„Na plaży ciągle podbiega do nas jakaś dziewczynka, która chciałaby się bawić z moją córką. Nie będę pilnować cudzych dzieci” [list do redakcji]
Ostatnio przeczytałam na Mamo to Ja list mamy, która ma dość natrętnych córek sąsiadki. Od razu powiem, że doskonale tę kobietę rozumiem. I nie mogę nadziwić się, jaki tupet muszą mieć matki, by tak perfidnie wykorzystywać czyjąś uprzejmość.
Mam bardzo podobną sytuację. Z tym że nie w domu, a podczas wakacji nad morzem. Jesteśmy tu od 3 dni, a od 2 dni na plaży ciągle podbiega do nas jakaś dziewczynka, która chciałaby bawić się z moją córką. Nie będę pilnować cudzych dzieci.
Do matek z tupetem: nie mylcie naszej uprzejmości z naiwnością
Nie będę karmić ani poić cudzych dzieci. Mogę poczęstować – z przyjemnością. Ale nie na okrągło. Chociażby po to, by matek z tupetem, nie utwierdzać w przekonaniu, że mogą się wyluzować. Bo znalazła się naiwna, która nie dość, że będzie miała oko na jej dziecko, to jeszcze dopilnuje, by było najedzone, nieodwodnione, miało na głowie kapelusik, i tak dalej.
Przyjechałam na wakacje, by pobyć z bliskimi. Jesteśmy tu z córką i mężem oraz z zaprzyjaźnioną rodziną i moja córeczka ma się z kim bawić. Bardzo dobrze znają się ze Stasiem, są rówieśnikami (5 lat). Jemu mogę zawsze wytrzeć nosek czy poprawić kapelusik – bo wiem, że jego mama a moja przyjaciółka też w razie czego wytrze nos mojej córce. A matka tej nieznajomej dziewczynki? Opala się jak na pełnym relaksie, nawet nie wiedząc, do kogo podchodzi jej córka. Podziwiam za ten luz… i jednocześnie w głowie mi się nie mieści, jak można nie mieć wyobraźni. Jak można aż tak bardzo skupiać się na sobie i swojej opaleniźnie? Wszyscy jesteśmy zmęczeni, wszyscy chcemy odpocząć, szanujmy się. I przede wszystkim: szanujmy swoje dzieci.
Ta mała bardzo potrzebuje uwagi, ale nie mojej
Żal mi Twojej córki, że musi szukać u obcych ludzi uwagi, bo mama opędza się od niej jak od natrętnej muchy. Bo ta dziewczynka nie tylko chce się bawić z moją córką. Bardzo garnie się do mnie i do mamy Stasia oraz naszych mężów. Takie „cygańskie dziecko”, pcha się na kolana, przytula… Z jednej strony mnie to rozczula, a z drugiej – powoduje to, że jeszcze bardziej jestem wściekła na jej matkę. Przecież temu dziecku naprawdę nie jest potrzebna moja uwaga (czy też mojej przyjaciółki lub naszych mężów), a uwaga jej własnej mamy!
Sandra
Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.
Zobacz też:
- „Współczuję Wam, że musiałyście używać tetrowych pieluch. Dlatego dziękuję Ci mamo, że tak pięknie wszystko ogarnęłaś” [LIST DO REDAKCJI]
- „Mąż zarabia najniższą krajową, obija się w domu, a i tak nie zajmuje się dzieckiem. Czuję, że przegrałam życie” [LIST DO REDAKCJI]
- „Po co mi wakacje w Tajlandii, skoro Polska jest taka piękna. Szkoda, że moje dzieci wciąż mają do mnie pretensje” [LIST DO REDAKCJI]