„Znajoma chciała kupić pozytywny test ciążowy, żeby złapać chłopaka na dziecko i wyłudzić od niego pieniądze”
„Miałam nadzieję, że się opamięta, bo co to za pomysł, aby udawać ciążę, żeby wymusić na partnerze ślub? Tak czy owak, kłamstwo się wyda, bo nie urodzi”.
- redakcja mamotoja.pl
Kiedy Maciek i ja postanowiliśmy zostać rodzicami, nikomu nie zwierzaliśmy się z naszego pomysłu. Wiadomo, jak to jest – chęci sobie, a biologia sobie. Moja siostra próbowała zajść w ciążę przez dwa lata i była już naprawdę załamana, bo niby wszystko u niej i u szwagra biologicznie było w porządku, a ciągle nie mieli dziecka.
Podobnie trudne chwile przeżywały różne moje koleżanki. W dodatku tak naprawdę im bardziej któraś chciała, tym dłużej nie mogła zajść w ciążę. Dlatego postanowiliśmy z mężem podejść do tematu na luzie, jak to mawiają – bez napinania się. Wprawdzie pokój dla naszego dziecka już czekał, bo robiąc remont w mieszaniu po babci Maćka od razu zaplanowaliśmy miejsce dla niemowlaka, ale pośpiechu nie było.
No i udało się!
Już po czterech miesiącach starań nie nadeszła kolejna miesiączka, więc kupiłam test ciążowy i… bingo! Dwie kreski. Byliśmy oboje wniebowzięci. Nie tylko my. Obie przyszłe babcie po prostu oszalały ze szczęścia, bo nasze dziecko miało być pierwszym wnukiem w obydwu rodzinach.
Zaczął się miły czas oczekiwania. Nie wiem, czy to z powodu ciążowych hormonów, czy z racji tego, że wszyscy w rodzinie byli w lekkiej euforii, ja także unosiłam się kilka metrów nad ziemią. Po prostu nie dopuszczałam do siebie myśli, że coś może pójść nie tak – nie było takiej możliwości. Zresztą moja pani doktor uznała, że ciąża jest książkowa i nic jej na razie nie zagraża.
– Proszę nie zmieniać trybu życia, ciąża to nie choroba – uśmiechnęła się do mnie, kiedy wypytywałam ją o milion rzeczy. – Oczywiście nie wolno się forsować, ale normalna aktywność jest jak najbardziej wskazana. Także sportowa, z tym że umiarkowana. Wie pani, pływanie, joga, ćwiczenia. To nie zaszkodzi dziecku, wręcz przeciwnie. Dobra kondycja będzie pani potrzebna i po jego urodzeniu. A może przede wszystkim wtedy…
Ucieszyło mnie, że pani doktor ma takie racjonalne podejście do tych spraw. Nie chciałam brać zwolnienia na całą ciążę, jak niektóre koleżanki. Jestem osobą towarzyską i źle bym znosiła samotność w domu. Chodziłam więc normalnie do pracy, a także na rozmaite spotkania, na których oczywiście nie piłam alkoholu i stroniłam od palaczy.
– A ja myślałam, że ty palisz? – zagadnęła mnie kiedyś Marzena, dziewczyna najlepszego przyjaciela mojego męża.
– Palę, ale teraz jestem w ciąży, więc oczywiście rzuciłam. Nie chcę, żeby coś się stało dziecku – wyjaśniłam.
– Naprawdę jesteś w ciąży? Nawet nie wiesz, jak ci zazdroszczę! – prawie rzuciła mi się na szyję. – Ja też bym już chciała… No, ale Tomek jak na razie jeszcze nawet mi się nie oświadczył – uśmiechnęła się nad moją głową do swojego chłopaka, który rozmawiał w drugim kącie pokoju.
– Cóż… wszystko w swoim czasie – odparłam filozoficznie, bo tak uważałam.
My z Maćkiem chodziliśmy ze sobą przez cztery lata, zanim postanowiliśmy się pobrać.
Nie była to zatem pochopna decyzja. A na dziecko zdecydowaliśmy się dopiero dwa lata po ślubie, gdy dostaliśmy mieszkanie. Oboje też mamy stałą pracę i comiesięczny przypływ gotówki. Tymczasem Tomek, o ile wiem, dopiero rozkręca własną firmę i mu się nie przelewa. Musi teraz sporo zainwestować, by stanąć mocno na nogach. Dziecko byłoby dla niego utrudnieniem i obciążeniem finansowym. Być może dlatego jeszcze nie myśli nawet o ślubie, nie wspominając o potomku.
A może jest też inny powód? Rozumiałam Marzenę, że może by chciała, ale przecież oni znali się tylko sześć miesięcy!
Przeżyłam szok, gdy mi zdradziła powód spotkania
Nie byłam z Marzeną tak bardzo zaprzyjaźniona, dlatego zdziwiło mnie, że kilka dni po tamtej imprezie zadzwoniła do mnie i poprosiła o spotkanie.
– Mogę cię zaprosić na kawę? To znaczy na sok, bo pewnie nie pijesz kawy ze względu na swój obecny stan – poprawiła się od razu.
Kawy faktycznie nie piłam, ale sokiem, a zwłaszcza spotkaniem, nie pogardziłam. Umówiłyśmy się więc w kameralnej kawiarence niedaleko mojej pracy. „Ciekawe, o czym ona chce pogadać. A może tylko ma zamiar bardziej się zaprzyjaźnić? W końcu wiadomo, jestem żoną Maćka, najlepszego przyjaciela Tomka. A jeśli ona naprawdę go kocha i chce za niego wyjść, to faktycznie byłoby dobrze, żeby z nami lepiej się poznała i zyskała naszą sympatię” – myślałam po drodze.
Spotkanie było miłe, skakałyśmy sobie po rozmaitych babskich tematach. A to kosmetyki, a to świetny fryzjer czy nowy butik, taki outlet z ciuchami za pół ceny. Bardzo dobrze mi się rozmawiało z Marzeną – aż do chwili, w której przeżyłam szok. Chodziło o prawdziwy powód, dla którego poprosiła mnie o to spotkanie.
– Bo wiesz, ja to bym chciała dostać od ciebie twój test ciążowy, ten z pozytywnym wynikiem – wypaliła w pewnym momencie.
Patrzyłam na Marzenę, a moje oczy musiały być kwadratowe.
– To znaczy mogę go kupić! – zaznaczyła, niewłaściwie interpretując moje milczenie.
Dostać czy kupić – co za różnica? Przecież ja ani nie rozdawałam testów ciążowych, ani nimi nie handlowałam. Co to w ogóle była za dziwaczna propozycja?
– Po co ci to? – wykrztusiłam w końcu, bo naprawdę żadne wytłumaczenie jej prośby nie przychodziło mi do głowy.
– No… chciałaby pokazać ten test Tomkowi – wydukała Marzena.
Nadal nic nie rozumiałam, jednak powoli zaczęło do mnie docierać, że ona chyba ma zamiar oszukać tego chłopaka!
– Chcesz mu powiedzieć, że jesteś w ciąży, chociaż… nie jesteś? – zapytałam ostrożnie, mając jeszcze nadzieję, że gwałtownie zaprzeczy i obróci wszystko w żart.
Ale ona nawet się nie zaczerwieniła, tylko z niezmąconym spokojem stwierdziła:
– Ja tylko bym chciała, żeby Tomek głębiej się zaangażował w nasz związek. Bo jemu chyba bardziej zależy na jego firmie niż na mnie. A ja czuję, że on jest miłością mojego życia… Marzę o tym, żeby stworzyć z nim szczęśliwą rodzinę. Jak wasza. Wy się z Maćkiem tak świetnie dogadujecie…
„Może dlatego, że się nie oszukujemy” – westchnęłam w duchu z przekąsem.
– Mam ponad trzydzieści lat, mój zegar biologiczny tyka – ciągnęła Marzena. – Ostatnio ciągle myślę, że powinnam jak najszybciej mieć dziecko…
Słuchałam jej wynurzeń coraz bardziej zdumiona. Z jednej strony zwierzała mi się z miłości do faceta i zapewniała, że to ten jedyny. A z drugiej chciała go perfidnie oszukać. Gdzie tu był sens, gdzie logika?!
– Ja ci nie pomogę – przerwałam Marzenie jej wywody. – Nie dam ci swojego testu. Naprawdę, wybacz, ale oszukiwanie Tomka i wmawianie mu, że jesteś z nim w ciąży, wydaje mi się co najmniej niemądre.
– Mówisz tak, bo sama masz wszystko! – parsknęła Marzena.
– Możliwe, że „mam wszystko”, ale nie zdobyłam miłości Marcina w nieuczciwy sposób. Nie postawiłam go także przed faktem dokonanym, oświadczając mu, że urodzę jego dziecko. Nasze maleństwo było wspólnie zaplanowane. Rozumiesz? WSPÓLNIE! – powiedziałam jej dobitnie, wstając od stolika.
Chciałam wyjść, bo zwyczajnie poczułam, że dalsza rozmowa do niczego nie prowadzi. Ale Marzena chwyciła mnie za rękę.
– Proszę cię, nie odchodź! Wiem, że przesadziłam, zrozum mnie jednak… Ja chyba już wariuję z tej miłości do Tomka.
Miała coś takiego w oczach, że się zawahałam. Usiadłam znowu przy stoliku i spojrzałam na nią poważnym wzrokiem.
– Może powinnaś jeszcze raz porozmawiać z Tomkiem, powiedzieć mu o swoich marzeniach – poradziłam. – Pamiętaj, uczciwość przede wszystkim. Nie da się w inny sposób zbudować szczęśliwego związku.
– Masz rację – uśmiechnęła się przepraszająco, a ja odpowiedziałam jej uśmiechem, ale po tej naszej rozmowie czułam się dziwnie.
Zastanawiałam się, czy nie powinnam powiedzieć o niej mężowi. Zdecydowałam jednak, że na razie o niczym nie będę mówiła. Dziewczyny z miłości robią przecież rozmaite głupstwa, Marzena nie była wyjątkiem. Miałam nadzieję, że się opamięta, bo co to za pomysł, aby udawać ciążę? Tak czy owak, kłamstwo się wyda, bo nie urodzi. A może uda, że poroniła?
No nie, to jakieś bzdury…
Oczywiście, nie zapomniałam o tej historii, ale przez kolejne dwa tygodnie musiałam zająć się swoim zdrowiem, a także zdrowiem maleństwa, które nosiłam pod sercem. Na szczęście wszystkie badania powychodziły dobrze. Udało się nam też kupić fajne łóżeczko do dziecinnego pokoju.
Pewnego dnia mój mąż powiedział, że wieczorem wpadnie Tomek.
– Będzie z Marzeną – bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.
– No nie… Kilka dni temu się rozstali – odparł mój mąż.
– Rozstali? Dlaczego?
– Nie wiem tak do końca. Tomek nie bardzo chciał o tym rozmawiać przez telefon.
Tej ciąży potrzebowała do czegoś całkiem innego
Zachodziłam w głowę, co mogło się stać. Jaka była przyczyna rozstania? W sumie nic nie wskazywało na to, żeby było im ze sobą źle. Może ona nalegała na małżeństwo, a on jednak nie chciał się zdecydować?
– Wiecie, już od jakiegoś czasu miałem takie poczucie, że Marzena nie jest dziewczyną dla mnie – zaczął Tomek, gdy tylko zasiadł przy stole. – Tym bardziej po tym, jak spotkałem Kingę. Wcześniej nic o Kindze nie wspominałem, bo chciałem być pewny, że coś na serio do niej czuję, i ona do mnie też. Ale już wiemy, że chcemy być razem. A Marzena? No cóż… Wiele razy mówiłem jej, że na pierwszy miejscu dzisiaj stawiam moją nową firmę. Jednak zaraz potem rodzinę i dlatego zależy mi na dziewczynie, dla której ta rodzina także będzie ważna. Ale ona wolała się bawić. Ciągle miała do mnie pretensje, że nie chcę z nią chodzić do tych wszystkich modnych lokali…
Słuchałam tego zdumiona. Marzena chciała chodzić do lokali i nie myślała o rodzinie? Czy na pewno mówimy o tej samej dziewczynie, która ze mną rozmawiała o małżeństwie z Tomkiem z taką desperacją, że chciała nawet udawać ciążę?
No cóż… Widocznie każde z nich miało swoje racje, skoro się rozstali...
– Jak poznacie Kingę, to jestem pewien, że mnie zrozumiecie. To świetna dziewczyna. Pomaga mi w promowaniu mojej firmy, ale staje się dla mnie coraz ważniejsza także prywatnie. Prawdę mówiąc, właśnie zadecydowaliśmy, że zamieszkamy razem – ciągnął Tomek, patrząc gdzieś w przestrzeń rozmarzonym wzrokiem, jak każdy zakochany.
„Może to i dobrze? Z Marzeną jakoś nie chciał dzielić mieszkania…” – pomyślałam.
Kiedy wyszedł i szykowaliśmy się z mężem do snu, powiedziałam Maćkowi, że w sumie chyba nie jestem zachwycona tym, że Tomek rozstał się z Marzeną, ale życzę mu szczęścia z tą nową dziewczyną.
– Nawet nie wiesz, jak między nimi było już źle – odparł mąż. – Strasznie się kłócili. Marzena żądała, żeby Tomek, jak to mówiła, porzucił mrzonki o tej swojej firmie i poszedł gdzieś na etat. Wyzywała go od nieudaczników. Raz chciała z nim zamieszkać, raz od niego odchodziła. Wydaje mi się, że ona nie jest zbyt zrównoważoną osobą…
– Może… – mruknęłam, bo przypomniała mi się prośba Marzeny o mój test.
– A w dodatku na koniec jeszcze wywinęła mu numer… – dodał mąż.
– Jaki? – zainteresowałam się.
– Powiedziała mu, że jest z nim w ciąży. Zagroziła, że będzie płacił potężne alimenty na dziecko. Chyba że da jej kasę na... usunięcie tej ciąży.
– A on co co? Uwierzył?… – wykrztusiłam.
– Jak miał nie uwierzyć? Pokazała mu pozytywny test! – wykrzyknął Maciek.
– Ano tak, że ona sobie tę całą ciążę zmyśliła! A test gdzieś skołowała! Ode mnie też chciała kupić! – wykrzyknęłam, a mój mąż spojrzał na mnie zaskoczony.
– Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?
– Bo byłam głupia i uwierzyłam Marzenie! Uwierzyłam w jej miłość do Tomka i czyste intencje… – odparłam i w tej samej chwili zrobiło mi się głupio, że moja litość nad obcą i – jak się okazuje – wyrachowaną i podłą dziewczyną wzięła górę nad lojalnością wobec przyjaciela.
Strasznie się zdenerwowałam
– To pewnie przez te hormony – zaszlochałam, opowiedziawszy wszystko mężowi. – Taka się przez nie zrobiłam dziwnie romantyczna. I co ja teraz powiem Tomkowi?!
– Najlepiej nic – uznał Maciek. – Lepiej niech nie wie, że Marzena to oszustka bez skrupułów, która go jeszcze na koniec okradła. Daj Boże, że Kinga okaże się lepsza…
Marta, 31 lat
Czytaj także:
- „Oddaliśmy syna do domu dziecka, bo chciał zgwałcić swoją siostrę. Przegrałam jako matka"
- „Córka mojego męża mnie nienawidzi i oskarża o rozbicie rodziny. Smarkula mści się i zatruwa mi życie"
- „Mikołaj miał 6 lat i nie mówił. Wszyscy myśleli, że ma autyzm. Wnuczek potrzebował miłości, której nie dali mu rodzice"