Reklama

Będę miała siostrę. Ta wiadomość, którą przed laty dumni rodzice z wielką radością ogłosili, wcale mnie nie ucieszyła.

Reklama

Do ósmego roku życia to ja byłam ich oczkiem w głowie. A potem pojawiła się Martyna i idylla się skończyła. To ona była na pierwszym miejscu, to ją rozpieszczali, spełniali wszystkie jej zachcianki.

„Pobaw się z Martynką”, „Przypilnuj Martynki”, „Ustąp Martynce”,„Nie kłóć się z Martynką” – słyszałam non stop. Początkowo potwornie mnie to denerwowało, ale z czasem pogodziłam się ze swoim losem.

Ba, im robiłam się starsza, tym czułam się coraz bardziej odpowiedzialna za siostrę

Zwłaszcza że Martyna przez długi czas była wpatrzona we mnie jak w obrazek. Wszystko, co powiedziałam, było dla niej święte. Nie zmieniło się to nawet wtedy, gdy dwa lata temu wyjechałam do innego miasta, na studia. Dzwoniła do mnie, radziła się w różnych sprawach. Niestety te czasy minęły.

Dziś moja siostra ma trzynaście lat i zachowuje się tak, jakby wszystkie rozumy zjadła. Ot, choćby ostatnio. Na uczelni nie miałam zbyt wielu zajęć, więc przyjechałam na tydzień do domu, żeby trochę odetchnąć. Martyna akurat szykowała się na imprezę urodzinową u koleżanki.

Gdy wyszła z łazienki, omal trupem nie padłam. Obcisła sukienka, która więcej odkrywała, niż zakrywała, ostry makijaż. Nie wytrzymałam i powiedziałam, że wygląda jak panienka spod latarni, a nie trzynastolatka z porządnego domu. Ależ się wtedy wkurzyła. Krzyczała, że nie mam prawa jej krytykować, że wszystkie dziewczyny teraz wkładają takie ciuchy na imprezy.

I że pewnie sama się tak ubieram, gdy idę ze znajomymi do klubu. To prawda, ale ja mam dwadzieścia lat, jestem dorosłą, odpowiedzialną kobietą. A ona? To jeszcze siusiumajtka, dziecko.

Nie powinna się tak wyzywająco ubierać i malować

Ja w jej wieku zapinałam się prawie pod samą szyję. Gdy jej o tym przypomniałam, wyśmiała mnie. Stwierdziła, że nie będzie się ubierać jak świętoszka, że chce pokazać swoje wdzięki. Miałam nadzieję, że mama albo ojciec jakoś zareagują. Każą jej się przebrać, a jak odmówi, usadzą ją w domu.

Tymczasem oni nawet nie zająknęli się na temat jej wyglądu. Przypomnieli tylko, że ma być w domu najpóźniej o północy i życzyli dobrej zabawy. Wyszła z triumfującą miną. Wróciła z tych urodzin spóźniona ponad godzinę. Narobiła takiego rabanu w przedpokoju, że umarłego by z grobu obudziła. Wyskoczyłam ze swojego pokoju i od razu zorientowałam się, że jest wstawiona. Miała taki rozmazany wzrok i chichotała jak głupia.

Zapytałam wprost, czy piła alkohol. Nie zaprzeczyła. Powiedziała, że wszyscy pili wino, to i ona musiała spróbować. Bo inaczej uznaliby ją za frajerkę. Znowu nie wytrzymałam i zapytałam, czy jak wszyscy skoczą z balkonu, to ona też to zrobi.

Odparła, że to co innego, a poza tym jak poprzednim razem przyjechałam do domu, to dałam rodzicom w prezencie czerwone wino. I powiedziałam, że jest zdrowe.

No tak, ale nie dla dziewczynki w jej wieku!

Spodziewałam się, że rodzice nie puszczą jej tego płazem i urządzą karczemną awanturę. Przecież musieli słyszeć naszą rozmowę, bo mówiłyśmy podniesionymi głosami. Tymczasem oni nie wyściubili nawet nosów z sypialni, a następnego dnia zachowywali się tak, jakby nic się nie stało. I młodej się upiekło.

Dwa dni później wracałam do domu od przyjaciółki. Skręciłam w uliczkę prowadzącą na nasze osiedle i prawie weszłam na zaparkowany na chodniku samochód. W środku siedziała moja siostra i obściskiwała się z jakimś chłopakiem. Nie zastanawiając się ani chwili, otworzyłam drzwi i wyciągnęłam ją z tego auta.

A chłopakowi, dużo od niej starszemu zapowiedziałam, że jak się jeszcze raz do niej zbliży, to na policję zadzwonię i zgłoszę, że zadaje się z trzynastolatką. Odjechał w ciągu sekundy. A Martyna? Znowu wpadła w szał. Krzyczała, że Karol to jej dobry kolega, że narobiłam jej obciachu, że przeze mnie nie będzie mogła pokazać się w towarzystwie.

Próbowałam jej tłumaczyć, że towarzystwo dorosłych mężczyzn nie jest dla niej odpowiednie, ale nie słuchała. Wrzasnęła, że nie jest dzieckiem, doskonale wie, co robi, i odeszła naburmuszona i obrażona. Nie odezwała się do mnie do końca pobytu.

Boję się, że siostra wpakuje się w kłopoty

Po tamtym spięciu postanowiłam pogadać z rodzicami. Powiedziałam im bez ogródek, że Martyna bardzo się ostatnio zmieniła na gorsze. I że nie podoba mi się, że są dla niej tak pobłażliwi. Nie reagują na jej zbyt wyzywający ubiór, fakt, że wróciła do domu po alkoholu, że spotyka się z dużo starszymi mężczyznami. Spodziewałam się, że przyznają mi rację, podziękują za troskę i obiecają, że się za nią porządnie wezmą.

Tymczasem oni zachowali się tak, jakby nic złego się nie działo. Mama stwierdziła, że siostra jest teraz w trudnym wieku, więc żadne nakazy i zakazy nie pomogą, a tata dodał, że kiedy ja miałam trzynaście lat, to też nie należałam do aniołków. A mimo to wyszłam na ludzi. Jak to usłyszałam, to aż podskoczyłam. Rzeczywiście, zdarzało mi się coś zbroić, ale nigdy nie zachowywałam się tak, jak moja siostra.

Nie bez satysfakcji przypomniałam o tym rodzicom, ale oni tylko machnęli ręką. Usłyszałam, że nie ma się czym przejmować, że Martynka to dobra, rozsądna dziewczynka. I dobrze wie, co jest dobra, a co złe. Zazdroszczę rodzicom tego optymizmu. Ja, choć bardzo się staram, nie potrafię spać spokojnie. Czuję się odpowiedzialna za siostrę i boję się, że ona wpakuje się w jakieś kłopoty. Zajdzie w ciążę, zacznie pić, brać narkotyki, nie skończy szkoły, wyląduje na dnie…

Tak mnie to męczyło, że aż zwierzyłam się ze swoich obaw najlepszej przyjaciółce ze studiów, Klaudii. Pochwaliła, że przejmuję się losem młodszej siostry, ale że powinnam odpuścić. Bo wychowywanie młodej to rola rodziców. Chciałabym skorzystać z jej rady, ale nie potrafię. Przecież Martyna to moja młodsza siostra. Kocham ją i nie chcę, żeby spotkała ją jakaś krzywda…

Paulina, lat 22

Czytaj także:

Reklama
  • „Tuż po porodzie chciałam oddać dziecko do adopcji. Miałam 19 lat i żadnego wsparcia. Rodzice się mnie wstydzili”
  • „Moja córka straciła pamięć. Nie wiedziała, że jestem jej mamą, kazała mi się wynosić”
  • „Nie mogłam zostać samotną matką, więc chciałam oddać dziecko do adopcji. Gdy zobaczyłam maleństwo, przepadłam"
Reklama
Reklama
Reklama