Moja mama jest bardzo wierzącą osobą, gdy byłam dzieckiem próbowała przekazać mi ten pierwiastek. Nie bardzo jej się to udało, ciągnęła mnie w każdą niedzielę do kościoła, ale ja od zawsze mam swoje zdanie. Jej wiara zupełnie mi nie przeszkadza, przecież to jej wybór. W przeciwieństwie do mojej mamy jestem bardzo tolerancyjna i uważam, że każdy ma prawo do własnej religii i zdania.

Reklama

Chcemy dać córce wybór

Dawno temu ustaliliśmy z Markiem, że nasze dzieci będą chodzić na etykę, na której poznają różne religie i perspektywy. Potem będą mogli świadomie wybrać, w co wierzą, a w co nie. Jeśli będą chciały przystąpić do chrztu, nie będziemy im w tym przeszkadzać. Kiedy dorosną, będziemy szanować ich decyzje. Moja mama zupełnie tego nie rozumie, więc ciągle ingeruje w nasze życie. Od kilku miesięcy ciągle pytała o chrzest Maliny. Starałam się nie zwracać uwagi na jej komentarze, które były dla mnie przykre. Kiedy przestała pytać, naprawdę się zdziwiłam. Byłam całkiem zadowolona, dopóki nie poznałam powodu tej nagłej zmiany.

Prababcia: „Chciałabym dożyć chrztu Malinki”

Pytania o chrzest zaczęły się, kiedy Malina była jeszcze w moim brzuchu. Do mamy dołączyła też moja babcia. To było okropne uczucie, gdy dwie najważniejsze w moim życiu kobiety stworzyły wspólny front przeciwko mnie. Ich komentarze były bardzo uciążliwe. Na każdym rodzinnym obiedzie moja babcia ciągle powtarzała, że „chciałaby dożyć chrztu Malinki”. Marek znosił to lepiej ode mnie, kiedy ja gotowałam się w środku, mój partner spokojnie odpowiadał, że „na razie nie mamy takich planów”.

Rodzice Marka też nie byli zachwyceni

Zazdroszczę mojemu partnerowi, że jego rodzice nie robią mu takich problemów. Oni też są wierzący, ale w końcu zaakceptowali nasz wybór. Mimo, że nie byli z tego powodu zachwyceni, nigdy nie robili nam przykrości. Choć na pewno skarżyli się na nas swoim znajomym, pewnie opowiadali, że to moja wina. Teściowie uważają, że to przez nadgorliwą mamę mam taki stosunek do religii. Chyba zaczynam rozumieć, dlaczego tak uważają.

Krzyżyk w pokoju Maliny

Kiedy sprzątałam pokój Malinki, w szafie znalazłam pamiątkowy łańcuszek z krzyżykiem. Zobaczyłam go pierwszy raz w życiu, a to wydawało mi się bardzo podejrzane. Kiedy zapytałam o to moją mamę, od razu widziałam, że coś kręci i doskonale wie, o co pytam. Babcia Aldona zdradziła mi ich szalony pomysł. Moja rodzina zmówiła się, kiedy z Markiem wyszliśmy do kina.

Zobacz także

Straciłam do niej zaufanie

Moja mama naprawdę przesadziła. W życiu nie spodziewałam się, że można wpaść na taki pomysł. Moja mama wplątała w tą intrygę babcię i naprawdę sympatycznego księdza ze swojej parafii, który czasem ją odwiedza. Dowiedziałam się, że we troje urządzili mojej córce symboliczny chrzest. Gdyby nie krzyżyk schowany w pokoju córeczki, nigdy bym się o tym nie dowiedziała. Chociaż znając moją mamę, na pewno w końcu by się pochwaliła. Gdy babcia ujawniła ich uczynek, mama wyglądała, jakby zakończyła misję ratowania swojej wnuczki. Dla mnie to był pokaz braku ich szacunku. Całkowicie straciłam do zaufanie do mojej mamy. Nie chcę winić za to babci, która ma prawie 90 lat. Krzyżyk wylądował na razie na dnie szuflady. Nie wiem, kiedy znów odezwę się do mamy.

Julita


Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama