U malutkiego Lucasa Cartera stwierdzono kraniosynostozę. To wada wrodzona, które polega na tym, że przedwcześnie zrastają się szwy czaszki, co uniemożliwia prawidłowy wzrost głowy. Chłopca czeka operacja usunięcia fragmentu czaszki, co ma powstrzymać ataki padaczkowe i grożąca mu utratę widzenia.

Reklama

Opis operacji przeraża, ale skutki jej zaniechania też są trudne do zaakceptowania

Operacja zostanie wykonana, gdy Lucas skończy 18. miesiąc życia. Chirurg spróbuje wtedy zmienić kształt głowy chłopca, ale aby tego dokonać, będzie musiał usunąć dwie trzecie czaszki. Mama Lucasa, 27-letnia Emma Brazier mówi „Gdybyśmy nie zdecydowali się na operację, nasze życie przypominałoby siedzenie na tykającej bombie”. Medycy powiedzieli jej, że zaniechanie operacji stwarza 20-procentowe ryzyko wzrostu ciśnienia wewnątrzczaszkowego, co będzie prowadzić do ataków padaczkowych, utraty widzenia i krwawienia śródmózgowego.

Tata Lucasa także urodził się z tą samą wadą co jego synek. Bardzo wspiera dziecko i żonę, bo wie, jak to jest dorastać z dziwnym kształtem głowy i być wytykanym przez rówieśników palcami. U niego nie wykonano operacji, na szczęście nie doszło do wzrostu ciśnienia wewnątrzczaszkowego.

Uniknięcie piętna też jest ważne

Rodzice Lucasa podkreślają, że nietypowy kształt głowy wcale nie jest drobnym defektem. Tata chłopca do dzisiaj zmaga się z komentarzami na temat kształtu swojej czaszki, a niewybredne komentarze słyszy także od osób dorosłych. Ma też trudności z kupieniem kasku, który dobrze by leżał na jego głowie. Rodzice nie chcą, aby ich synek musiał przechodzić przez to samo, choć względy zdrowotne są dla nich najważniejsze.

Para postanowiła propagować wiedzę w społeczeństwie na temat kraniosynostozy, z którą rodzi się jedno dziecko na 2500 porodów. Ludzie nie wiedzą, co to za choroba, jakie niesie zagrożenia i trudności w życiu dzieci i dorosłych nią dotkniętych.

Zobacz także

Źródło: thesun.co.uk

Piszemy też o:

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama