Reklama

Początek listopada to zawsze było święto ciszy, skupienia i zadumy. Co to teraz się porobiło z tymi ludźmi? Zamiast dzieci wychowywać w szacunku do zmarłych, to całe rodziny robią sobie imprezki pod cmentarną bramą.

Reklama

Na cmentarzach handel kwitnie, dzieci przychodzą jak na festyn

Ja nawet trochę rozumiem tych kupców, każdy chce zarobić. Ale żeby sprzedawać potworne maski i plastikowe pistolety?! Komuś się chyba święta pomyliły. Cmentarz to nie miejsce na halloweenowe bzdury.

Zresztą słodycze i pluszaki to też całkiem nietrafione pomysły. Ludzie nie przyjeżdżają tam na zakupy, tylko odwiedzić zmarłych. Tak przynajmniej powinno być. A tymczasem trafiają w sam środek jakiejś chorej imprezy, coś dzwoni, coś miga, hałas i zamieszanie. Dzieciaki dostają oczopląsu, a rodzice dają się złapać jak naiwni. Kupują bułki, misie i balony, szaleństwo trwa. Nawet malowanie buziek było. Zero szacunku dla powagi tego święta. No słowo daję, brakuje tylko ulicznych grajków i budki z piwem.

Jestem zażenowana tym wszystkim, co zobaczyłam na cmentarzu. Miałam jechać jeszcze jutro, ale aż się odechciewa. Co wyrośnie z tych biednych dzieci? Od początku nie mają dobrych wzorców. Wychowuje się je w kulcie zabawy, nie to co kiedyś. Niech rodzice się obudzą, zanim będzie za późno.

Antonina

Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama