„Przyjaciółka mojej córki zaszła w ciążę z... moim mężem. Byłam wściekła na tego drania, ale nie mogłam zostawić Igi samej”
„W jednej chwili zawalił się nam świat. Nie mogłam uwierzyć, że mieszkałam i dzieliłam łóżko z takim potworem. Jak on mógł zrobić jej dziecko, przecież była dla nas jak druga córka. Czułam zgorszenie i obrzydzenie, ale wiedziałam, że nie mam serca zostawić Igi na lodzie”.
- redakcja mamotoja.pl
Mamo, robimy sobie z Igą babski wieczór, wiesz: serial, plotki, popcorn i te sprawy. Chcesz się przyłączyć? – zapytała Ula, gdy wróciłam do domu po wyczerpującym dniu w pracy.
– Hmm, ale tylko jeśli w pakiecie jest kubek gorącej herbaty – odpowiedziałam z rozmarzeniem i zabrałam się za odgrzewanie obiadu.
– Da się załatwić – uśmiechnęła się moja jedynaczka.
– To jesteśmy umówione – puściłam do niej oczko, a Ula zniknęła za drzwiami swojego pokoju.
Pomyślałam, że to niebywałe szczęście, że córka i jej najlepsza przyjaciółka widzą we mnie towarzyszkę takich wieczorów.
Dziewczyny przyjaźniły się od zawsze, Iga jest niemal jak moja druga córka, obecna u nas niezmiennie od pierwszej klasy szkoły podstawowej, kiedy z Ulą usiadła w jednej ławce. Od tego czasu połączyła ich szczera i, jak się okazało, trwała przyjaźń.
No a teraz Ula była na pierwszym roku wymarzonej italianistyki, Iga zaś na ekonomii i nadal były sobie bardzo bliskie. Świadomość, że nie tylko wpuszczają mnie do swojego świata, ale nawet do niego zapraszają wprawiała mnie w miły nastrój. Być może to zasługa tego, że zawsze staraliśmy się z mężem być dla Uli nie tylko rodzicami, ale także przyjaciółmi. Z czasem podobne podejście mieliśmy także do Igi, szczególnie gdy odkryliśmy, jaką rolę w jej domu odgrywa alkohol. Niepostrzeżenie staliśmy się dla tej dziewczyny drugą rodziną, do której uciekała od pijackich burd.
Wieczór upływał nam w całkiem miłej atmosferze, nadrobiłyśmy serialowe zaległości, przegadałyśmy kilka zaległych wątków i pośmiałyśmy się na zapas. Tylko Iga była jakaś dziwna, niby rozmawiała z nami jak zawsze, ale wydawała się nieobecna.
– Iguś, a tobie co dolega? Kiepsko się czujesz? – zapytałam z troską, bo wyraźnie widziałam, że dziewczyna nie jest sobą.
– Nie – potrząsnęła gwałtownie głową. – Wszystko w porządku, tylko strasznie zmęczona jestem, pójdę już – powiedziała i zerwała się z krzesła.
Wymieniłyśmy z Ulą spojrzenia pełne zdziwienia. W momencie, kiedy Iga podchodziła do drzwi, stanął w nich mój mąż.
– Jurek, może odwieziesz Igę? Źle się czuje – wpadłam na genialny pomysł.
– Jasne – odpowiedział, choć wydawało mi się, że po jego twarzy przemknął jakiś grymas.
– Nie, dziękuję – odparła zdecydowanie Iga. – Lepiej będzie, jak się przejdę, świeże powietrze dobrze mi zrobi – dodała, i już jej nie było.
– Dziwne – spojrzałam na córkę i męża, zawieszając na nich wzrok.
– Czy ja wiem, każdy może mieć słabszy dzień – ucałował mnie w policzek Jurek.
– Wiesz, mamo, ona jest ostatnio jakaś nieswoja – Ula była wyraźnie zaniepokojona zachowaniem przyjaciółki.
– Dziewczyny, nie przesadzajcie, robicie z igły widły – Jurek wzruszył ramionami.
A ja nie mogłam pozbyć się uczucia, że rzeczywiście coś jest nie tak. Uznałam jednak, że Jurek, jak to facet, nie nadaje się na kompana do takiej rozmowy. W każdym razie ja naprawdę zaczęłam się o tę dziewczynę poważnie martwić, w końcu była dla mnie niemal jak córka. Moje obawy podzielała Ula, bo któregoś dnia przyszła do mnie i powiedziała:
– Wiesz, mamo, martwię się o Igę, ostatnio bardzo się zmieniła. Mam wrażenie, że od jakiegoś czasu coś przede mną ukrywa, ale nie chce powiedzieć co. Wypiera się, mówi, że wszystko w porządku i że mi się zdaje, ale ja widzę, że mnie unika, że nie jest sobą… – zasępiła się.
– Wiem, też mam takie wrażenie – przyznałam. – Może coś nie tak na uczelni? A może się zakochała? – zastanawiałam się.
– Nie wiem – Ula zapatrzyła się w kubek z herbatą. – Nic nie chce mi powiedzieć. Zaczynam się o nią bać. A jak jest chora? Ostatnio jest taka blada, wiecznie jej słabo, widzę, jak kiepsko wygląda.
– Nie martw się, w końcu nam powie, co się dzieje i na pewno coś wymyślimy – odpowiedziałam.
Nie tylko Iga się zmieniła, mój mąż też!
Kolejne dni nie przyniosły rozwiązania tej zagadki. Poza tym pochłonęły mnie inne sprawy. Teściowa złamała nogę, a teść był w delegacji, trzeba było więc do niej zaglądać i pomagać. Robiliśmy to wszyscy na zmianę, ale skomplikowało nam to plan codziennych zajęć. W pracy też miałam urwanie głowy – sezon grypowy, więc jako recepcjonistka w miejscowej przychodni nie narzekałam na brak zajęć i wracałam do domu skonana. Ula miała sesję, i każda z nas na kilka dni zajęła głowę własnymi sprawami.
W dodatku Jurek był jakiś nieswój, często wybuchał bez powodu, był nerwowy i niespokojny. Nie poznawałam własnego męża. Gdy pytałam, co się dzieje, odpowiadał, że mają w pracy straszny kocioł, albo że miał jakiegoś trudnego pacjenta. Wyglądało na to, że był naprawdę zmęczony. Proponowałam, by wziął urlop, ale on tylko wzruszał ramionami i mówił:
– Kochanie, nie ma kto mnie teraz zastąpić, dam radę – i ruszał znów do pracy.
Jurek jest chirurgiem, więc rzeczywiście jego praca jest bardzo wymagająca i czasem trudno zostawić ją za progiem domu, nie wspominając o tym, że jest nieprzewidywalna. Wkrótce jednak wydarzyło się coś, co sprawiło, że to wszystko stało się nieistotne…
Jurek był draniem, ale ja tego nie dostrzegałam
Tego dnia Iga zjawiła się u nas na maraton filmowy. Czekał nas kolejny babski wieczór, bo Jurek był na dyżurze i miał wrócić późno. Ula wspominała, że musiała przyjaciółkę wyciągać z domu prawie siłą. Otworzyłam jej drzwi i od razu pomyślałam, że wygląda naprawdę źle.
– Dzień dobry – uśmiechnęła się blado.
– Dzień dobry, wejdź – odpowiedziałam i wpuściłam ją do środka.
Znów cały wieczór była nieobecna, niby rozmawiała, śmiała się, ale jakoś inaczej. W pewnym momencie wstała od stołu, chciała wyjść do kuchni, ale nie zdążyła, bo… zemdlała! Przestraszone dopadłyśmy do niej z Ulą. Na szczęście szybko odzyskała przytomność.
– Nic mi nie jest, ostatnio często mi się to zdarza, naprawdę to nic wielkiego – odpowiedziała słabo na nasze sugestie, by wezwać lekarza.
– A może ty jesteś w ciąży? – wypaliłam pół żartem pół serio.
I nagle Iga zaczęła płakać. Wiedziałam, że trafiłam w dziesiątkę! Spojrzałyśmy po sobie z Ulą. Byłyśmy zaskoczone.
– Iga, nie mówiłaś, że kogoś poznałaś
– Ula odważyła się powiedzieć to pierwsza, ale widziałam, że stara się, by w jej głosie nie było cienia pretensji.
W odpowiedzi Iga zaczęła tylko płakać jeszcze mocniej. Nagle przyszła mi do głowy przerażająca myśl, że może ktoś zrobił jej krzywdę!
– No nic, kochanie, ciąża to nie koniec świata, jesteśmy z tobą cokolwiek się wydarzyło – tuliłam ją do siebie.
Na to wszedł do mieszkania Jurek. Musiał usłyszeć, o czym rozmawiamy.
– Powiedziałaś im?! – spojrzał na Igę groźnie, a w jej oczach zobaczyłam przerażenie. – Powiedziałaś? Mówiłem ci, usuniesz i zapomnimy, ale ty musisz niszczyć mi życie ! – wrzasnął.
Wtedy do mnie dotarło to, co wydawało mi się absolutnie nierealne.
– Ty jesteś ojcem? – zadałam chłodno pytanie, siląc się na odrobinę spokoju.
Mąż milczał.
– Tak – rozległ się cichy głos z fotela. – Przepraszam, nie wiem, jak mogłam do tego dopuścić, to nigdy nie powinno się stać. Byliście dla mnie jak rodzina, a ja to zniszczyłam – mówiła Iga, łkając.
Słyszałam jej głos jak zza ściany. Byłam w szoku. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
– Kochanie, ona mnie uwiodła – powiedział mój mąż.
I nagle powietrze przeszył świst. Iga go spoliczkowała. Nie chciałam, nie mogłam na to patrzeć.
– Wynoście się z mojego domu, obydwoje – powiedziałam zimno.
Iga bez słowa wstała i wyszła, a Jurek patrzył na mnie osłupiały.
– Kochanie, nie wygłupiaj się, ona nic dla mnie nie znaczy. Zobaczysz, usunie ciążę i będzie po problemie, znów będzie jak dawniej – mówił, a ja go nie poznawałam.
– Jak mogłeś? Znasz ją od dziecka – nie mieściło mi się to w głowie. – Wynoś się! – wrzasnęłam i zaczęłam się trząść.
Ula podeszła do mnie, przytuliła i powiedziała do ojca:
– Wynoś się, nie słyszałeś, co powiedziała mama?
Jurek wyraźnie zaskoczony zaczął się pakować.
– Jeszcze tego pożałujecie. Przez jeden nic nieznaczący romans chcecie mnie wyrzucić ze swojego życia, okej, jeszcze za mną zatęsknicie – odgrażał się.
Wyszedł, trzaskając drzwiami, a my z córką zaczęłyśmy szlochać. W jednej chwili zawalił się nam świat. Gdyby nie Ula, nie przeżyłabym tego, ale córka stanęła za mną murem, była olbrzymim wsparciem, choć sama bardzo cierpiała. Złożyłam papiery rozwodowe. Jurek dzwonił, pisał, przychodził i zapewniał, że nas kocha, ale nie umiałam mu uwierzyć. Poza tym nagle zaczęłam dostawać sygnały, że w swoim szpitalu jest znany z tego, że ugania się za pielęgniarkami. Im młodsze, tym lepiej. Powoli otwierały mi się oczy, mój mąż był zakłamanym draniem, a ja tego nie dostrzegałam. Dzień po dniu uczyłyśmy się z Ulą funkcjonować w nowej, gorzkiej rzeczywistości.
– Wiesz, mamo, widziałam dziś Igę – powiedziała zakłopotana Ula któregoś dnia wieczorem, a mnie na dźwięk tego imienia stanęło serce.
– Tak?
– Wygląda na zmęczoną, no i ciąża jest już zaawansowana – powiedziała cicho. – Od znajomych wiem, że musi sobie radzić sama, rodzice się nią nie interesują, bo przynosi im wstyd, nikt nie wie, kto jest ojcem dziecka, a ona sama jest na skraju depresji – Ula mówiła powoli, ważąc słowa i patrząc na mnie w napięciu. – Ona nic nikomu nie mówi, tylko tyle, że to jedynie jej dziecko, a ojciec się go wyparł – Ula miała łzy w oczach.
A ja nagle poczułam, że mi Igi żal. Zrobiła coś głupiego, ale w końcu też była ofiarą mojego męża, młoda, naiwna i w dodatku całkiem sama. Byłam pewna, że Jurek dziecka nie uzna i jej nie pomoże. A najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że to on czuł się skrzywdzony.
– Spakuj coś do jedzenia, jakąś wędlinę, owoce, kawałek ciasta i jedziemy – powiedziałam do Uli.
Po chwili siedziałyśmy w samochodzie. Gdy Iga otworzyła nam drzwi swojego mieszkania zaniemówiła. Ciążowy brzuszek był już całkiem pokaźny, a ona była cieniem samej siebie. Po chwili rzuciła nam się w ramiona z płaczem.
– Ciiii, kochana, wiem, wszystko wiem – powiedziałam, głaszcząc ją po plecach.
Wiedziałam już, że z całych sił spróbuję jej wybaczyć. Przejdziemy przez to razem.
Helena, 52 lata
Czytaj także:
- „Mój syn był ofiarą szkolnych bandziorów. Zabierali mu jedzenie, bili i grozili, że jeśli komuś powie, to zabiją jego matkę”
- „Żona pracowała, a ja byłem kurą domową. Zdradzała mnie na prawo i lewo, a teraz jeszcze chce odebrać mi dziecko”
- „Mąż podmienił badania, żebym uwierzyła, że ma nieślubną córkę. To była jego kochanka, przyłapałam ich w naszej sypialni”