Reklama

Gdy byłam w ciąży z naszym pierwszym dzieckiem, wierzyłam, że czeka nas najpiękniejszy okres w życiu. W myślach pielęgnowałam idealny obraz rodziny. Widziałam nas dwoje, jeszcze bardziej zakochanych, a w łóżeczku nasze maleństwo. Mieliśmy razem uczyć się nowej rzeczywistości. Jednak życie napisało dla nas inny scenariusz.

Reklama

Nie radziłam sobie z noworodkiem. Nasz związek ucierpiał

Pierwsze miesiące po narodzinach Maksa były piekłem. Byłam zmęczona, niewyspana, sfrustrowana. Nie radziłam sobie z naszym maleństwem. Mąż tylko się irytował. Z każdym dniem był bardziej nieobecny, drażliwy, obcy. Czułam, jak się oddala, ale nie miałam siły go zatrzymać.

Zapomniałam o naszym małżeństwie. Alek popełnił wielki błąd

Każdą wolną chwilę poświęcałam dziecku, zapominając o sobie, o nim, o nas. A potem odkryłam, że znalazł sobie inną. Nie wiem, co było gorsze. To, że mnie zdradził, czy to, że wcale nie byłam zaskoczona. Zamiast cieszyć się dzieckiem, wieczorami wylewałam morze łez, a potem udawałam dla Maksia, że wszystko gra.

Alek złamał mi serce. Zostałam z nim dla Maksia

Przez wiele miesięcy byłam przekonana, że to koniec. Jak miałam mu zaufać? Jak miałam spojrzeć na niego i nie widzieć w jego oczach kogoś innego? Ale mimo tego, co zrobił, nie potrafiłam go wyrzucić z naszego życia. Chciałam, żeby nasze dziecko miało pełną rodzinę. Zaczęliśmy terapię, która była długa, bolesna, pełna pretensji i łez. Były momenty, kiedy chciałam odejść, kiedy czułam, że już nigdy nie przestanę czuć się zdradzona. Ale potem były chwile, w których dostrzegałam, że on naprawdę chce to naprawić. Że walczy.

Życie napisało dla nas dziwny scenariusz. Byliśmy na długiej terapii

Dziś jesteśmy razem. Lepiej rozumiemy siebie nawzajem. Nauczyliśmy się mówić o swoich emocjach, o potrzebach. Było trudno, ale dotarliśmy w nowe miejsce, a ja poczułam, że mam szanse na szczęście. Teraz Alek zaczął planować drugie dziecko, a mnie całkowicie zatkało. W mojej głowie pojawił się strach.

Wybaczyłam Alkowi, a teraz on znów chce wszystko zepsuć

Bo co, jeśli to wszystko, co odbudowaliśmy, runie jak domek z kart? Co, jeśli znów się oddalimy? Jeśli wrócą te same schematy. On poczuje się odsunięty, ja pogrążę się w obowiązkach. Nie mogę przestać o tym myśleć. Kocham być mamą, ale czy warto ryzykować? Czy nasze małżeństwo przetrwałoby kolejny kryzys? A może dowód miłości to nie dziecko, ale decyzja, by chronić to, co mamy?

Czasem myślę, że powinnam mu o tym powiedzieć. Ale boję się odpowiedzi. Czy można zbudować coś trwałego na fundamencie, który raz już się zawalił? Chciałabym uwierzyć, że moglibyśmy być szczęśliwi we czworo...

Kinga

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama