„Moja mama i teściowa najchętniej odebrałyby mi prawa rodzicielskie. Uważają, że naczytałam się bzdur o nowoczesnym macierzyństwie” (list do redakcji)
Mój synek ma 3 miesiące. Bardzo się cieszę, że mogę karmić go naturalnie, bo bardzo mi na tym zależało i zależy. Na szczęście nie mieliśmy problemów z przystawianiem do piersi, Maciuś prawidłowo przybiera na wadze… Jednak kilka dni temu zaczęło się coś, czego się nie spodziewałam.
Nikomu nie muszę mówić, że jest lato i panujące upały dają się we znaki. Dodatkowo mieszkamy na poddaszu. Jest strasznie gorąco… Pocimy się jak myszy. I tak, częściej przystawiam Maciusia do piersi. Ale według mojej mamy i teściowej robię mu ogromną krzywdę. Ponieważ nie uważam za konieczne, by „dopajać” go wodą czy delikatną, rumiankową herbatką. Zresztą krzywda to mało powiedziane, według nich popełniam zbrodnię. Tylko dlatego, że naczytałam się "bzdur" o nowoczesnym macierzyństwie.
Uważają, że robię coś bardzo złego
Kiedy próbowałam tłumaczyć, że w moim mleku Maciuś ma wszystko, czego potrzebuje… Obie miały miny, jakby chciały zadzwonić na policję. I zgłosić, że narażam niemowlę na utratę zdrowia i życia. To był dla mnie szok. Kurczę, one nigdy w niczym się ze sobą nie zgadzają, a tu nagle taki wspólny front! Najchętniej odebrałyby mi prawa rodzicielskie.
Ich ciągłe telefony, wizyty, błagania, prośby, groźby… „daj mu pić!”… Tego nie da się wytrzymać. Teściowa wręcz raz wpadła w histerię, taką z płaczem i problemami z oddychaniem. Ponieważ jej wnuczek tak bardzo cierpi przez matkę, która nic sobie nie da wytłumaczyć…
Koleżanki też oszalały?
Rozmawiałam z koleżankami, które mają dzieci. Aż cztery z nich dostają szału na samą myśl, że mogłabym wpaść na pomysł, żeby „dopajać” 3-miesięczne dziecko wodą. One gotowe są iść z moją teściową i mamą na wojnę… Serio. Obawiam się, że w przypadku konfrontacji, mogłoby dojść do rękoczynów, a w najlepszym wypadku do wyzwisk. Temat dopajania dosłownie budzi agresję – zarówno u jego zwolenniczek, jak przeciwniczek.
Tylko jedna koleżanka radzi, żeby podchodzić do tego z dystansem, że różnice w podejściu do dbania o dziecko są i będą się różnić. Zwłaszcza między pokoleniami mam. Że to ja jestem mamą i ja mam decydować, a nikt inny.
Tak czy inaczej, spokoju nie daje mi kwestia: dopajać czy nie. Kiedy robię dziecku większą krzywdę: dopajając czy nie? Aż boję się szukać odpowiedzi w internecie…
Co jeszcze?
Zastanawiam się, co jeszcze mnie czeka w kwestii „jedynych słusznych” prawd dotyczących dbania o dziecko. Ile razy, zamiast pomóc, ktoś będzie zarzucał mi niewybaczalne błędy… Że będę głupią, podłą, wyrodną matką jeśli tylko zrobię tak, a nie siak.
Dziś wiem, że naiwnością z mojej strony było przekonanie, że jako mama znajdę się w gronie kobiet wzajemnie się wspierających, rozumiejących… I tych starszych, i młodszych. Teraz wiem już na pewno, że jeśli nie złapię do tego dystansu, to zwariuję.
Agata
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też: