Reklama

Męża mojej byłej żony i ojczyma Zosi widziałem tylko dwa razy. Raz na komunii córki i na rozdaniu świadectw, gdy skończyła podstawówkę. Kiedy więc tamtego dnia zadzwonił o 5 rano, wiedziałem że, coś się stało.

Reklama

– Zosia? Boże…

– Nie. Zosi nic nie jest. To Basia. Miała wypadek. Nie żyje… – Radek zaczął płakać. – Przepraszam. Pomyślałem, że powinieneś wiedzieć. Zadzwonię potem.

Radek rozłączył się. Usiadłem na łóżku.

Basia. Jak to możliwe?

Zawsze wesoła, pełna życia… Na swój sposób ciągle ją kochałem. Cały ten czas. Nawet wtedy, kiedy miałem kochanki. Wiedziałem, że ją ranię, ale nie umiałem się powstrzymać.

Basia wyrzuciła mnie z domu, gdy Zosia miała trzy lata. Z Radkiem związała się dwa lata później. I wyprowadziła się z Basią z Wrocławia do Wałbrzycha. Na początku starałem się mieć z córką kontakt. Zabierałem ją do siebie w co drugi weekend, w wakacje. Ale potem zamieszkała ze mną Ilona. Zosia ją denerwowała.

Zacząłem spotykać się z córką tylko na kilka godzin. Kino, lody, plac zabaw. Potem Ilona się wyprowadziła, ale Basia uznała, że skoro wcześniej nie chciałem zabierać córki na weekendy, to i teraz nie muszę. W sumie tak mi było wygodniej, więc poawanturowałem się tylko dla zasady. Przez ostatnich kilka lat widywałem Zosię tylko w wakacje, i to przez kilka dni, może tydzień. Na resztę czasu wysyłałem ją na luksusowe obozy albo wczasy z moją mamą.

Jak w jej szkole zorganizowali potańcówkę dla córek i ojców – zaprosiła na nią Radka. Zabolało. I chociaż przy mnie bardzo się pilnowała i mówiła o ojczymie „Radek”, wiedziałem, że na co dzień zwraca się do niego „tato”.

Do mnie zawsze po imieniu albo żartem „ojciec”. Ale wiedziałem, że sam jestem sobie winien. Tak naprawdę, to byłem mu wdzięczny. Że się tak dobrze opiekuje moją córką. Razem z Basią stworzyli jej wspaniały dom. Rodzinę. Coś, do czego ja się nie nadawałem. A teraz Basi już nie ma. Zosia nie ma matki. Boże.

Radek zadzwonił znowu dwa dni później.

– Cześć. Pogrzeb Basi będzie w środę. A po nim Zosia zamieszka u ciebie. Jesteś teraz jej jedynym opiekunem prawnym.

Dopiero wtedy do mnie dotarło, co oznacza śmierć Basi w moich relacjach z córką. To ja będę teraz za nią odpowiadał. To ode mnie będzie zależało, na jakiego wyrośnie człowieka… Ja nie dam rady. Spieprzę jej życie…

Tęskniła za Radkiem; tak naprawdę on był jej ojcem

Na pogrzebie trzymałem się z tyłu. Nie chciałem, żeby rodzice Basi i Radek widzieli moje łzy. Pomyśleliby, że to na pokaz. Sam nie bardzo rozumiałem swoje uczucia do byłej żony.

Gdy kolejka składających kondolencje się skończyła, podszedłem do córki. Na mój widok wyswobodziła się z objęć Radka.

– Jesteś tu. Myślałam, że nie przyjdziesz

– Zosia przytuliła się do mnie. – Ja nie wiem, jak mam bez niej żyć – zaczęła płakać.

Głaskałem ją po głowie i próbowałem uspokoić. Napotkałem wzrok Radka. Skinęliśmy sobie głowami. Widziałem, że cierpi. Miał do tego dużo większe prawo niż ja. Zosia wprowadziła się do mnie dwa tygodnie później, gdy skończył się rok szkolny. Tak się umówiłem z Radkiem. Uprzątnąłem dla niej mój gabinet. Wstawiłem nowe łóżko, szafę.

Przez pierwsze dni Zosia prawie nie wychodziła z pokoju. Nic nie mówiła. Próbowałem z nią rozmawiać, ale ona tylko odwracała się plecami do mnie. Słyszałem, że w nocy płacze. Nie wiedziałem, jak jej pomóc. W końcu zadzwoniłem do Radka.

– Ona cię potrzebuje. Przyjedź. Nie chce ze mną rozmawiać. Ja nie wiem, co robić. Proszę.

Ledwo wszedł, Zosia rzuciła mu się na szyję.

– Tato! Dlaczego nie mogę być z tobą? Ja tęsknię za mamą i za tobą. Ja tu nikogo nie znam. Ja chcę do domu… Proszę.

Poszedłem na spacer. Gdy wróciłem, siedzieli w kuchni i jedli zupę.

– Słuchaj, Jacek – odezwał się Radek. – Może byś się zgodził, żeby Zosia jeszcze przez chwilę pomieszkała ze mną. W Wałbrzychu ma koleżanki, kolegów. Będzie jej łatwiej. Tu nie zna nikogo. Tylko na jakiś czas… Ale to twoja decyzja. Zrozumiem, jak się nie zgodzisz.

Wiedziałem, że tak będzie lepiej. Ale nie chciałem, żeby moja córka pomyślała, że tak łatwo z niej rezygnuję.

– Radek, no nie wiem. Zosia musi zacząć się przyzwyczajać, że tu jest teraz jest dom…

– Jacek. Proszę cię. To wszystko to za dużo dla mnie naraz… Tylko do końca wakacji. Proszę – do rozmowy włączyła się Zosia.

Zgodziłem się. Pod warunkiem że w sierpniu pojedziemy razem do Chorwacji, tak jak planowaliśmy.

Obiecałem sobie, że będę jeździć do Zosi co tydzień. Ale nie zawsze dawałem radę. W lipcu udało nam się spotkać tylko dwa razy. Nie wiedziałem, o czym z nią rozmawiać. Na pytania odpowiadała monosylabami. A tuż przed wyjazdem do Chorwacji Zosia zaproponowała:

– Jacek… Wiesz, mam taki pomysł. Może Radek pojedzie z nami? On za siebie zapłaci, ale wiesz, Radek jest bardzo smutny. I zmęczony. Powinien gdzieś pojechać, odpocząć. Jak go poproszę, to się zgodzi. Dla mnie.

Nie bardzo wiedziałem, co odpowiedzieć. To dość osobliwy pomysł, żebym spędzał wakacje z wdowcem po mojej eksżonie. Ale z drugiej strony – on miał z Zosią dużo lepszy kontakt niż ja. Może przy nim będzie mi łatwiej poznać moją córkę – tak pomyślałem.

Pomimo okoliczności to był całkiem przyjemny wyjazd. Wynajęliśmy żaglówkę. Pływaliśmy od wyspy do wyspy. Po raz pierwszy od pogrzebu widziałem, jak Zosia się śmieje. Kilka razy wreszcie naprawdę porozmawialiśmy. O Basi, o tym jak się poznaliśmy, o jej narodzinach, jak się bawiliśmy razem, gdy była malutka. Zosia opowiadała mi o swojej szkole, przyjaciołach, o Radku. Gdy tego słuchałem i widziałem ich razem, stawało się dla mnie jasne, że takiej relacji z moją córką już miał nie będę. Na to jest już za późno.

Zaczęło też do mnie docierać, że zabranie Zosi z jedynego domu, jaki zna, z jej miasta, od jej taty – to będzie kolejna zła decyzja. Że kolejny raz zrobię mojej córce krzywdę. Jednocześnie wiedziałem, że nigdy sobie nie wybaczę, jeśli nie spróbuję zbudować z Zosią jakiejś relacji. Nie zastąpię Radka, ale może mogę jeszcze stać się kimś ważnym w jej życiu?

Ostatniego dnia naszego urlopu zaproponowałem Radkowi pójście na piwo.

– Musimy porozmawiać – wyjaśniłem.

Radek zgodził się, choć patrzył na mnie podejrzliwie. Chyba się bał, że jestem zazdrosny i powiem mu, że ma zerwać kontakt z Zosią.

Wypiliśmy w milczeniu po kuflu…

– Radek. Przez te dwa tygodnie zrozumiałem, jak blisko jesteś z Zosią. Prawdę mówiąc, ona jest o wiele bardziej twoją córką niż moją. I wiem, że zawaliłem. Na całej linii. Z drugiej strony, wreszcie ją lepiej poznałem. I wiem, że to będzie moja strata, jeżeli nie spróbuję się do niej zbliżyć. I wpadłem na taki szalony pomysł. Przeprowadzę się do Wałbrzycha. Znajdę mieszkanie gdzieś blisko ciebie. W moim zawodzie znajdę pracę wszędzie. Zosia nie będzie musiała niczego zmieniać. Zostawiać ciebie i przyjaciół. A gdzie będzie mieszkać? Proponuję, żeby to ona zdecydowała. Zrozumiem, jak wybierze ciebie. Nie będę jej do niczego zmuszać. Jeżeli tylko będę mógł ją widywać…

Radek schylił głowę. Wiem, że próbował ukryć łzy. Odetchnął głęboko.

– Jacek, ty mówisz poważnie? Bo jak tak, to powiem ci szczerze. Jeśli zrobisz tak, jak mówisz, to to będzie najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłeś dla Zosi. Ona to doceni.

– Jesteś pewien? Bo martwi mnie tylko, że uzna, że po raz kolejny ją odrzucam. I uciekam od odpowiedzialności.

– Nie doceniasz jej. To naprawdę mądra i wrażliwa dziewczyna. Zrozumie. Obiecuję. Bardzo ci dziękuję. To wspaniały pomysł. Zobaczysz, nie pożałujesz tej decyzji. Na pewno.

Gdy przedstawiliśmy pomysł Zosi, zobaczyłem, co oznacza u niej prawdziwa radość. Wyściskała mnie, wycałowała, a potem do wieczora podskakiwała i podśpiewywała pod nosem.

– Wiesz, Jacek, ja ci pomogę znaleźć mieszkanie. Po drugiej stronie parku jest takie fajne nowe osiedle. Spacerkiem do nas 10 minut. Do mojej szkoły – ze trzy. Będę wpadać po szkole na obiad, bo akurat gotujesz lepiej niż Radek – trajkotała uszczęśliwiona.

Po wakacjach Zosia poszła do swojego starego gimnazjum. Do stycznia udało mi się sprzedać mieszkanie we Wrocławiu. W Wałbrzychu kupiłem trzypokojowe mieszkanie w apartamentowcu z basenem i siłownią. Na tym osiedlu, o którym mówiła Zosia. Kartę wstępu załatwiłem i dla Zosi, i dla Radka. Bardzo się ucieszyli.

Wiosną znalazłem pracę. Z taką samą pensją, jaką miałem we Wrocławiu. I z lepszymi warunkami, bo pracodawca nie miał nic przeciwko temu, żebym dwa razy w tygodniu pracował z domu. W te dni Zosia po szkole wpada na obiad. Odrabia u mnie lekcje, korzysta z basenu. W weekendy czasem u mnie nocuje. Wtedy Radek wpada na obiad.

– Jesteśmy taką nowoczesną rodziną – żartuje Zosia, gdy w trojkę jedziemy na wycieczkę albo idziemy do kina. – Dwóch tatusiów i córka.

Jacek, 44 lata

Czytaj także:

Reklama
  • „Byłam wściekła, kiedy moje emerytalne marzenia zamieniły się w niańczenie wnuków na pełen etat”
  • „Koleżanka zapłaciła mi bajońską sumę, żebym zaszła w ciążę z jej mężem i urodziła im dziecko, ale nie przewidziała jednego...”
  • „Nauczyciele na zdalnym nauczaniu przerzucili CAŁĄ robotę na rodziców. Niczego nie tłumaczyli, tylko wysyłali zadania. Zajmowało mi to cały dzień”
Reklama
Reklama
Reklama