Mój mąż ciągle się wymądrza, a przecież to ja zajmuję się wszystkim w domu. Tylko my, kobiety, wiemy, jak ciężko zrobić coś, gdy dzieci plączą się pod nogami. Niech Tomek spróbuje zrobić obiad albo posprzątać nasz bałagan. Ja wiem, że bez telefonu to się nie uda.

Reklama

Wydzielam im czas na komórkę, żeby ogarnąć nasze mieszkanie i życie. Zosia ma cztery lata, a Mikołaj niedawno skończył sześć. Przecież to nie są już małe dzieci. Chwila przed ekranem im nie zaszkodzi. Nie rozumiem, czemu Tomek się czepia.

Szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko

Nie jestem zwolenniczką sadzania dzieci przed ekranami, ale wiem, że czasem inaczej się nie da. Jako matka, nauczyłam się, że nie można nikogo oceniać. Nigdy nie wiesz, jak bardzo ten ktoś jest zmęczony. Od dawna powtarzam swoje ulubione hasło: szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko. A ja jestem szczęśliwa, gdy w domu mam porządek, a na kuchence ugotowany obiad.

Kiedy dzieci miały roczek, nie wiedziały, co to bajka na telefonie. Nawet piosenek słuchaliśmy na głośniku. Zmiękłam dopiero po drugich urodzinach, bo wtedy wróciłam do firmy. Telefon został moim asystentem.

Nie lubię mieć bałaganu

Zaczęłam chodzić do pracy i zaczęło brakować mi czasu na ogarnięcie domu. Kiedy na chacie mamy bałagan, zachowuje się jak opętana. Wszystko mnie wtedy irytuje. Stwierdziłam, że muszę coś z tym zrobić. Na początku próbowałam ich czymś zająć albo zaangażować do wspólnego sprzątania. Niestety, nasze aktywności powodowały jeszcze większy chaos. Posprzątałam kawałek kuchni albo łazienki, a już trzeba było wycierać rozlaną wodę albo wyciągać plastelinę z dywanu.

Zobacz także

Telefon to łatwe rozwiązanie

Wtedy skusiłam się na łatwe rozwiązanie. Zaczęłam puszczać im krótkie bajki, żeby zrobić obiad na następny dzień albo trochę posprzątać. Wszystko było super, każde z nas miało gotowy lunch, a w domu chociaż podłoga się nie kleiła.

Nasze dzieci naprawdę wyrosły. Godzina czy dwie przed ekranem im nie zaszkodzą. Nie robię tego codziennie. Kilka miesięcy temu pokłóciłam się o to z Tomkiem. Nie wiem, czego on się naczytał, ale wciąż ma do mnie pretensje. Zaczęłam się przed nim ukrywać, sprzątam kiedy nie ma go w domu. Nawet nie musiałam nic mówić dzieciom, same się domyśliły, co na ten temat uważa tata. One też udają, że nie używają komórek i naszego tabletu. To taka nasza cicha umowa.

Tomek zawsze był uparty jak osioł, ale musi wiedzieć jedno: jeśli chce jeść obiad w domu i mieć czyste majtki, to nie może się wtrącać. Proszę bardzo, może mnie zastąpić i wypróbować własne metody. Skoro marudzi, niech sam się wykaże.

Marlena


Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama