„Moja córka jest zagrożona z fizyki. Znalazła sobie korepetytora na… portalu randkowym”
Najpierw ukrywała przede mną pały z fizyki, a potem zaczęła szukać korepetytorów... po urodzie i zainteresowaniach.
- redakcja mamotoja.pl
Córka przyglądała mi się badawczo, gdy kończyłam makijaż. Przestępowała z nogi na nogę, zupełnie jakby coś zmalowała albo chciała wyłudzić pieniądze na kolejny błyszczyk. No tak, w końcu to już dorastająca panna, normalne, że chce się podobać. Nagle, ni z tego, ni z owego, wypaliła:
– Wiesz, mamo, jesteś śliczna.
Zastygłam w połowie ruchu ze szczoteczką od tuszu tuż przy oku
Nie powiem, miło zrobiło mi się po tym komentarzu, jednak matczyna intuicja nakazywała ostrożność.
– Myślę, że powinnaś wreszcie znaleźć sobie faceta.
No tak, mogłam się tego spodziewać. Marta od dłuższego czasu namawiała mnie na poznanie kogoś, kto na dobre zagościłby w moim, czy też raczej w naszym życiu. Argumentowała całkiem rozsądnie, że przecież ona niebawem kończy gimnazjum, trzy lata liceum szybko zlecą, i wyfrunie na studia, a ja zostanę sama. Że nie wszyscy mężczyźni są tacy sami. Że…
– Rozmawiałyśmy już na ten temat setki razy... – odparłam beznamiętnie.
– I nadal nie doszłaś do słusznych wniosków.
– To są twoje słuszne wnioski, nie moje. Poza tym, tłumaczyłam ci już, że…
– Że przede wszystkim jesteś moją mamą i po tym, jak zostałaś sama w ciąży, bo mój ojciec zniknął na amen i kaplica, nie bardzo chcesz nawiązywać bliższy kontakt z kimkolwiek – westchnęła.
Ech, szykuje się kolejna rozmowa na ten sam temat. Ona jest jeszcze taka łatwowierna...
– Mamo! Mamy dwudziesty pierwszy wiek! Ja rozumiem, że bycie singlem jest teraz trendy, ale pokutnicą już niekoniecznie! Taka mama Marcina, wiesz, tego mojego kolegi z klasy... – oczy jej się na moment rozmarzyły na wspomnienie chłopca, w którym się skrycie podkochiwała.
– Nie wiem, czy interesuje mnie historia mamy Marcina...
– Ale mamo, posłuchaj. Ona też została sama, bo jego ojciec pojechał za granicę po złoto Smauga, a wrócił z papierami rozwodowymi i nową narzeczoną z brzuchem jak piłka do kosza. Pozbierała się, spotyka się z kolegą z pracy i nikt afery z tego nie robi. Nawet Marcin uważa, że wyszło to wszystkim na dobre, bo zajęła się kimś innym niż nim i on ma teraz trochę luzu, zwłaszcza że sami proponują mu kasę na kino, gdy chcą…
– Marta, bój się Boga, czy ty wiesz, co mówisz?!
– Oczywiście, że wiem, jestem dużą dziewczynką i nikt nie nabierze mnie na bajer o pszczółkach. Mam czternaście lat i wiem co do czego – wypaliła, a mnie aż zmroziło.
Chwyciłam szybko torebkę, sięgnęłam po płaszcz i rzuciłam w przelocie:
– W której sali macie tę wywiadówkę? Bo z wrażenia zapomniałam…
Dwie godziny później wpadłam do domu jak burza
– Co to ma znaczyć? – wrzasnęłam na córkę od progu. – Możesz zapomnieć o wyjeździe na żagle. I o obozie jeździeckim też. W ogóle możesz zapomnieć o wszystkich wyjściach do odwołania!
Położyłam z impetem na stole jej kartkę z ocenami i przygwoździłam ją palcem, wskazując jednocześnie sześć pał z fizyki. Marta spuściła wzrok i wyszeptała:
– Ja… Ta nowa babka od fizy jest szurnięta; nic nie tłumaczy, zadaje górę zadań, a jak ktoś nie ma, to bania.
– Do tej pory jakoś nie miałaś problemów z fizyką.
– Do tej pory nie spotkałam się z taką zołzą!
W oczach błysnęły jej łzy. Westchnęłam i usiadłam obok niej, mówiąc spokojnie:
– Musisz to poprawić.
– Wiem, mamo.
– Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
– Bo… bo nie chciałam cię martwić. Ja wiem, że muszę się z tego wygrzebać. Zaczęłam już nawet zbierać na korepetytora. Nawet znalazłam już gościa, który nie zdziera ostatniej koszuli z uczniów, i obiecał, że pomoże mi z materiałem. Ale to jakiś stateczny nauczyciel, który chce gadać tylko z rodzicami.
Zaskoczyła mnie tym, bądź co bądź, dojrzałym podejściem do problemu
– Nie dziwię mu się – odparłam. – W końcu to rodzice płacą. Kasą się nie martw, trzeba było powiedzieć od razu, to wcześniej byśmy zadziałały. Teraz czeka cię mnóstwo pracy.
– Spotkasz się z nim? Czytałam opinie o jego korkach, ponoć największych debili potrafi wyciągnąć z bagna.
– Córuś, nie jesteś debilem, to po pierwsze. Po drugie – oczywiście. Masz jakiś kontakt do niego?
– Tak, mam. Napiszę, że się zgodziłaś.
Pan Tomek zaprosił mnie na spotkanie
O osiemnastej w niewielkiej kawiarni nieopodal naszego osiedla.
– Kawiarni? A nie mogłaś po prostu poprosić go o numer telefonu?
– To był jego pomysł, nie mój. Wolałam nie dociekać, bo zależy mi na tych korkach – burknęła krótko, nie patrząc mi w oczy.
– Ech, no dobrze, niech będzie.
– Powiedział, że będzie w jasnej marynarce i czarnej koszulce – podpowiedziała cicho.
Coś mi nie pasowała ta pokorna postawa do rozbrykanej nastolatki, jednak wtedy się tym nie przejęłam. Nazajutrz pojawiłam się w „Rozalii”. Przy stoliku obok okna siedział całkiem przystojny mężczyzna w jasnej marynarce. Podeszłam i zapytałam:
– Pan Tomek, korepetytor?
Mężczyzna wstał, ukłonił się, po czym powiedział:
– Bardzo mi miło, że chciała się pani ze mną spotkać.
– To ja dziękuję.
Usiadłam i przyjrzałam mu się uważnie; miał niezwykłe błękitne oczy.
– Czego się pani napije? Może wino? – zapytał.
– Wino brzmi dobrze – wydukałam.
Kelner przyjął zamówienie, a ja beształam się w duchu.
„To ma być korepetytor twojej córki, weź się w garść i przejdź do rzeczy”.
– Więc… – zaczęliśmy jednocześnie.
Córka czekała na mnie w kuchni, choć było już dobrze po północy
– Jak było? – spytała z uśmiechem.
– Jak to: jak? Porozmawiałam z panem Tomkiem o twoich korepetycjach, a gdy miałam wychodzić, spotkałam Agnieszkę i poszłyśmy na kawę – skłamałam.
– No nie wierzę! To ja siedzę po nocach, zakładam ci konta na portalach randkowych, spławiam buraków, odsiewam ziarno od plew, a gdy poznałam wreszcie jakiegoś sensownego faceta, to ty musisz wszystko spartaczyć! – wypaliła i po chwili dopiero uświadomiła sobie, że wysypała się ze swoim planem.
– Wiesz, córeczko, może bym się zdziwiła tym wyznaniem, gdyby nie to, że wszystko wyszło na jaw podczas tego spotkania.
– I…?
– I musisz poprawić fizykę!
– Oj, mamuś, przecież wiem! Jak się okazało, że pan Tomek jest fizykiem, postanowiłam połączyć przyjemne z pożytecznym. Dobra, przyznaję, mogłam nieco sprawniej wychodzić z tych pał, ale chciałam, żebyś na pewno uznała, że potrzebuję korków…
– Boże, dziecko, tylko nastolatka mogła wpaść na tak szalony plan! Przecież grozi ci powtarzanie roku!
– Oj tam, jakoś sobie poradzę, zwłaszcza z pomocą pana Tomka.
Nie wiem, po kim to dziecko ma takie pomysły...
– Ale chyba tak źle nie wypadło to spotkanie, skoro wracasz dopiero teraz…
– No… owszem, w sumie było miło.
– W sumie?
– W sumie, to umówiliśmy się na piątek do kina.
Monika, lat 39
Czytaj także:
- „Marzyłam o drugim wnuku, ale nie sądziłam, że już go mam. Córka ukryła, że urodziła bliźniaki i jednego oddała do adopcji”
- „Syn mając 17 lat zaliczył >>wpadkę
- „Mój synek nie może spać, odkąd mąż zaprowadził go do trumny dziadka. Czy dziecko powinno oglądać takie rzeczy?”