Reklama

Kiedy wychodzę na dłuższe spacery z Kacperkiem, muszę pamiętać, żeby założyć mu specjalne szelki. Jako rodzic dbam o jego bezpieczeństwo. Dzięki temu jestem spokojna, gdy razem robimy zakupy albo odbieram telefon. Nie wiem, jak inne mamy radzą sobie bez tego gadżetu, może ich dzieci są spokojniejsze. Gdy zapomnę o szelkach albo zdejmę je na placu zabaw, Kacperek jest szybszy niż wiatr.

Reklama

Szelki dla dziecka i te wścibskie spojrzenia

Czasem czuje na sobie ciekawskie spojrzenia innych ludzi. Nawet moi bliscy z nas żartują, ale przywykłam do ich nieprzychylnych komentarzy. Moja mama nie może zrozumieć, po co ktoś wymyślił smycz dla dzieci. Dopiero wtedy się oburzam, przecież to zwykłe szelki. Często słyszę, że w ten sposób nie nauczę Kacpra rozwagi i uważności. Moja siostra bez przerwy powtarza, że niepotrzebnie trzymam go pod kloszem. Mnie to nie przeszkadza, niech sobie mówią, co chcą. Przecież to ja decyduję o tym, co jest dobre, a co złe dla mojego synka.

No właśnie, zwykle nie przejmuję się takimi komentarzami. Ale słowa kobiety spotkanej w parku, sprawiły, że prawie straciłam nad sobą kontrolę. Jak mogła porównać mojego synka do wesołego pieska?! Ludziom naprawdę brakuje rozumu i wyczucia. Po co powiedziała, że "świat zwariował", skoro nie robię tym krzywdy mojemu synowi. Kiedy nas zobaczyła, Kacper beztrosko biegał przy stawie. Nawet przez chwilę nie bałam się, że tam wpadnie.

Dziecko na smyczy: za granicą ludzie to rozumieją

Polacy chyba po prostu nie są na to gotowi. Gdy jesteśmy na wakacjach, nikt na mnie krzywo nie patrzy. Rzeczywiście, dzieci w szelkach to na polskich ulicach rzadki widok. Zupełnie nie rozumiem dlaczego. Ten gadżet naprawdę wpływa na komfort rodzica. Przynajmniej nie muszę martwić się, że Kacper wpadnie na rowerzystę albo przejście dla pieszych. Nigdy nie musiałam obawiać się, że gdzieś go zgubię. Czasami wydaje mi się, że tylko młode matki zrozumieją, jaką czuję ulgę, gdy nie muszę martwić się o to wszystko. Może moja mama i siostra też mnie kiedyś zrozumieją...

Wiktoria


Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama