Reklama

Dzień dobry,

Reklama

Postanowiłam napisać do waszej redakcji, bo nie mogę już patrzeć, jak cierpi moja córka. Ciągle płacze przez swoich synów. Codziennie słyszę przez telefon, że znowu się pobili, że krzyczą na nią, wyzywają. Teraz ja potrzebuje się komuś wygadać.

Córka nie radzi sobie z synami. Chłopcy tłuką się i krzyczą na Agnieszkę

Ostatnio najmłodszy rzucił w starszego krzesłem. Ona stanęła między nimi, a w odpowiedzi usłyszała, że jest głupią babą. Słyszałam w jej głosie wielką rozpacz. A ja nie wiem, co powinnam jej powiedzieć. Bo ja wychowałam troje dzieci – ją i dwóch jej braci. Nie było lekko, życie nas nie rozpieszczało. Mąż wiecznie w trasie, pieniądze liczone co do grosza, a ja z tą trójką, latami sama, biegająca między kuchnią, pieluchami, szkołą i pracą. Ale mimo wszystko jakoś dawałam radę. Zawsze myślałam, że nauczyłam ich, czym jest rodzina i wsparcie. Teraz patrzę na moją córkę i zastanawiam się, czy gdzieś popełniłam błąd.

Ona płacze, a ja nie mogę nic zrobić

Próbuję jej pomóc, podpowiedzieć, co robić. Mówię: „Postaw granice, bądź stanowcza”. Ale ona tylko wzdycha: „Mamo, teraz jest inaczej”. A ja tego nie rozumiem. Wychowałam troje dzieci, sama, mąż wiecznie poza domem. Nie było łatwo, ale dałam radę. Myślałam, że nauczyłam ją, jak być matką. Ale teraz patrzę, jak się boi – ich i tego, że ich straci. A oni to czują, naciskają. Ona płacze, a ja nie mogę nic zrobić.

Wychowałam dzieci w innych czasach

Mówi, że miałam łatwiej. Naprawdę? Bo ja pamiętam siebie, gdy po nocy prasowałam ubrania, a rano budziłam was na lekcje. Pamiętam te dni, gdy ojciec wracał wściekły z roboty i nie odzywał się do nas przez tydzień, a ja musiałam jakoś trzymać dom. Łatwiej? Nie, po prostu nie było wyboru. Dzieci były moim wyborem.

Matka musi być silna dla dzieci

Rano biegłam do pracy, potem do szkoły. Może żyjemy w różnych czasach, ale matka zawsze musi być silna. Dziecko musi wiedzieć, że ma granice, ale też miłość. Ja nie chcę jej oceniać, tylko pomóc. Ale moje rady odbijają się od niej jak od ściany. A przecież widzę, że ona się stara. Kupuje im ulubione jogurty, szykuje kanapki z sercem wykrojonym z szynki, wieczorami pomaga przy lekcjach. Chce być dobrą matką, ale nie widzi, że gubi gdzieś siebie. I właśnie to ich rozpuszcza. Czują, że mogą sobie pozwolić na coraz więcej. A ona tylko bardziej się stara – i bardziej płacze.

Czuję się bezradna. Patrzę na własne dziecko, które nie radzi sobie z macierzyństwem, i boli mnie to bardziej niż moje własne porażki. Boję się, że kiedyś jej serce pęknie. A ja będę musiała na to patrzeć.

Ilona

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama