„Moja 4-letnia córka całuje i lepi się do każdego człowieka. Boję się, że przez to będzie łatwą ofiarą dla jakiegoś zboczeńca"
„Klara ma dopiero cztery lata i ogromną potrzebę bliskości. Zdaje się jednak, że niektórym wydaje się to „nienormalne”. Ona się lubi przytulać. Ludzie zaczynają na mnie patrzeć, jakbym nie okazywała dziecku miłości. Boje się, że przez takie wylewne uczucia moja córka będzie łatwym kąskiem dla jakiegoś zwyrodnialca"
- redakcja mamotoja.pl
Świadoma zagrożeń, jakie przynosi dzieciom współczesny świat, czuję, że powinniśmy więcej rozmawiać z naszą córeczką o trudnych sprawach. Przecież ciągle słyszy się w telewizji o porwaniach, molestowaniu czy agresji wobec małych dzieci. Co gorsza, osobami, które stwarzają zagrożenie, okazują się nawet ludzie, których powołaniem jest opieka i wychowanie dzieci i młodzieży! Niegodne zachowanie opiekunów przedszkolnych, księży, sióstr zakonnych, nauczycieli, nianiek, pielęgniarek – to smutne fakty.
– W jakim my świecie żyjemy, sama popatrz – dziwiła się ostatnio moja mama. – Uważaj na Klarunię.
Jakbym sama o tym nie wiedziała!
Jak chyba każde dziecko, uwielbia ładnych ludzi
Ale jak rozmawiać z czterolatką o zagrożeniach, zboczeniach i temu podobnych sprawach? Nie mam zamiaru jej przestraszyć – i tak jest wyjątkowo wrażliwym dzieckiem. A jednak chcę, żeby miała się na baczności. Szczególnie że nasza Klara jest taką małą flirciarą niemal od urodzenia.
Strzela oczami do każdego wujka i siada na kolanach znajomym męża. Obcałowuje wszystkie ładne ciocie i ogólnie jest całuśna. Taki z niej mały rozkoszny „przytulaczek”. Nie podoba mi się to, ale ilekroć próbowałam z nią rozmawiać, robiła wielkie oczy. Naprawdę nie rozumiała, o co mi chodzi. Miała też swoje argumenty!
– Przecież wujek Paweł to kolega tatusia. Wy się lubicie. I ciągle się odwiedzacie. I się całujecie na przywitanie – tłumaczyła mi ostatnio. – Ja też go bardzo lubię. I ciocię Monisię też. A mówiłaś, że jak się kogoś bardzo lubi, to chce się być blisko tej osoby. To co ja źle robię? – zapytała na koniec bliska płaczu.
A niedawno po jakiejś wizycie mojej koleżanki z pracy zwierzyła mi się:
– Mamo, wiesz, ja ciągle chciałam siedzieć cioci Wioli na kolanach, bo ona ma takie śliczne korale i tak ładnie pachniała! Jak cukiereczki!
No tak, jak któraś ciocia pachnie – to już Klarunia nie odklei się od niej…Dziewczynki takie już są. Przecież nie zabronię jej przytulania się do moich koleżanek. No ale z drugiej strony nie chcę, aby „kleiła się” do każdego, kto jest dla niej w jakiś sposób atrakcyjny. Poprzez miłą aparycję, sympatyczny głos itd. Tak jak ostatnio u mnie w pracy.
Musiałam wcześniej odebrać Klarę z przedszkola, mąż wyjechał służbowo, na dodatek miałam do zrobienia jakiś pilny projekt. No i przez dwie godziny mała była u mnie w biurze. Zajęła się nią jedna z moich koleżanek, do której mała od razu się „przykleiła”, z obcałowywaniem włącznie. Potem ta dziewczyna zapytała:
– Czy wy jej za mało nie przytulacie?
Strasznie się zdenerwowałam, no bo co to za insynuacje! My przecież niemal non stop przytulamy córeczkę.
Ciągle też słyszymy od niej „kocham cię, mamusiu”, „kocham cię, tatusiu” i dopytywanie się „a ty mnie kochasz?”. Oboje z mężem niezmiennie zapewniamy ją o naszej miłości. Nie rozumiem więc, skąd u niej ten „głód bliskości”. Nie stosujemy zimnego chowu. Przeciwnie!
Chyba wolno okazywać miłość własnej córce?
Ale może to normalne? To upewnianie się… Mam czasem wyrzuty sumienia, że wróciłam do pracy, i że Klara teraz tak mało mnie widuje. Jednak z drugiej strony, taka jest przecież kolej rzeczy. Byłam z córką trzy lata, potem ona poszła do przedszkola. Co mają powiedzieć dzieciaki, które oddano do żłobka? Zresztą w przedszkolu szybko się odnalazła. Lubi dzieci w swojej grupie i uwielbia obie panie przedszkolanki.
Ostatnio jedna z nich opowiedziała mi, że ulubioną zabawą Klary jest „rzucanie się na chłopców i obcałowywanie ich”, nawet pomimo protestów tych ostatnich. I tu już nie było mi do śmiechu. O co chodzi? Przecież nie o deficyt uczuć w domu i brak czułych gestów! Mała dostaje ich mnóstwo. I nie tylko ze strony rodziców.
Dziadkowie i babcie za nią przepadają. Mój brat i siostra mojego męża też. Jest naszą ukochaną jedynaczką rozpieszczaną i ciągle przytulaną, całowaną. W końcu „wolno nam” przytulać nasze dziecko, prawda?
Boję się, że zachowanie mojej córeczki może sprowokować kogoś do zbyt poufałego zachowania w stosunku do niej. Krótko mówiąc, że padnie ofiarą jakiegoś zboczeńca.
Jak powiedzieć jej więc o zagrożeniach? Jak ją ustrzec przed zakusami złych ludzi? Jak sprawić, żeby się trochę powstrzymywała od okazywania czułości obcym? Czy całkowicie zabronić jej tego? Czy nie zasieję w niej niepotrzebnej nieufności do ludzi? Podejrzliwości?
Czy powinnam zabrać córkę do psychologa, aby jakoś bardziej profesjonalnie ją pouczył? Czy jednak to ode mnie, matki, powinna usłyszeć o tym, czego się wystrzegać? Tyle pytań, tyle wątpliwości a przecież Klara ma dopiero 4 lata…
Renata, 29 lat
Czytaj także:
- „Synowa wychowuje mojego wnuka na życiową kalekę. Wszystkiego mu zabrania. Babcia pozwoliła mu się wyszaleć"
- „Nie kochałam własnego dziecka. Na jego widok czułam obrzydzenie i palącą złość"
- „Wnuczka miała umrzeć zaraz po porodzie. Córka nie usunęła ciąży, a Marysia przyszła na świat cała i zdrowa"