Szanowna Redakcjo,

Reklama

Piszę do Was, ponieważ potrzebuję się podzielić moimi wątpliwościami. Od zawsze uważam, że dzieci trzeba uczyć samodzielności. W końcu nie domyślą się same, że czas zawiązać buty albo zrobić kanapkę zupełnie bez mocy mamy. Moja córka, Hania, ma 9 lat i w te wakacje samodzielnie chodzi na lody. Według mnie taki wiek to dobry moment na lekcje o samodzielności, ale moja teściowa dała mi popalić.

Do szkoły Hania będzie szła sama

Hania zawsze była ciekawym i niezależnym dzieckiem. Od najmłodszych lat uwielbiała odkrywać świat na własną rękę. Teraz, kiedy zbliża się moment, w którym pójdzie do nowej szkoły, uznałam, że to dobry czas, aby zacząć uczyć ją samodzielności w praktyce. Obecna szkoła znajduje się tuż obok naszego domu, jednak od przyszłego roku Hania będzie musiała dojść do szkoły sama.

Jestem odpowiedzialną mamą

Nie jestem szalona i wiem, że nie mogę rzucić jej na głęboką wodę. Zgoda na samotne eskapady bez wcześniejszego przygotowania byłaby nierozsądna. Pozwalam jej na samodzielne wyjścia, ale robię to stopniowo. Musiałam też upewnić się, czy Hania rozumie wartość banknotu, który jej daje. Nie chciałabym, żeby ktoś ją oszukał. To mogłoby ją zrazić.

Ustaliłam z córką zasady

Zanim pozwoliłam Hani na pierwsze samodzielne wyjście po lody, dokładnie omówiłyśmy zasady i kilkukrotnie przeszłyśmy tę trasę razem. Hania wie, jak bezpiecznie przechodzić przez ulicę, unikać nieznajomych i co robić w sytuacjach awaryjnych. W końcu córka ma już 9 lat. Niestety, nie wszyscy bliscy podzielają moje podejście.

Zobacz także

Moja teściowa boi się o Hanię

Moja teściowa bardzo się oburzyła, gdy dowiedziała się, że Hania samodzielnie chodzi na lody. Martwi się o jej bezpieczeństwo i uważa, że to zbyt wcześnie na takie kroki. Rozumiem jej obawy – każdy rodzic, babcia, dziadek chcą, żeby dziecko było bezpieczne. I tak, wiem, że mieszkamy w dużym mieście, ale to nie powód, żeby trzymać dziecko pod kloszem. Musimy znaleźć równowagę między ochroną a dawaniem dzieciom przestrzeni. Nie chcę być matką „helikopterem”, a takie określenie usłyszałam od koleżanki. Matki-helikoptery, to kobiety, które cały czas latają wokół swoich dzieci i próbują je cały czas chronić.

To jest szansa dla Hani na lekcję życia

Dzieci muszą uczyć się samodzielności, żeby umieć reagować w różnych sytuacjach życiowych. Nie tylko w dorosłości, ale np. w tej większej szkole podstawowej. Na dzieci w takich miejscach czeka dużo nowych wyzwań. Nie możemy chronić ich przed wszystkim – musimy nauczyć je, jak radzić sobie w świecie. Zastanówcie się, przecież to my musimy przygotować dzieci do życia, a to oznacza również naukę samodzielności. A wy kiedy pozwoliłyście na samotne wędrówki? Jesteście w mojej drużynie, czy raczej team teściowa?

Pozdrawiam,

Agnieszka


Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama