastraszającym tempie. Alicja zdawała sobie sprawę z tego, że umiera. – Dorotko, wiesz, że jesteś dla mnie jak...

Mężczyzna, który nie może mieć dzieci
Adobe Stock, EVGENIY
Newsy
„Po 2 latach starań o dziecko mój brat usłyszał wyrok... Był bezpłodny. Żona go zostawiła, bo uznała, że jest bezużyteczny”
„Ta wiadomość go podłamała, ale powtarzał ukochanej kobiecie, że jakoś sobie z tym poradzą, że jest jeszcze adopcja… Tyle że jego żona nie chciała o tym słyszeć. Zaczęła go traktować, jakby ją oszukał. Zupełnie jakby to on ponosił winę za to, że nie może dać jej dziecka”.

Mój brat marzył o rodzinie. Razem z żoną planowali co najmniej dwoje dzieci i duży dom z wielkim ogrodem. Oboje bardzo tego pragnęli. Niestety, po dwóch latach starań trafili do kliniki leczenia bezpłodności, gdzie Marcin usłyszał okrutną prawdę. Był bezpłodny.   Ta wiadomość go podłamała, ale powtarzał ukochanej kobiecie, że jakoś sobie z tym poradzą, że jest jeszcze adopcja… Tyle że jego żona nie chciała o tym słyszeć. Zaczęła go traktować, jakby ją oszukał. Zupełnie jakby to on ponosił winę za to, że nie może dać jej dziecka. Wyzywała go od najgorszych, twierdziła, że z nim nie może osiągnąć tego, czego pragnie, a on sam jest do niczego. Atmosfera w ich domu gęstniała, aż w końcu oboje stwierdzili, że nie mogą tak dłużej żyć. Ona – rozczarowana, on – z żalem i poczuciem winy. Rozwiedli się trzy lata po ślubie.   – Ona jest w ciąży – oznajmił Marcin, zaledwie siedem miesięcy po rozwodzie. – W ciąży, słyszysz?   Tak, słyszałam. Słyszałam też, jak pociągał nosem, starając się ukryć fakt, że płacze. Nie wiem, czy bardziej bolało go, że ktoś dał jej to, czego on nie mógł, czy fakt, że to stało się tak szybko. Przecież on jeszcze nawet nie pogodził się z rozwodem. Nie znalazłam słów, żeby go pocieszyć.   – Będzie miała rodzinę, a ja zostałem sam. Myślałem, że mnie kochała…   – Jeszcze będziesz miał szansę – mówiłam łagodnie. – Wszystko się ułoży.   Ale mijały lata, a Marcin nie ułożył sobie życia. Całą energię skupił na pracy, której poświęcał się bez reszty. Czasem spotykał się z kumplami albo wpadł do nas na kolację. Wiedziałam jednak, że w głębi duszy marzy tylko o jednym. Mieć rodzinę. Wychowywać dzieci. Kochać i być kochanym. Pewnego dnia odwiedziła mnie koleżanka z pracy. Gdy...

Nasze akcje
częste oddawanie moczu u dziecka
Zakupy
Szukasz najlepszego nocnika dla dziecka? Sprawdź nasz ranking!
Współpraca reklamowa
Kobieta czyta książkę
Zakupy
Tej książce ufają miliony rodziców! Czy masz ją na półce?
Współpraca reklamowa
łojotokowe zapalenie skóry
Pielęgnacja
Test zakończony sukcesem! 99% osób poleca te kosmetyki
Współpraca reklamowa
Polecamy
Porady
1000 zł na wakacje
Prawo i finanse
Bon 1000 zł na wakacje: od kiedy bon turystyczny 2023? Nowe informacje
Magdalena Drab
świadectwo z paskiem
Wychowanie
Czerwony pasek na świadectwie — od jakiej średniej? Wymagania i kryteria 2023
Joanna Biegaj
początek roku szkolnego 2023
Newsy
Będą dłuższe wakacje: początek roku szkolnego 2023/2024 został przesunięty
Magdalena Drab
5 dni opieki na dziecko
Prawo i finanse
5 dni opieki nad dzieckiem – czy urlop opiekuńczy 2023 jest płatny?
Joanna Biegaj
Życzenia na Dzień Ojca
Święta i uroczystości
Życzenia na Dzień Ojca 2023: od małego i dorosłego dziecka (krótkie, wzruszające, śmieszne)
Joanna Biegaj
ile dać na komunię
Święta i uroczystości
Ile dać na komunię w 2023: ile do koperty od gościa, dziadków, chrzestnej i chrzestnego?
Maria Nielsen
wniosek u urlop rodzicielski
Prawo i finanse
Wniosek o urlop rodzicielski 2023 – wzór do druku
Magdalena Drab
Cytaty na chrzest
Cytaty i przysłowia
Cytaty na chrzest: piękne sentencje i złote myśli z okazji chrzcin
Milena Oszczepalińska
gdzie nad morze z dzieckiem
Czas wolny
Gdzie nad morze z dzieckiem? TOP 10 sprawdzonych miejsc dla rodzin z maluchami
Ewa Janczak-Cwil
jak ubierać niemowlę na spacer wiosną
Pielęgnacja
Jak ubierać niemowlę wiosną: w kwietniu, w maju i przy 20 stopniach [LISTA UBRANEK]
Magdalena Drab
Szkarlatyna - co to oznacza
Zdrowie
Szkarlatyna u dzieci: co to za choroba? Przyczyny, objawy i leczenie płonicy
Beata Turska
larwy kleszczy
Edukacja
Larwy kleszczy – jak wygląda larwa kleszcza i czy jest niebezpieczna? [ZDJĘCIA]
Joanna Biegaj
czy można przykrywać wózek pieluchą
Pielęgnacja
Zakrywanie wózka pieluchą to nie sprytna ochrona przed słońcem. Dziecku grozi szpital!
Magdalena Drab
gęsty katar u dziecka
Zdrowie
Gęsty katar u dziecka – jak szybko się go pozbyć?
Ewa Janczak-Cwil
pas poporodowy
Połóg
Pas poporodowy: kiedy i ile godzin nosić pas brzuszny? [EFEKTY I OPINIE]
Agnieszka Majchrzak
latające kleszcze
Święta i uroczystości
Latające kleszcze – czy strzyżak sarni jest niebezpieczny?
Magdalena Drab
angielskie imiona
Imiona
Angielskie imiona żeńskie i męskie: popularne i ładne (+ ich polskie odpowiedniki)
Joanna Biegaj
uczulenie na słońce
Pielęgnacja
Uczulenie na słońce u dziecka: jak wygląda wysypka od słońca u dziecka? Leczenie, zapobieganie
Małgorzata Wódz